Niedziela. Leniwa jak każdy tu dzień powszedni. Plaża. Słońce. Błękit nieba. A może wysilić się i podać obiad trzydaniowy? Tak zrobiłam. Warzywa i tutejsze owoce są jego podstawą. Tam, gdzie przebywam, staram się gotować z produktów lokalnych. A obok darów morza i wina Langwedocja słynie właśnie i z darów ziemi.
Nasz obiad składał się z przystawki, dania głównego i deseru. Był jednak lekki, w sam raz na cieplejszy dzień. Oczywiście, nie chciałam spędzać przy kuchence za dużo czasu. Morze zawsze mnie woła! Większość czynności wykonałam wcześniej. No i, rzecz jasna, wszystko pomyłam, aby na koniec tylko wykończyć danie główne. Przystawka i deser były zimne, z lodówki.
Karczoch z sosem campingowym po mojemu
Dla 2 osób
karczoch
połówka cytryny
Na sos:
crème fraîche
majonez
natka pietruszki, posiekana
czosnek, roztarty lub drobniutko posiekany
pieprz
Karczocha czyli artyszoka przygotować do gotowania: odciąć łodygę i, najlepiej nożyczkami, końcówki liści. Od razu po przycięciu świeżo przycięte miejsca smarować cytryną. Nie powinny ściemnieć. Zagotować wodę tak, aby sięgała nie wyżej niż do połowy karczocha; raczej jej dać mniej. Osolić, dodać nieco białego wina. Wstawić warzywo łodygą do góry, gotować z kwadrans. Najlepiej gotować je na parze, ale w campingowych warunkach nie zawsze się tak da.
Sos przyrządzić mieszając wszystkie składniki. Zamiast czosnku można wziąć szalotkę albo dymkę ze szczypiorem lub świeże zioła. Zamiast pieprzu – jakąś przyprawę. Gdy brak śmietany wziąć sam majonez – i na odwrót. Sos powinien być gęsty, schłodzony.
Karczocha po ugotowaniu odsączyć, przeciąć na pół. Schłodzić. Przekroić na dwie połowy, wyjąć włoski znad najcenniejszej warstwy dna, czyli serca karczocha. Wstawić wraz z sosem do lodówki. Wyjąć przed podaniem.
Gdy nie mamy składników na sos śmietanowo-majonezowy, podajmy warzywo z oliwą albo z sosem winegret i, ewentualnie z posiekanym czosnkiem. Nie podaję, ile czosnku wziąć, bo każdy ma swoją miarkę.
Danie główne podgotowałam wcześniej, ale wykończyłam tuż przed podaniem. To było risotto. Przygotowane w warunkach campingowych. I je opiszę.
Risotto z kurczaka i melona po mojemu
Dla 2 osób
3/4 szklanki ryżu arborio lub innego okrągłego
sól
oliwa
cebula
1–2 piersi kurczaka, pokrojone w paseczki lub kostkę
zioła prowansalskie lub inna przyprawa
pół małego melona, pokrojonego w kostkę
natka pietruszki lub świeże zioła
białe wino wytrawne, bulion z kostki lub woda
masło lub crème fraîche
starty ser
Na patelni, w której będzie przyrządzane risotto, rozgrzać oliwę, ew. z łyżką masła, usmażyć kurczaka, natartego wcześniej przyprawami, np. ziołami prowansalskimi. Posolić go i zdjąć z patelni, odstawić.
Ponownie rozgrzać oliwę, wrzucić cebulę pokrojoną w drobną kostkę, zeszklić ją. Do cebuli dodać ryż, smażyć, aż każde ziarnko będzie otoczone tłuszczem. Teraz można odstawić patelnię, przykryć ją i – iść na plażę. Kurczaka i melon zostawmy w lodówce lub pod przykryciem. Risotto wykończymy przed podaniem.
Rozgrzać ponownie pozostawiony ryż, dodać do niego kurczaka, podlać białym winem (zamiast niego można zastosować wywar warzywny lub drobiowy albo samą wodę). Gotować jak zwykle, w miarę potrzeby dolewając płynu; jeżeli będzie to tylko woda lub wino, warto ryż posolić. Po 20 minutach, gdy ryż będzie miękki ale jędrny, wmieszać starty ser, dodać kostki melona i natkę lub zioła. Na końcu warto wmieszać w ryż łyżkę masła lub crème fraîche. Podawać natychmiast.
Deser także przygotowałam wcześniej i czekał w lodówce. Nie był wymyślny, ale prezentował się niezgorzej. Do niego można dać filiżankę espresso, a może jakiś likier?
Szaszłyczki z owoców z prostym sosem
pół melona
kilka truskawek
crème fraîche lub gęsta śmietana
rozgniecione truskawki lub dowolne: galaretka, dżem, marmolada
ew. cukier
Na patyczki do szaszłyków (zamiast gotowych można ustrugać z drewna lub użyć zdrewniałych łodyg np. rozmarynu; ozdobi deser zieloną kitką) nadziać na przemnian kostki melona i połówki truskawek. Pozostałe truskawki rozgnieść ze śmietaną na sos. Można go osłodzić. Zamiast owoców można wziąć jakiś słodki przetwór owocowy; ja użyłam dżemu z mandarynek, nazywanego korsykańskim.
Kto ma lody, najlepiej niech się nie bawi w przyrządzanie nawet tak prostego sosu, lecz je poda do szaszłyczków. Oczywiście, można je przyrządzić z kombinacji różnych owoców. Do deseru podałam tutejsze ciasteczka. Pochodzą z Sète, a ich nazwę widać na zdjęciu. My mówimy na nie zezetki.
Jak widać, niedzielny obiad dał się przygotować i szybko, i na raty. Z ograniczeniem naczyń, aby jak najmniej zmywać.