Zostało? Jest już suche? Nie martwmy się i nie zmuszajmy do udawania, że obeschnięte kawałki babki, placka drożdżowego czy biszkoptu smakują wspaniale. Są sposoby ich odświeżania, czy raczej wyczarowywania z nich nowych deserów. Polska kuchnia znała wiele takich sposobów. Nic dziwnego, była przecież znana z wypieku doskonałych ciast, które nawet weszły do kuchni międzynarodowej pod nazwą baba. Takie baby, wypiekane zwłaszcza na święta hurtowo, nieuchronnie się starzały. Dlatego popularna była kosmetyka, nadająca im drugą młodość.
W tym roku w dodatku kalendarz jest tak ustawiony, że sobota i niedziela stały się naturalnym dokończeniem świąt. Może odwiedzą nas goście? Dla nich, ale i dla siebie, warto nieco odświeżyć obeschnięte ciasta. Czyli resztki. Z tych resztek możemy wyczarować atrakcyjne desery do popołudniowej herbaty czy wieczornej lampki wina; wyjątkowo może być słodkie.
Zaczerpnęłam je z książeczki Marii Iwaszkiewicz „Gawędy o jedzeniu”. Mam wydanie z roku 1975, już piąte. Nakład wynosił 20 tysięcy! Dzisiaj już nawet bestsellerów w takim się nie drukuje. Widać, że książeczka była popularna, zapewne w czasach słusznie minionych sprzedawana spod lady. Czy więcej czytano niż dzisiaj? A może jednak mniej pozycji wydawano? Jedno pewne: książki były na pewno lepiej redagowane niże te dzisiejsze. A już taka książka, jak ta, to sama przyjemność. Jej się nie czyta, ją się tańczy, by sparafrazować stare redaktorskie powiedzenie. Do tego jest pożyteczna, zawiera porady mogące i dzisiaj się przydać. Jak te o nadawaniu ciastom drugiego życia.
Autorka się zwierza na początku swego kulinarnego felietonu (bo podstawą książki są felietony drukowane w „Przekroju”), że nie umie „nigdy dobrze wyliczyć, ile ciasta pójdzie w święta”. Stąd pomysły na desery, które z wyschniętych kawałków babki czy placka wyczarowują coś, co nazywa „desero-potrawami”. Dawne książki kucharskie takie desery, nierzadko podawane na ciepło, nazywały leguminami. Maciej E. Halbański w „Leksykonie sztuki kulinarnej” definiuje leguminę: to „słodka potrawa, zwykle mączna (budyń, kisiel itp.) podawana jako deser”. Do legumin należały i naleśniki, i słodkie omlety, i różne rodzaje ciast: strudle, serniki, szarlotki i różne ciasta z owocami, z kremem, z bitą śmietaną, ale także różne pianki, musy, ryż i kaszki na słodko, owoce zapiekane, smażone w cieście itd. Maria Disslowa, przedwojenna lwowska gospodyni, z której książki zaczerpnęłam powyższą wyliczankę do legumin zalicza także faworki i pączki. Są to inne ciasta niż baby, mazurki i torty (choć torty Sachera i hiszpański, bezowy, Disslowa umieściła wśród legumin). Na pewno powiedzieć możemy dwie rzeczy. Po pierwsze: leguminy były składnikiem obiadu, deserem, a więc słodkim akcentem kończącym posiłek. Po drugie: takich sycących i tuczących deserów dzisiaj się raczej nie podaje; często zastępują drugie danie, są podawane od razu po zupie, albo jako ciepłe danko do herbaty. I tak można podawać desery powstałe z proponowanych przez Marię Iwaszkiewiczównę sposobów odświeżania ciast. Cytuję je w całości, nadając im nazwy i opatrując własnym komentarzem.
Ciasto w cieście naleśnikowym
Podeschnięty placek kroimy na ładne kwadraciki. Smarujemy marmoladą i składamy po dwa, tak że tworzy tak zwany sandwicz. Przyrządzamy ciasto jak na naleśniki, maczamy w nim grzanki i obsmażamy na tłuszczu. Podajemy gorące, posypane cukrem pudrem.
Do ciasta naleśnikowego dodajmy sok wyciśnięty z pomarańczy i startą z niej skórkę (umywszy ją przedtem, chyba że była niepryskana). Dorośli mogą do ciasta wlać też trochę dobrego likieru pomarańczowego.
Słodka zapiekanka z ciasta
Kawałki ciasta, równo pokrajane, posypujemy nie za grubo cukrem i wstawiamy na chwilę do piekarnika. Po wyjęciu smarujemy gęstą marmoladą, z jabłek, śliwek, moreli itp., posypujemy migdałami i wstawiamy na chwilę do piekarnika.
Najlepiej gdybyśmy mieli migdały w płatkach. Zamiast nich można dać i posiekane orzechy. Ciasto umieszczamy w żaroodpornym naczyniu wysmarowanym masłem. Wstępne zapiekanie z cukrem nie jest konieczne, za to kawałeczki ciasta można skropić śmietanką lub mlekiem. Do tej zapiekanki można podać bitą śmietanę.
Ciasto odświeżone brzoskwiniami
Posypane cukrem grzanki [czy raczej kromki suchego ciasta] obsuszamy w piekarniku jak poprzednio. Na każdą grzankę kładziemy połówkę brzoskwini z kompotu [czyli z puszki], dobrze odsączoną z soku. We wgłębienie po pestce kładziemy trochę masła i cukru, czy jak kto woli – wiśnie z konfitury. Jeszcze na chwilę wstawiamy do piekarnika. Podajmy na gorąco. Zamiast brzoskwiń można wziąć morele albo śliwki.
Dodam, że i gruszki. Obok takiej zapiekanej grzanki można podać kulkę lodów. Cukier można wziąć brązowy. A zamiast brzoskwini – ananasa lub mieszankę owoców egzotycznych z puszki.
Grzanki z ciasta z sosem
Są to po prostu grzanki posypane cukrem [a więc przygotowane jak w Słodkiej zapiekance…]; tajemnica tego deseru jest w sosie. Gotuje się w tym celu szklankę słodkiego wina ze skórką cytrynową, korzeniami i cukrem. Po ugotowaniu wkłada się łyżkę marmolady owocowej – bardzo słodkiej, miesza i tym sosem polewa grzanki na półmisku.
Na mój smak, trochę za dużo tego cukru! Miarkujmy się. Ciasta i tak są słodkie. Podanie ich jako leguminy – może warto przywrócić tę zapomnianą nazwę? – pomoże się uporać ze słodkim nadmiarem. Święta, święta i już po.