Spaghetti z PRL-u

W kwestiach kulinarnych tygodnik „Stolica”, jak się wydaje, postępował stale za „Przekrojem”. W roku 1962 donosił: W sklepach spożywczych pokazał się ostatnio makaron w formie bardzo długich nitek. Wyprodukował go nasz przemysł spożywczy według specjalnej włoskiej receptury – pod nazwą „Spaghetti”. Gotuje się go tak, jak każdy inny makaron, to znaczy: wrzuca się go do gorącej (osolonej) wody, a gdy już jest miękki, zestawia się z ognia i dolewa troszeczkę zimnej wody. Do tego to makaronu Włosi dodają przecier pomidorowy i tarty parmezan.

Według recept włoskich przygotowywany jest także makaron w formie kolanek, muszelek i tzw. galanterii.

Zimną wodę dolewano w celu tzw. zahartowania makaronu. W istocie był on robiony ze zwykłej mąki pszennej, a nie z tej z pszenicy durum (twardej). W gotowaniu się więc musowo rozklejał. Nie było raczej szans na ugotowanie go al dente. Przelewanie zimną wodą miało owemu rozklejaniu zapobiegać.

Czym była owa „galanteria” makaronowa – nie wiem, może ktoś wie?

No i ów przecier pomidorowy zamiast sosu… A kto wtedy znał tarty parmezan?

Na koniec cena: spaghetti kosztowało 7.80 zł za pół kilo. Inne makarony były po 7.50.

Dodaj komentarz