Paprykę czerwoną lub papryki w różnych kolorach najpierw trzeba opiec. W tym celu umyte warzywa wkładamy do piekarnika, najlepiej pod górny ogień grilla. Można też opiekać je na grillu na węgiel drzewny, można nadziać na widelec i opiec na płomieniem opiekacza lub palnika. Najmniej kłopotliwy będzie grill (obracać je w miarę jak się przypalają od góry). Skórka powinna stracić surowość, wręcz sczernieć, ale niech się zbyt mocno nie przypali. Za pierwszym razem to opiekanie może nam nie wyjść – jak pamiętam moje papryki zbyt zmiękły – ale już za drugim będziemy wiedzieli, jak to zrobić, czyli jak długo trzymać papryki w piecu.
Opieczone ze wszystkich stron papryki (uwaga, z nakłutych wycieknie sok, zbierajmy go) wkładamy do torebki foliowej i ją zakręcamy, aby papryki się zaparowały. Można też włożyć je do miski i przykryć wilgotną ściereczką. Gdy już wystygną, a w każdym razie podstygną, obieramy je ze skórki („sama” się zsuwa) i z nasion.
Kroimy papryki na pół lub na cztery części, a potem w paski, cały czas trzymamy je nad miską, aby nie marnować soku. W zależności od potrzeby kroimy w paski mniej lub bardziej szerokie. Te wąskie zmieszamy z sosem, te szerokie dekoracyjnie ułożymy (paprykę o różnych kolorach na przemian) i sosem polejemy.
Sos do sałatki: oliwa, ocet sherry (przypominam klasyczne proporcje: na trzy części oliwy, jedna octu, tu może być mniej, jak lubimy), sól, pieprz (najlepiej świeżo mielony, tuż przed podaniem), posiekana cebulka i czosnek, ile ich lubimy; dałam oszczędnie: ząbek czosnku i mała cebulkę, ale może być więcej.
Dodałam do mojej sałatki czarne hiszpańskie oliwki i kapary, na wierzchu przykryłam ją kilkoma krążkami skrojonymi z cebuli, zawsze pięknie zdobią sałatkę. Aha, i dodałam do niej natkę, wychodząc poza kuchenna ortodoksję. W oryginalnym przepisie dozwolony był dodatek świeżego oregano lub majeranku. Ale każde zielone zioła będą dobre, jeżeli tylko je lubimy.