Kasza górą

Bardzo zdrowa. Zwłaszcza dla tych, którzy prowadzą siedzący tryb życia. Pożywna, tzn. wystarczy zjeść mało, aby się nasycić. Smaczna, gdy ją odpowiednio przyrządzić.

Kto się stołował kiedykolwiek w peerelowskich barach tzw. mlecznych ten wie, że potrawą, która miała wyjątkowo korzystny stosunek jakości do ceny, była kasza. Trudno ją spaprać ze szczętem. Można za bardzo rozgotować, ale są tacy, którym właśnie taka odpowiada. Inni wolą zdecydowanie sypką i jędrną. Sposób gotowania trzeba więc dopasować do swojej potrzeby. I podawać kaszę często. Zarówno jako samodzielne danie, jak i jako dodatek do warzyw i mięs. Z kasz powstają znakomite desery, ale to już inna melodia, do zagrania kiedy indziej. Na razie: kasze na słono. Obiadowe lub kolacyjne.

Zdecydowanie polską kaszą jest gryczana, na Kresach zwana hreczaną. Także jęczmienna (bardzo ją lubię), z prosa (to jagły), z orkiszu, z tatarki i z wielu innych, zapomnianych dzisiaj kompletnie roślin, które teraz się często uważa za chwasty. Żywiły one naszych przodków, zanim się na nasze ziemie wprowadziły ziemniaki. Czyli praktycznie do połowy wieku XIX! Ekspansja kartofla była zdumiewająco szybka. Prostszy w uprawie, wydajniejszy, stosunkowo dobrze przechowujący się przez zimę, łatwiejszy w obróbce niż kasza. Do tych kasz powinni jednak powrócić nasi miłośnicy slow foodu. Temat bardzo ciekawy, powodzenie murowane, a pewnie i sukces eksportowy, gdyby takie kasze z chwastów dobrze zareklamować.

O wartości kasz pisała propagatorka zdrowego żywienia z lat 70. i 80. minionego wieku Irena Gumowska. Zacytuję ją: „Wartość kaloryczna kasz jest duża. W 100 g dostarczają około 350 kalorii. Wartość odżywcza też nie jest błaha. Mają około 10 g białka w 100 g i około 1 do ponad 3 g tłuszczu. Są bardzo zasobne w sole mineralne: potas, wapń, żelazo, fosfor, magnez i różne mikroelementy. Witamin mają niewiele, ale dużo witaminy B1, czasem trochę B2 i E. Ze względu na pożywność i sole mineralne są obecnie [lata powyżej] obecnie bardzo lansowane na Zachodzie (…) Dziś są coraz modniejsze”. To fakt, zdrowy i dzisiaj. Kasze wracają wraz z modą na kuchnie regionalne i na zdrowe jedzenie.

Dzisiaj są sprzedawane w wygodnych torebkach i opatrzone sposobem przygotowania. Nie ma co więc podawać dokładnych instrukcji. Gdy piekę mięso lub drób, kaszę podaję z sosem spod nich. Można do niego wkroić grzyby, gdyż wszystkie kasze je wprost kochają. Dobrze także znoszą  dodatek warzyw dodanych do sosu. Na zdjęciu to widać.

A jako ilustrację do tematu polskich kasz, podaję przepis z „Kuchni Uniwersalnej” Marii Monatowej. Wydał mi się najciekawszy z tych, które wyczytałam także w innych starych książkach; pisownia, jak zwykle, oryginału:

Knysz

Jestto potrawa czysto ruska z kaszy hreczanej lub kaszki krakowskiej. Pół litra kaszy ugotować na sypko i wypiec w rurze, dodawszy do niej dwie łyżki smalcu gęsiego i tyleż skwarków zasmażonych z drobno usiekaną cebulą. Jeżeli niema gęsiego, można dać tyleż stopionej słoniny. Przedtem już przygotować ciasto strudlowe (…), wyciągnąć na obrusie, skropić roztopionem masłem, roztrzepać po niem kaszą, zwinąć lekko i ułożywszy w rondlu wysmarowanym masłem i wysypanym bułką, wypiec w piecu. Podać można do knyszu sos buljonowy, grzybowy, sardelowy lub kaparowy.

Z ciastem strudlowym jest sporo zabawy. Ale tak samo można zapiec kaszę w cieście kruchym lub francuskim (oba dają się kupić gotowe, niektóre są zupełnie niezłe). „W rurze” czyli w piekarniku. W rondlu czyli w naczyniu żaroodpornym. Co do tłuszczu z gęsi: zawsze gorąco namawiam, aby tłuszcz z drobiu zachowywać w zamrażalniku do późniejszego wykorzystania. Wyborny jest nie tylko z kaszą i znacznie zdrowszy niż wieprzowy.

To bardzo efektowne podanie w sumie zwykłej potrawy. Znajomym opadną szczęki, gdy podamy im taką kaszę (jednak bez sosu) do dobrego Merlota.

Dodaj komentarz