Kolejny wiersz z cyklu „Krągłego roku”. A właściwie dlaczego taki tytuł tomiku? Czemu nie okrągły? Krągły, w moim odczuciu, jest bardziej plastyczny niż okrągły, jakkolwiek oba wyrazy są w zasadzie synonimami. Mówimy „krągłymi zdaniami”, toczonymi, gładkimi. Krągły w stosunku do okrągłego lekko archaizuje. Tytuł odbieram więc jako zabieg świadomy na rzecz pojawiającego się u siedemdziesięcioletniego autora sięgania wstecz, w przeszłość, w czasy, gdy było się ładniejszym, gdy świat był ładniejszy, a mowa prostsza – krągła.
Tyle cały tomik, a wrzesień? Dla Iwaszkiewicza charakterystyczny. Wyjechał z kraju, jest na ukochanej Sycylii (nie mógł nie wspominać przedwojennej podróży z przyjacielem, tak kochanym Józiem). I we wrześniu jest właśnie na tej wyspie wspomnień. Wrześniowe odniesienie jest zatytułowane: „Wiersze z Palermo”.
1
Jak brzydkie są stare słowa
Jak piękne są nowe słowa
Cóż teraz zrobisz ze słowem tęsknota?
A jak piękne są słowa
frustracja
alienacja
fru jakby fruwać
stracja niby stracić
a w alienacji
piękna Alienor
księżniczka Akwitanii
a w Akwitanii żyje
okwitanie
bo wszystko żyje
i wszystko okwita.
Najpierw rozkwita, potem przekwita czyli okwita (znowu archaizm), gubi płatki, obumiera, ale nie zanika, pozostając w cyklu życia. Pozostaje zabawa słowami.
2.
Nauczyła mnie matka
patrząc na pierwszą gwiazdę
pozdrawiać siostrę
nie ma matki nie ma siostry
nie ma siostry
za chwilę moich słów nie będzie
a gwiazda będzie
świecić
dopóki nasza galaktyka
nie rozproszy się
w nicości
Moim zdaniem to jeden z piękniejszych wierszy poety. Jedność życia i nicości, natury rzeczy i tego „słowa”, które jest istnieniem poety. Wszystko przemija. Gwiazda pewnie także. Ale pozostaje gdzieś ta chwila, gdy dziecku matka pokazywała rozgwieżdżone niebo.
3.
Nie udawaj
że pragniesz przegryźć
grecki gest
dalekiego Agrygentu
że interesuje cię
kolumna sosny
rosnącej
przed twoim domem
że cię roztkliwia morze bzów
schodzących do Dniepru
ty szukasz tylko
twej nikłej
dawno zapomnianej
zarośniętej trawami
młodości
To znowu refleksja nad tym, co naprawdę ważne. Do kogo mówi Iwaszkiewicz: nie udawaj. Do siebie oczywiście. Do chłopaka z Ukrainy, który na zawsze w nim pozostał, mimo kultury, mimo zachwytu naturą, mimo Sycylii. Jest w Agrygencie, patrzy na greckie świątynie i pozostaje zawsze i boleśnie sobą. Siedemdziesięcioletnim poetą, który nie potrafi zrozumieć jak to się dzieje, że wypełnia go i uwiera dusza chłopca.
4.
Co tam w domu?
Deszczyk kropi
Psy szczekają
Wczesny zmrok
Krowy z pastwiska wracają
Ciężki ich krok
Nic z porfiru
Nic z purpury
Same drobne udręki
O Boże Boże
Jeśliś jest
Przyjmij moje dzięki
Znamy to? Znamy. Gdy byliśmy na Sycylii i gdziekolwiek indziej, nosiliśmy w sobie swój dom. Siebie. Tylko i aż. I to jest wielkie. Niepowtarzalne. Jak spojrzenie w gwiazdy pokazywane po matkę, ujrzane po raz pierwszy w życiu.
5.
cierpieć – nie mogę
kochać – nie potrafię
cały brzmieć muzyką
jak ul
kiedy mnie ktoś wycisza
pod naszymi stopami
paliły się niebieskie płomienie
morza
a teraz morze
odeszło
daleko
To ta przeszłość, która goni poetę. Tamten czas płomieni morza czy namiętności. Której już nie ma. Morze odeszło. Przeszłość cofnęła się jak błękitna fala. Jest pustka. Stoicyzm. Mądrość starości. Wyciszenie.
6.
(Serenada)
Buona sera, Gattopardo!
A ja jestem z Ukrainy,
U was tutaj żółte góry,
A tam pola i równiny.
Bzy rozrosły się krzaczasto –
A tu takie dziwne miasto,
Sztywne palmy i hibiskus,
W Monreale groźny Chrystus.
Rozsypały się pałace,
Nikt niczego nie pamięta,
Podaj mi swą mocną łapę,
Zgoda, ludzie i zwierzęta!
Noc stróżuje fioletowa
Z półksiężycem-halabardą,
Ciąży twoja senna głowa,
Buona notte Gattopardo.
Oczywiste nawiązanie do powieści znanej u nas pod tytułem „Lampart” (ostatnio „Gepard”) Lampedusy (i jako film z udziałem Burta Lancastera w roli księcia Saliny i dziko pięknej Claudii Cardinale). Książę-lampart to przeszłość dzikiej wyspy, pochodzi z porządku, który mija. Nic dziwnego, że żyjący w dwudziestowiecznej Polsce Iwaszkiewicz z nim się utożsamia, że go rozumie, że czuje się nim. Łączy ich wspólne doświadczenie – księcia z odchodzącego świata i chłopca z Ukrainy, ze świata, którego już nie ma. Lampartować w wieku XIX/XX znaczyło „hulać”. Przedwojenny „Słownik wyrazów obych” podaj, że lampart to przenośnie łobuz, birbant, hulaka, rozpustnik (dlatego nowe tłumaczenie tytułu powieści uważam za gorsze).
Przywołanego „lamparta” z poetą łaczy także doświadczenie przyrody: bujna w Palermo i bujna na ukraińskim stepie wywołuje wspólnotę odczuwania i pogodzenia się z życiem, odchodzenia w sen, w noc. Także groźny Chrystus ich łączy (ale to za dużo do wyjaśnienia). I jedność świata ludzi i zwierząt. Nikt niczego nie pamięta? Chyba jednak nie naprawdę.
Na zdjęciach: u góry Sycylia nietypowa – góry żółte (jak w Serenadzie), niżej: bujna roślinność z Palermo.
A kulinaria? U Lampedusy jest sycylijska zapiekanka z makaronu smakowicie opisana. Kiedyś do niej sięgnę!…