Sklepy rybne w pobliskim Le Grau d’Agde już opisywałam. Ale jest ich wiele także we wszystkich okolicznych miasteczkach, nawet tych nie leżących wprost nad morzem. Niektóre czynne są nawet w niedzielę, co stwierdziliśmy podczas wycieczki do uroczego i pięknie położonego Pézenas, znanego dzięki Molierowi, który wraz ze swoją trupą tu występował. Może dlatego, że w wieku XVII miasto było siedzibą królewskich gubernatorów i stolicą Langwedocji.
Podobno nazwę miasta wyprowadza się od starszej Piscenae, pochodzącej z kolei od łacińskiego określenia stawu rybnego (piscenis). Przekazy mówią, że niegdyś za pałacem gubernatora był właśnie taki zarybiony staw. Dzisiaj sprzedaje się w tych wszystkich sklepach i budkach ryby morskie. Oraz ostrygi pochodzące z ogromnych hodowli, znajdujących się głównie obok Sète, w słynnym jeziorze Thau, drugim co do wielkości jeziorze Francji.
Ostrygi stąd, sprzedawane jako huitres de Bouzigues, od nazwy miejscowości, w której zaczęto ich hodowanie, też oczywiście jedliśmy. Opiszę je kiedy indziej. Dzisiaj jeszcze większe dziwowisko dla polskiego podniebienia: ośmiornica. W Warszawie kupowałam ośmiorniczki mrożone. Zdrobnienie nieprzypadkowe w porównaniu z rzetelną ośmiornicą z tutejszego stoiska.
Przyrządziłam ją według przepisu, który znalazłam w kupionej tu książce, bardzo sympatycznej, o kuchni lata. Jak zwykle, przepis nieco zmieniłam, dopasowując do warunków.
Spaghetti z ośmiornicą
duża ośmiornica
oliwa
natka pietruszki
czosnek
skórka starta z cytryny (limonki)
białe wino wytrawne
spaghetti
sok z cytryny
Ośmiornicę oczyścić i pokroić lub poprosić sprzedawcę, aby to zrobił. Zamarynować z natką i skórką z cytryny.
Na patelni rozgrzać oliwę, smażyć kawałki macek, mieszając. Podlać winem, posypać natką i skórką cytryny. Dusić z 15 min., aż będą miękkie. Jak wszystkich owoców morza, nie trzymać na ogniu za długo.
Ugotować makaron, koniecznie al dente. Dorzucić do niego ośmiornicę, poddusić razem ze dwie minuty. Podawać posypane natką, z wyciśniętym sokiem z cytryny.
To włosko-francuskie danie zjedliśmy z rukolą. Ponieważ ośmiornicę na patelni podlewałam sauvignon blanc z Pézenas, także my podlewaliśmy nasz obiad tym winem, kupowanym en vrac, czyli nalewanym wprost z beczki do butelki, przyniesionej ze sobą lub użyczonej przez sprzedawcę. Smakuje znakomicie. Oczywiście schłodzone. Kto chce, może przyrządzić szprycer, rozcieńczając wino gazowaną wodą. Znakomicie gasi pragnienie.
Popijając winko, zagryzając zezetką (wpis poprzedni), w pamięci mamy przydrożne winnice, których tam, na szczęście, sporo. Uroda Langwedocji pozostaje nam w pamięci, no i na zdjęciach.