Sylwestrowe gumbo

Wróciłam do potrawy z Luizjany. Do gumbo. Można będzie do niego śpiewać: „hey, gumbo, gumbo rock”, można: „o, gumbo, gumbo italiano”. A na pewno trzeba będzie sporo popijać! Najlepsze by chyba było zimne piwo na gaszenie ostrego smaku. Ale piwo, w Sylwestra? Chyba nie. Może jednak zimne białe wino. No i zimna woda. A potem szampan – jak wybawienie dla podniebienia złomotanego piekielną ostrością.

Nie mam jeszcze jednego składnika do stworzenia stylowej przyprawy do gumbo, a raczej zestawu przypraw zwanego filé; brak mi liści drzewa sassafrasowego. Ponieważ wyczytałam, że są to drzewa z waw-rzynowatych, zamiast ich liści dałam dwa bardzo aromatyczne liście laurowe z zapasu hiszpańskiego. Zestaw przypraw utarłam w moździerzu. Były to: słodka papryka, cayenne, suszone chili (strączki), 1 ostra papryka hiszpańska (okrągłe papryki noras już tu opisywałam), tymianek, nieco oregano, nieco gorczycy. Do nich wtarłam czosnek i szalotkę. Roztarłam wszystko z odrobiną oleju arachidowego.

Z oleju i maki przygotowałam ciemną zasmażkę, czyli roux (patrz w po-przednim przepisie na gumbo), w nim zasmażyłam kolejno pokrojone drobno: cebule, seler naciowy, paprykę zieloną. Skroiłam mocno pap-rykową kiełbasę podsuszaną, tzw. dojrzewającą. No i wreszcie: dałam okrę. Kupiłam ją w sklepie „Kuchnie świata”. Mają i w puszkach, i suszoną. Dorzuciłam do gara tę w puszce.

Do duszącej się zawartości wlałam bulion rybny z kostki (też z Hiszpanii, u nas rybnego nie ma); można dać drobiowy. Powstała gęsta zupa-sos, bardzo aromatyczna od dodanych przypraw z moździerza. No i na koniec do tego pójdą krewetki. Ale krótko przed kolacją sylwestrową. Na deser: oczywiście czekoladowo-kokosowy blok.

Wszystkiego Najlepszego na cały Nowy Rok 2012!

Dodaj komentarz