Kto ma przy sobocie więcej czasu i w dodatku lubi piec własne ciasta, może sięgnąć – tak jak ja – po przepis na ciekawy przekładaniec. Znalazłam go w starym piśmie niemieckim, z początków lat 90. W tych dawnych czasach zagraniczne pisma kulinarne kupowałam bardziej dla oglądania niż czerpania konkretnych korzyści. W przepisach znajdowało się wiele składników u nas niedostępnych. Pierwsze wyjazdy na tzw. Zachód oznaczały dla mnie kupowanie produktów niekiedy banalnych, które jednak wtedy takimi nie były. Dzisiaj – mamy wszystkie. A że i czasu na kręcenie się po kuchni mam więcej niż dawniej, mogę wypróbować takie przepisy retro. Choćby na ciasta.
Nigdy ich nie piekłam za dużo, bo nie mam tzw. dobrej ręki do wypieków. Zazdroszczę paniom – zwykle pieką panie – wyrabiającym czarodziejskie ciasteczka, ciasta i torty, zawsze udane, wyrośnięte, pulchne, jeśli trzeba, artystycznie przybrane. No cóż, nie do wszystkiego ma się zdolności. Jednak co jakiś czas ulegam pokusie wypieczenia własnego deseru. Oto jeden z nich, wykonany na podstawie odnalezionego pisma z roku 1993. Przepis spisuję po swojemu, nadając mu własną nazwę. Jest pracochłonny, ale wbrew pozorom nie trudny. Mój nowy piekarnik, wreszcie dobrze piekący, ma spory udział w jego wykonaniu.
Przekładaniec makowy
na biszkopt makowy:
3 jajka
90 dag ciemnego cukru
szczypta soli
40 g mąki ziemniaczanej
40 g mąki pszennej tortowej
10 dag zmielonego maku (plus trochę do przybrania)
ekstrakt z wanilii
na krem:
puszka moreli (850 g)
1–2 łyżki soku z cytryny
500 ml śmietanki kremowej
dwa razy po 3 łyżeczki żelatyny
Biszkopt: jajka rozbić, ubić na parze z cukrem i solą, aż masa będzie mocno ciepła, a cukier się rozpuści. Ubijając dalej, dodawać przesiane mąki, mak i wanilię. Podłużną foremkę (ew. wyłożoną papierem do pieczenia) wypełnić ciastem. Piec w nagrzanym piekarniku na 2. poziomie od dołu około 30 minut w 160 st. C. Czas zależy od grubości ciasta.
Przygotować masę do przełożenia: 3 łyżeczki żelatyny namoczyć w 3 łyżkach zimnej wody. Morele odsączyć, odłożyć sześć, pozostałe pokroić w drobną kostkę. Żelatynę rozpuścić na małym ogniu z sokiem z cytryny i ew. 1–2 łyżkami syropu z moreli, zmieszać z tymi pokrojonymi. Śmietanę ubić na sztywno z cukrem i kolejnymi 3 łyżeczkami żelatyny namoczonej jak uprzednio w zimnej wodzie i rozpuszczonej po podgrzaniu.
Biszkopt wystudzić, przekroić wzdłuż na cienkie warstwy (trzy lub cztery). Nakładać na nie śmietanę, a na nią tężejące morele. Kolejne warstwy układać jedną na drugiej. Przybrać masą ze śmietany, pozostawionymi sześcioma morelami, posypać makiem.
Masę do tortu wykonałam trochę inaczej, źle bowiem zrozumiałam przepis i śmietanę wymieszałam z morelami. Ciasto posmarowane oddzielnymi warstwami śmietany i galaretki z moreli będzie ładniej wyglądało i ciekawiej smakowało. Oczywiście, zamiast żelatyny, a więc produktu odzwierzęcego, można wziąć roślinny agar.
Przyznam się też i do tego, że do biszkoptu dałam płaską łyżeczkę proszku do pieczenia, którego w przepisie nie ma. Jakoś nie wierzyłam, że bez niego wyrośnie. Klasycznym dodatkiem do maku jest zapach migdałów, można więc dodać go zamiast wanilii. Myślę, że bitej śmietany nie trzeba koniecznie usztywniać żelatyną. Krem będzie wtedy szybszy do przygotowania i prostszy, tyle że mniej trwały. Zamiast moreli można zaś wziąć jakiś elegancki morelowy dżem. Wierzch ciasta przybrać wtedy uprażonymi płatkami migdałów i ewentualnie suszonymi morelami, obgotowanym w lekkim cytrynowym syropie.
Ciekawą masę owocowo-białkową do przełożenia ciasta (pozwala zużyć zbędne białka!), prostszą od tej z żelatyną, znalazłam w piśmie „Ogrodnik” z roku 1926 w rubryce „Porady dla gospodyń” (gospodarze zajmowali się wtedy czymś innym niż gotowanie). Jest mniej tłusta niż bita śmietana, a zarazem miło kwaskowa. Następnym razem nią przełożę makowy biszkopt, sam w sobie zresztą bardzo smaczny. Przepis podaję w pisowni oryginału.
Łyżkę jakiejkolwiek marmelady, powideł lub dobrze osączonych w piecyku na durszlaku konfitur (najlepiej malin lub moreli) ucierać w misce z 4 łyżkami miałkiego cukru aż masa zbieleje. 4 białka ubić na tęgą pianę, wymięszać z utartą masą i ucierać, aż objętość masy znacznie się powiększy, mniej więcej w ciągu 10–15 minut. Wyłożyć krem na półmisek, urównać nożem, posypać tłuczonym sucharkiem lub kakaowym proszkiem, ubrać waflami, kruchemi ciasteczkami lub biszkoptami. Krem ten doskonale się nadaje do przełożenia warstw tortowych.
Myślę, że makowy biszkopt można upiec także w tortownicy albo foremce kwadratowej. Po nasączeniu jakimś ponczem i przełożeniu masą otrzymamy po prostu tort. Z kremem z białek – utartym prawie bez wysiłku, zwłaszcza gdy wspomoże nas robot kuchenny. Mogą go wyrabiać nawet dzieci. Ciekawe, czy makowy przekładaniec im zasmakuje.