Egzotyka w sałatce

Połączyłam mango i awokado z krabem w jednej sałatce. Była przebojem niedawnych nostalgicznych Imienin, obchodzonych w gronie przyjaciół. Egzotykę możemy dzisiaj sobie fundować, gdy tylko chcemy. A było inaczej. Smak mango poznałam w latach 70. (środkowy Gierek, epoka szaleństw dewizowych na kredyt), gdy do sklepów „rzucili” puszki z sokiem o smaku mango. Potem puszki zanikły, a pod koniec dekady sklepy w ogóle zaczęły pustoszeć, także w zakresie produktów podstawowych. Awokado z kolei pojawiło się dopiero w latach 90. Gdy świat naszych zakupów uwolnił się, jak i nasze myśli, gazety, książki, filmy.

Dzisiaj mango i awokado możemy kupić w warzywniakach dużych sklepów, nikogo nie dziwią, choć może nie każdy je kupuje. Nie musi. Ale warto poznać ciekawe smaki. Choć raz przyrządzić coś, czego w naszym domu nie było. A ja, dodatkowo, wypatrzyłam na stoisku rybnym kraba. Kiedyś go już przyrządzałam, co można znaleźć na blogu. Ponieważ ten miał mięso rozpadające się, nie zwarte, dodałam go do sałatki. I to była słuszna decyzja!

Sałatka z awokado i mango z krabem po mojemu

2 awokado Hass
mango
krab
2 cebule czerwone
kilka rzodkiewek
sok z cytryny
sos majonezowy ziołowy
pieprz z papryką


Owoce obrać ze skóry, usunąć pestki, miąższ pokroić w kostkę. Awokado skropić sokiem z cytryny. Cebule pokroić w drobniutką kostkę. Wymieszać. Wyjąć mięso kraba z pancerza i szczypców.

Domieszać kostki rzodkiewki. Wymieszać z sosem majonezowym i do smaku z sokiem z cytryny.

Sałatkę posypać pieprzem z papryką. Schłodzić, ale kwadrans przed podaniem wyjąć z lodówki.

Danko łatwe do przyrządzenia, szybkie, nie najtańsze (awokado zwykłe jest tańsze od tych ciemnych odmiany Hass, o wyrazistszym smaku), bardzo smaczne. Do podania z pieczywem raczej pszennym, ale może komuś zagra i z razowcem? A kto nie ma kraba, może użyć łatwiejszych do kupienia krewetek. Mogą być te małe, grenlandzkie.

Awokado znalazłam w opisie pewnej uczty – bo nie było to zwykłe przyjęcie – opisanej przez emigracyjnego poetę i pisarza Andrzeja Chciuka (1920–1978). Zamieszkał w Australii. Tam gościł Artura Rubinsteina, razem z jego żoną, co skrupulatnie opisał na łamach londyńskich „Wiadomości”, z którymi wówczas współpracował. I wybitny pianista Artur, i jego żona Nela, z domu Młynarska, córka wybitnego dyrygenta Emila Młynarskiego, byli smakoszami. Dlatego uczta dla nich była przygotowana wyjątkowo starannie. Tak i opisana. Sam Chciuk musiał być smakoszem nie lada! A wydarzyło się to w roku 1972.

Menu tworzone było pod Mistrza Artura.

Dalej poeta opisał i awokado z zagadkową trembulką na końcu. Z internetu się dowiedziałam, że to kresowe określenie… szczypiorku. Jak melodyjnie brzmi!

Menu tego skromnego posiłku nie było wcale klasyczne, przyznaję, ale musiałem je dostosować do ciągotek kulinarnych gościa. Toteż na uwerturę, czy na preludium albo zakąskę było avocado z ostrym sosem jaki, na cześć gościa, ochrzciłem à la Rubinstein. Avocado, to przysmak nie z tej ziemi, jarzyna wyglądająca jak duża gruszka, a jak śliwka posiadająca pestkę wielkości kasztana, sama w sobie ma miąższ dosyć mdły, toteż wymaga czegoś ostrzejszego, aby dopiero to wszystko razem, przeniknąwszy się smakowo, zmieniło podniebienie w podniebie.

Avocado miało więc dziurę po pestce wypełnioną sosem vinegrette z dużą ilością krewetek, i trochę śledzika z cebulką drobno posiekanego, i ząbeczek czosnku, i jajeczko na twardo z majonezikiem bez lipy i nie z puszki, a według recepty Berty Markiewiczowej, i kilka kropelek koniaku Otard, i korniszonek (polska gastronomia w ustach kelnerów lubi zdrobnienia w nomenklaturze), i trembulkę kupioną u starego Rabinowicza na St. Kildzie, który dowiedziawszy się, że to dla Rubinsteina, płakał z zachwytu i głosem drżącym z przejęcia wołał przez przepierzenie swego badylarskiego o sklepu do swej żony:

– Buba, sam pan Rubinstein, słyszysz? sam pan Rubinstein pójdzie zjeść nasze trembulkis…

Odeszli ludzie, pozostały wspomnienia. Także smaków.

2 komentarze Dodaj własny

  1. Magda pisze:

    Nie wiem czy ukazują Ci się moje komentarze, ale czytam regularnie i proszę wciąż o więcej! Tak wysmakowanego, i gastronomiczne i kulturalnie bloga próżno szukać po sieci. Uwielbiam Twoje słowo pisane.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Sto Smaków Aliny pisze:

      Komentarze się ukazują i bardzo mnie cieszą. Dziękuję!!! Dopingują mnie do pisania:)

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s