Jest w maju kilka popularnych dat. Kto ma Zosię albo majowego Stasia, może się zapozna z propozycją ich słodkiego uczczenia. Z życzeniami słodkiego roku, oczywiście!
Tak się złożyło, że rok temu dla jednego ze Stanisławów szykowałam tort bezowy, czyli kolejną wersję ostatnio popularnej Pavlovej. Ciasta wymyślonego podobno w Australii dla uczczenia primabaleriny znanej i bardzo kochanej w latach dwudziestych XX wieku; zmarła młodo ku żalowi wielbicieli.
Przy tym, było wiadomo, że bezowa podstawa ciasta była znana na długo przed tym zanim je wynalazł australijski wielbiciel; chociaż w nieco innej wersji. Bo to właśnie po prostu beza, czyli zapieczona masa z ubitych na sztywno białek. Okrągłe placki układane jeden na drugim (najlepiej od największego do najmniejszego), przekładane bitą śmietaną, nazywano z jakiegoś powodu tortem hiszpańskim. Był bardzo dekoracyjny. Cukiernik z Australii, nieznany mi z nazwiska, upiekł placek jeden lub dwa, przełożył je także bitą śmietaną, ale nowatorsko przybrał świeżymi owocami – truskawkami i kiwi – oraz podał podziwianej tancerce Annie Pawłowej podczas jej australijskiego tournée. Tak powstała Pavlova.
A ja natrafiłam na jeszcze inny rodzaj ciasta pieczonego z ubitych białek. I w dodatku był to mazurek. W tym roku podczas świąt wielkanocnych nastawiłam się na mazurki inne niż zwykle. Przypomnę: jeden był lodowy. A drugi właśnie bezowy.
Dzisiaj dedykuję ten mazurek – albo placek bezowy, bo mazurki kojarzą się tylko z Wielkanocą – wszystkim majowym solenizantom. Przepis na bardzo podobny, choć ograniczony do samej bezowej podstawy, znalazłam w „Bluszczu” z roku 1905. Wtedy, zdaje się, kulinarnie współpracowała z tygodnikiem Marta Norkowska, choć porady były niepodpisane. Trochę mnie to zmartwiło, bo myślałam, że jestem bardzo oryginalna podając mazurek bezowy, ale znów się okazało, że „wszystko już było”, jak rzekł Ben Akiba, a śpiewali potem przez kilka lat aktorzy w najlepszych latach telewizyjnego kabaretu Olgi Lipińskiej.
Białek 30 ubić na pianę, wsypać w nią w czasie bicia 2 funty miałkiego cukru, pół laski utłuczonej wanilii. W doskonale ubitą pianę wyspać, pudrując z lekka, kwaterkę mąki kartoflanej, a gdy już dobrze zmieszane złożyć w płaski rondel wysmarowany masłem i wysypany bułeczką. Piec przez 5 kwadransy [!], wyjmować po zupełnem wystudzeniu.
Funt to niecałe pól kilograma, kwaterka to 1/4 litra. Jak widać, ten mazurek miał formę okrągłą. Ów rondel to tortownica. Ale ja upiekłam mazurek prostokątny. I w dodatku go inaczej zaaranżowałam. Trochę w stylu Pavlovej. Oczywiście, kto chce, może podać mazurek czy placek bez dodatku owoców. Choć z nimi ma więcej uroku, bo i pięknie zdobi stół.
Mazurek albo placek bezowy à la Pavlova
6 białek
4 łyżki mąki ziemniaczanej
1/2–3/4 szklanki drobnego cukru
łyżeczka octu z białego wina
płatki migdałów
maliny mrożone
cukier brązowy
woda różana lub likier różany
łyżka mąki ziemniaczanej
listki świeżej melisy
śmietana kremówka 36 proc.
cukier
ekstrakt wanilii
Ubić pianę z białek, pod koniec dodawać stopniowo cukier i łyżeczkę octu. Wymieszać z mąką. Piec w piekarniku nagrzanym do 100 st. przez godzinę, a nawet dwie (czas zależy od grubości bezy). W połowie pieczenia na placek nałożyć płatki migdałów. Po upieczeniu bezę zostawić w piekarniku nawet na pół godziny.
Maliny posypać brązowym cukrem, zalać wodą różaną lub likierem, rozmrozić. Sok odlać. Spróbować, czy dość słodki. Łyżkę mąki ziemniaczanej wymieszać z łyżkę, dwiema, soku. Pozostały zagotować, wlać rozprowadzoną mąkę, mieszać aż się zagęści (gdyby był za wodnisty, można dodać drugą łyżkę mąki; tę rozprowadzić najpierw wodą różaną).
Śmietanę ubić z cukrem i wanilią (najpierw na niskich obrotach miksera; cukier dodawać stopniowo, zwiększając obroty).
Tuż przed podaniem na wystudzoną bezę nałożyć śmietanę, przez środek polać sosem malinowym, przybrać listkami melisy. Pozostały sos podać oddzielnie w sosjerce. Może być zimny, może być letni.
Placek bezowy można upiec wcześniej, nawet poprzedniego dnia. Wtedy też można rozmrozić maliny, zasypując je cukrem. Przed przyjściem gości ubijamy śmietanę i wstawiamy ją do lodówki. Przygotowujemy sos malinowy. Tuż przed podaniem, na placek nakładamy śmietanę i ozdabiamy placek malinami oraz listkami melisy. Wnosimy na stół od razu. Powiem jeszcze tylko, że goście będą zachwyceni. A i solenizant bardzo nam podziękuje.