Śniadanie wielkanocne zjedzone, teraz dojadamy to, co z niego pozostało. A zwykle pozostaje dużo. Jednak, gdy na poniedziałkowym obiedzie spodziewamy się gości, poniedzielne resztki nie wystarczą. Podamy je na przystawkę. Pewnie będą to wędliny, może sałatka jarzynowa, jajka na twardo. A zupa? U nas, oczywiście, żurek. Ale w wersji bogatej, mięsnej, gotowany na wywarze z gotowania szynki, ale i na solidnej porcji włoszczyzny, z suszonym grzybkiem. Na własnoręcznie ukiszonej mące żytniej. Kiedyś trzeba jej było szukać na bazarze, teraz można ją dostać w każdym większym sklepie. Jeżeli mąki nie ukisiliśmy, kupujemy do niej wywar gotowy, w butelce. Żurek dodatkowo zaprawiam solidną łyżką chrzanu. Pływają w nim talarki białej kiełbasy lub paseczki szynki, no i są ćwiartki jajek na twardo. Jego szarość ubarwia zielony koperek. A co podać na drugie danie? Tradycyjnie piecze się wielkanocnego indyka. Staropolska kuchnia znała wiele sposobów jego nadziewania: od francuskiego z kasztanami, po farsze pasztetowe, zwykle z dodatkiem cielęciny. Nadziewano przy tym nie indyczą tuszkę, ale podgardle, dzięki czemu podczas pieczenia nie wysychało białe mięso piersi.
Takiego indyka miałam zamiar kupić. Ale gdy już robiłam przedświąteczne zakupy, wymyśliłam inny sposób na podanie drobiu. Nie tylko indyka. Obok jego udek i podudzi, kupiłam kacze nóżki i podudzia kurczaka. Każde przyprawiłam inaczej, ale wszystkie upiekłam razem.
Udka indyka, kaczki i kurczaka pieczone razem po mojemu
udka i podudzia indyka
gotowa przyprawa quatre épices (gałka muszkatołowa, cynamon, goździki i pieprz)
sól perska
udka kaczki
skórka starta z pomarańczy
gotowa przyprawa ze skórki cytrynowej i pieprzu
sól cypryjska
udka kurczaka
majeranek
czarna sól hawajska
masło klarowane
czarny pieprz z młynka
likier Triple Sec lub inny pomarańczowy
1 pomarańcza
zioła świeże: rozmaryn, mięta, majeranek lub oregano
Kolejne udka i podudzia przyprawiamy inaczej. Indycze natrzeć solą i przyprawą.
Udka kaczki natrzeć startą skórką pomarańczy, przyprawą i solą.
Podudzia kurczaka natrzeć solą i majerankiem (kto chce zaostrzyć, może użyć pokruszonej papryczki lub sypkiej papryki ostrej).
Udka kolejno obsmażyć na roztopionym maśle, zaczynając od indyczych. Przełożyć do brytfanki. Tłuszcz z patelni zalać dwiema łyżkami likieru i ew. odrobiną wody, płynem rozprowadzić pozostałości po smażeniu. Wlać na udka, popieprzyć. Wstawić do piekarnika, piec pod przykryciem około godziny, aż indycze będą miękkie. Odkryć, obłożyć świeżymi ziołami (indyka rozmarynem, kaczkę – miętą, kurczaka majerankiem lub oregano), dołożyć fileciki pomarańczy, dopiec 10–15 minut pod opiekaczem, aż skórka zrobi się chrupiąca.
Tyle nasze święta. Syte, z nutką oryginalności, na ogół pogodne. Nie zawsze były takie bogate. Przed wojną, gdy Polska po latach zaborów, po światowym kryzysie, wychodziła z prawdziwej biedy i coś w końcówce lat 30. w jej gospodarce się ruszało, święta stawały się coraz bardziej dostatnie. Widać to po felietonach Elżbiety Kiewnarskiej z w „Kuriera warszawskiego”, ale zwłaszcza po kolejnych latach ilustrowanego tygodnika „As”. Co roku (a ukazywał się od roku 1935) organizował on wśród czytelników konkurs na najpiękniej przystrojony stół ze Święconym. Może pokażę go za rok…
To wychodzenie z biedy dramatycznie przerwała wojna. Zrujnowany kraj dźwigał się po niej mozolnie, w okowach gospodarki planowej, w ramach związku z „bratnim” ZSRR. Znowu Polska wychodziła na prostą, ale do bogatszych krajów Europy Zachodniej zaczęła dołączać krok po kroku po przełomie roku 1989. Po krachu gospodarki planowej w latach 80., którego przejawem najbardziej widocznym dla rodzin było wprowadzenie kartek na niektóre produkty.
Aby zrozumieć wysiłek naszych przodków, naszych dziadków i rodziców, aby robić wszystko, by go nie marnować, postanowiłam zamiast coraz dostatniejszych stołów z „Asa” pokazać czasy tużpowojenne. Jako przestrogę! A także historyczną ciekawostkę z wtorku 16 kwietnia 1946 (zaciekawią zapewne jubilatkę spod tej daty; niedługo przyjmie życzenia i ode mnie!). W owym powojennym bardzo ubogim roku Wielkanoc była wyjątkowo późna. A przygotowania do niej stanowiły prawdziwe wyzwanie. Cieszono się jednak samym życiem i pokojem. Znów dźwigano kraj i swoje rodzinne domy. Jak? Z zapałem i z… pomocą UNRRA. Ta międzynarodowa oragnizacja (United Nations Relief and Rehabilitation Administration, czyli Administracja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy) została utworzona w Waszyngtonie już w roku 1943. Od roku 1945 działała w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych. Dostarczała zniszczonej Europie pomocy, której nie można było przecenić. Ratowała po prostu życie, wspomagając zarówno ludzi, jak i gospodarczy krwiobieg krajów zniszczonych wojną. W tym Polski. W latach 1945–1947 dostarczyła Polakom 2 miliony ton różnych towarów. Żywność stanowiła jej ułamek, bardzo jednak się liczący, chyba najbardziej dostrzegany przez obywateli rodzącej się Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. O czym świadczy, że dary te pieszczotliwie nazywano pochodzącymi do „cioci Unry”. Słowa ówczesnej śpiewanki brzmiały: Ciocia „Unra z wujem Usem, przyjechali autobusem”.
Ślad tego pozostał w ówczesnej prasie. Na przykład w wychodzącej od roku 1944 w Lublinie „Gazecie Lubelskiej”, która usiłowała być „niezależnym pismem demokratycznym” i istniała do roku 1947.
Miała kącik dla pań. Jest dla nas źródłem bardzo ciekawych i pouczających informacji o tych niełatwych czasach. Kto chce zrozumieć nasz kraj, powinien czytać stare jego gazety. Wiele mówią o nas samych, o naszych rodzinach i ich życiowej drodze. O nadchodzących świętach w Wielkim Tygodniu pisała dziennikarka podpisująca się Ciocia Ada. Nie była oderwana od rzeczywistości, radziła, jak sobie poradzić w naprawdę trudnych czasach. Obyśmy już nie musieli korzystać z takich porad!
Zbliżają się święta – niejedna gospodyni na pewno jest w kłopocie co to upiec na to święta? a jednak trzeba coś zrobić – szczególnie dla dzieci, przecież te maleństwa czekają tylko na to, aby mamusia coś słodkiego zrobiła. Ale co?
Otóż ja wam dopomogę. Mamy przecież paczki UNRRA, w niektórych są orzeszki amerykańskie, czekolada mielona, pudding, dżem (jame [!]), a nawet z herbatników znajdujących się w paczkach można coś upiec, jeżeli coś niecoś dołożymy.
TANI PASZTET
Pól kg wątróbki, 20 dkg słoniny, jedna moczona bułka i zawartość mięsa z puszki UNRRA.
Zrumienić lekko dwie duże cebule i włożyć do niej wątróbkę i dusić około dwudziestu minut, słoninkę ugotować na miękko. Gdy wątróbka wystygnie, przepuścić przez maszynkę (3 razy) wraz z mięsem z puszki i wyciśniętą bułką i sosem, który pozostał z wątróbki. Słoninkę pokrajać w kostki – dodać trzy żółtka, soli i pieprzu do smaku, pianę z pozostałych białek i wszystko razem wymieszać, wyłożyć do wysmarowanego rondla i wstawić do duchówki – piec około jednej godziny.
MAZUREK CZEKOLADOWY (nie pieczony)
Przede wszystkim trzeba przygotować cztery wafle. 20 kg masła, 20 dkg cukru i dwa żółtka utrzeć na pianę, następne wsypać czekoladę UNRRA i wszystko razem ucierać jeszcze z 10 minut Wafle powinny być kwadratowe, dwa położyć ściśle obok siebie na deszczułce lub białym papierze, rozsmarować na nich połowę masy, przyłożyć znowu dwoma waflami i znowu posmarować pozostałą masą szerokim, maczanym w gorącej wodzie nożem, aby mazurek miał gładki i ładny wygląd. Można ugarnirować np. siekanymi orzechami i postawić w chłodnym miejscu.
MAZUREK Z ORZESZKÓW AMERYKAŃSKICH
Przede wszystkim orzeszki trzeba oczyścić z łupinek, jest to rzecz bardzo łatwa, całkiem po prostu wziąć garść orzeszków, potrzeć lekko drugą ręką, kilka razy dmuchnąć i łupinki ulecą w powietrze. Czyściutkie orzeszki przepuścić przez maszynkę. Oddzielnie utrzeć do białości 6 żółtek z 20 dkg cukru, dodać zapachu, waniliowego, wsypać zmielone orzeszki, utrzeć cztery herbatniki na tarce i też wsypać, z pozostałych białek ubić tęgą pianę i wszystko razem lekko wymieszać, rozsmarować na przygotowane przedtem ciasto kruche i wstawić do dachówki. Ciasto kruche: ćwierć kg mąki wyrobić rękoma z 15 dkg masła lub smalcu, dodać dwa żółtka i kwaśnej śmietany lub mleka tyle, ile ciasto zabierze, uważać aby nie było za twarde – dodać pół paczki proszku do pieczenia lub sody oczyszczonej – ciasto dobrze wyrobić, cienko rozwałkować, położyć na posmarowaną blachę, rozsmarować wyżej wymienioną masę orzechową i wstawić do duchówki. Piec około pół godziny.
Na kolumnie dla pań nie mogło zabraknąć porad zdrowotnych i kosmetycznych. Podpisała je Irena Lorencowa. Czyżby była to żona Stanisława Lorentza, historyka sztuki i dyrektora Muzeum Narodowego (od roku 1935)? Profesor w Lublinie się pojawił w styczniu 1945 roku. Jest to więc prawdopodobne.
A jakie zalecenia dla pań miała gazeta w roku 1946?
[…] Przed wojną każda prawie instytucja społeczna organizowała dla swoich członków świąteczne wywczasy, we dworach, pensjonatach i uzdrowiskach, gdzie za niewidką opłat można było naprawdę wypocząć i nabrać sił. Dzisiaj nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki wypoczynek. Polecam przeto dużo ruchu na świeżym powietrzu. Spacer, powiedzmy za miasto w dzień pogodny, dobry dwugodzinny marsz, aż do uczucia przyjemnego zmęczenia. Skóra nabierze koloru, ożywi się, krew będzie szybciej krążyć, płuca oczyszczą się – a rezultat: dobry sen, apetyt
jeszcze lepszy. Ludzie, którzy używają dużo ruchu na powietrzu, są beztroscy i weseli.
Szybko miną te krótkie dni świąteczne; a jeśli dobrze wykorzystamy je, to praca, do której wrócimy, wyda się nam łatwiejsza, a problemy życiowe prostsze.
Życzę Paniom „Wesołych świąt” i wstrzemięźliwości.
Nic dodać, nic ująć. Dopisuję się do życzeń. A po obiedzie – wyruszam na spacer!