Rok 1958. W jednym z grudniowych numerów tygodnia „Stolica”
tytuł przyciągający wzrok: Jedz tłusto –
będziesz szczupła. Jak widać, adresatem ma być warszawianka. Która chce się
odchudzić.
Najpierw znalazłam dietę w tygodniku „Przekrój”. Ale
„Stolica” nie gorsza. Jej redaktor, podpisujący się „Tadeusz”, zapowiada, że rozpoczyna świętą wojnę z dietą-cud z „Przekroju”. Zdradza, że jadł (ale nie określa, czy na jeden raz, czy w ciągu jednego dnia, tygodnia, miesiąca…): golonkę z chrzanem, gęś pieczoną z kapustą, węgorze wędzone, ryby z wody i z puszki, jajecznicę z wędzonką, ser wszelkie i najchętniej pełnotłuste, masełko z „Delikatesów” bez skrępowania, sałaty i sałatki, jako i warzywa różne, owoce i
orzechy, ile się zmieści, truskawki z bitym kremem [oczywiście miał na myśli bitą śmietanę], soki owocowe, herbatę i kawę, mleka i śmietanki nie skąpiąc, popijając obiadki i kolacje winem białym i czerwonym. Od samego czytania może przybyć z dwa kilo! Ale red. Tadeuszowi nie przybyło. Bo, zapewniał, od
tłuszczu się nie tyje! Eskimosi żyją wszak mięsem (tłustym) i rybą (tranem), a
nikt nie widział jeszcze tłustego Eskimosa. Nie wspomniał tylko, że Eskimosi nie mieszkają nad Wisłą, mają styl życia nieco inny od przeciętnego Polaka (może być z teczką, jak mawiał Mrożek). No, ale mniejsza o to.
Dokładny opis diety zawierał kolejny numer „Stolicy”. Jak zachęcał, za pół roku każda z nas [jak widać, Tadeusz identyfikował się kobietami] będzie cienka jak osa, nie skąpiąc sobie niemal niczego z rzeczy smacznych. Oczywiście, red. T. nie przewidział, że dla każdego coś innego może być smacznego.
Bo, jak wyjaśnił, można jeść wszystko. Z drobnymi wyjątkami. Nie należy spożywać: ryżu, grochu, fasoli, kartofli, kasz, potraw mącznych, pieczywa, cukru. Czyli węglowodanów. Z warzyw i owoców należy wybierać te o ich niskiej zawartości:
rabarbar, agrest, pomidory, sałatę zieloną, pomarańcze i cytryny. Radzić rodakowi w roku 1958 taki zestaw było niemałą bezczelnością. Pomidory i sałata zimą się nie pojawiały, chyba nawet bazaru na Polnej, znanego z „nowalijek” i „towarów z importu”, jeszcze wtedy nie było. Cytrusy bywały „rzucane” bardzo rzadko, a na „wolnym” rynku kosztowały astronomiczne kwoty. Rabarbar i agrest to z kolei owoce letnie, nie zimowe…
Redaktor radził ponadto stanowczo odstawić: sól, cukier i alkohol w postaci wódki i piwa. Na wino, jak pisze, cierpkie, czyli wytrawne, się zgadza. Jak i na picie wody w dużej ilości, z dodatkiem cytryn, ale bez cukru. Tu już dorzuca trzeźwiej: jak będą cytryny w „Delikatesach”.
Zdradza także autora diety: Po raz pierwszy zastosował ją przed 100 laty angielski lekarz Harvey na niejakim Bantingu. Dietę nazwano też dietą Bantinga-Harveya. Polega ona na unikaniu węglowodanów, bo to one przetwarzają się w tłuszcz. Poza tym można jeść do woli, do syta. Dietę przejęli następnie w r. 1956 lekarze angielscy, profesor Charles Dodd, profesor Alan Keckwick i dr Pawan. Dawali swoim pacjentom po 2600 kalorii dziennie. Bez węglowodanów. I pacjenci im chudli. Jeden z nich zgubił 57 kilogramów. Ze 132 kg zszedł był do 75.
Red. T. zaznacza, że dietę mogą stosować ludzie zdrowi, a to, ile się schudnie, zależy od wagi w
czasie kuracji. Trzy, sześć i więcej kilogramów w miesiącu. Bez szkody dla zdrowia.
Podaje przykładowy jadłospis na tydzień:
Poniedziałek
Śniadanie – 1 duży pomidor albo pęczek rzodkiewek (można zamienić na 1/2 grapefruita bez cukru). Kawa z mlekiem bez cukru. 2 plasterki szynki i jajko. Dwa kawałki czerstwej bułki. Masła lub margaryny do woli.
Obiad – 1 szklanka soku pomidorowego. Stek cielęcy (sos naturalny, nie zaprawiony mąką albo befsztyk z fasolką szparagową. Ser.
Podwieczorek – Herbata z cytryną, nie słodzona. Szklanka kefiru.
Kolacja – Czysta zupa jarzynowa z kostką bulionową. Skumbrie lub inne ryby z puszki. Zielona sałata i pomidory. Ocet. Oliwa. Twarożek. Szklanka mleka.
Wtorek
Śniadanie – Sok pomidorowy. Dorsz gotowany z mleku. 2 łyżeczki topionego masła po wyłożeniu na talerz. Kawa ze śmietanką lub mlekiem. 2 kawałeczki czerstwego chleba. Masła do woli.
Obiad – Sałatka z selerów lub porów (ew. 1/2 grapefruita). Ikra z dorsza lub śledzia, ew. szproty
(sardynki) w oliwie. Sałata zielona. Świeża sałatka owocowa, nie słodzona. Śmietanka.
Podwieczorek – Herbata z cytryną, nie słodzona. Sałatka ze świeżych owoców ze śmietanką.
Kolacja – Befsztyk. Duszone w maśle pomidory. Ser. Woda mineralna.
Środa
Śniadanie – Sok pomidorowy. Szynka smażona. Jajecznica. Kawa z mlekiem lub śmietanką.
Obiad – Szproty wędzone lub tłusty pikling, ew. węgorz w galarecie. Sałata zielona. Majonez. Kawa ze śmietanką. Kawałek pełnotłustego sera topionego.
Podwieczorek – Herbata z cytryną (lub żurawinami). Sałatka owocowa ze śmietanką.
Kolacja – Sok z grapefruitów (jest w „delikatesach” w puszkach). Zupa jarzynowa z kawałkiem
ugotowanego w niej mięsa. Bez kartofli! Kawa ze śmietanką.
Czwartek
Śniadanie – Sałatka z selerów lub kilka plasterków brukwi słodkiej. Cynaderki duszone. Także duszone pomidory. Kawa ze śmietanką lub pełnym mlekiem.
Obiad – Sałatka z pomidorów (bez cebuli). Befsztyk. Groszek (niewiele). Sery.
Podwieczorek – Herbata z cytryną (lub żurawinami). Sałatka owocowa niesłodzona ze śmietanką.
Kolacja – Zupa szparagowa, nie zaprawiana. Kawałek królika. Fasolka zielona z masłem. Śliwki z
niesłodzoną śmietanką.
Piątek
Śniadanie – 2 pomidory (lub pół grapefruita). Omlet. 2 kawałki czerstwej bułki. Masła do woli. Kawa ze śmietanką lub mlekiem.
Obiad – 2 plasterki melona. Konserwy rybne. Groszek zielony. Nie słodzony rabarbar ze śmietanką.
Podwieczorek – Herbata z cytryną. Kefir.
Kolacja – Mała gruszka. Sałata zielona. Wątróbka duszona ze słoninką. Dwie porcje szpinaku
przyprawionego śmietanką. Kawa z mlekiem.
Sobota
Śniadanie – Sok z pomarańczy (może być koncentratowy). Jajecznica z szynką. Kawa ze śmietanką.
Obiad – Pomidor (ew. pół grapefruita). Stek z sałatą zieloną. Sery. Kawa z mlekiem.
Podwieczorek – Herbata z cytryną. 2 szklanki maślanki.
Kolacja – Boczek wędzony z cebulą. Sery. Sałata zielona. Kawa ze śmietanką.
Niedziela
Śniadanie – Sok pomidorowy. Kawa ze śmietanką. Jajecznica na maśle. 2 kawałki czerstwego
chleba. Masła lub margaryny do woli.
Obiad – Befsztyk. Kapusta. Mała porcja kartofli gotowanych lub smażonych. Sałatka ze świeżych
owoców, nie słodzona, ze śmietanką.
Kolacja – Cielęcina. Fasolka zielona.
Trzeźwy redaktor na końcu dorzuca, że można zmieniać proponowane produkty w zależności od
tego, co w danym dniu dostaniecie w sklepie. Wybierać możemy z następujących artykułów żywnościowych: szynka, jajka, nerka (można przyrządzać na gorąco na tłuszczu), boczek, kiełbasa, śledzie wędzone, szproty i wszystkie ryby, jakie w Centrali Rybnej być powinny, a których często nie ma. Oczywiście ponadto wszelkie mięsa oraz przetwory mleczne z masłem i serami na czele. Warzywa (unikając marchwi, brukwi, cebuli, buraków i pietruszki) i owoce (z umiarkowaniem traktując jabłka i gruszki).
Cudne zwłaszcza te ryby, których nie ma! I to zazwyczaj.
Na koniec rady rozsądne: spać nie dłużej niż 8 godzin. Przed śniadaniem szklanka wody. Spacer.
Dietę stosować można przez miesiąc. Aby potem, gdy się znowu powiększy obwód w talii, do niej wrócić.
Jak z menu można sądzić, wymyślił je Anglik. Czerstwy chleb to tosty (swoją drogą, że jest na nie zgoda?). Kefir to jogurt. Ale słoninka do wątróbki? Może bekon? Obfite angielskie śniadania można zrozumieć, ale takież kolacje?… Jednak bym z nich zrezygowała. Aby potem do diety nie wracać.