Ciasto na lato? Z owocami!

Tysiąc razy już zdradzałam, że nie jestem specjalistką od wypieków. Ale piekę i przyrządzam je. Czasami, gdy najdzie mnie ochota. Lato zaś to znakomity czas na podwieczorek po upalnym dniu. Z lemoniadą i ciastem. Oczywiście takim z owocami. Zaproponuję dwa.

Pierwsze jest powrotem do wypróbowanego przepisu sprzed lat. W latach 60. minionego wieku, gdy jeszcze byłam uczennicą, kupowałam, gdy tylko mogłam, czasopismo „Ty i Ja”. Fantastyczne także graficznie. Kolumnę kulinarną podpisywały w nim dwa nazwiska: Maria Lemnis i Henryk Vitry. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to jednak osoba – Tadeusz Żakiej. Jego sylwetkę już w blogu kiedyś opisałam. Tym samym pseudonimem opatrzył moją ukochaną książkę, a raczej książeczkę kucharską, która mnie w pisanie o gotowaniu wciągnęła. Anons o jej pierwszym wydaniu znalazł się w „Przekroju” w roku 1959. Ja miałam wydanie późniejsze.

Kolumna kulinarna w „Ty i ja” miała rubrykę „Nasz placek niedzielny”. Tu odkryłam przepis na ciasto, które zawsze się udaje i nie wysycha. No i jest z owocami. Latem to zaleta. Ma nazwę Słoneczny Placek. Już go opisywałam, cytując receptę oryginalną. Teraz więc moja przeróbka. Placek piecze się z brzoskwiniami ułożonymi w słoneczny krąg – stąd nazwa. Do nich dołożyłam maliny. Dlatego przepis uznaję już za autorski.

Ciasto z brzoskwiniami i malinami po mojemu

4–5 brzoskwiń
garść jędrnych malin
15 dag mąki pszennej
10 dag masła
15 dag cukru
3 jajka
5 dag mielonych orzechów włoskich
2 łyżeczki proszku do pieczenia
aromat waniliowy
skórka starta z 1/2 cytryny
szczypta soli
cukier puder lub ksylitol do posypania ciasta

Masło utrzeć z cukrem i zapachem waniliowym. Do utartego masła, nadal ucierając, dodać kolejno 3 całe jaja. Gdy utworzy się jednolity krem, dodać mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia, otartą skórką z cytryny (uprzednio dokładnie wyszorowanej szczoteczką w gorącej wodzie) i szczyptą soli. Starannie wymieszać. Ciasta nałożyć równomiernie do dobrze natłuszczonej tortownicy (śr. 24 cm), posypać mielonymi lub posiekanymi orzechami. W środku tortownicy, przecięciem w dół, ułożyć połówkę brzoskwini. Resztę podzielić na ćwiartki i ułożyć zawsze przecięciem na dół) promieniście wokół centralnej połówki. Owoce lekko wcisnąć w ciasto. Wokół nich rozłożyć maliny.

Tortownicę wsunąć do dobrze nagrzanego piekarnika (200 st. C), a piec w 180 st. C przez ok. 50 minut.

Po upieczeniu placek oprószyć cukrem pudrem.

Posypywanie cukrem pudrem nie jest konieczne. Ale tak ładnie wygląda… Zamiast cukru można wziąć ksylitol.

Drugie ciasto – już całkowicie mojego pomysłu – także wykorzystuje owoce. A raczej owoc – egzotyczne mango. Sądzę, że można je zastąpić i brzoskwiniami lub morelami (bez skórki). Nie wymaga pieczenia. Po godzinie, dwóch w lodówce, można je już podać. A przyrządza się błyskawicznie.

Ciasto z bezami, ricottą i mango po mojemu

gotowe bezy cukiernicze
ser ricotta
kilka łyżek cukru pudru lub ksylitolu (do smaku)
mango
pół tabliczki wytrawnej czekolady
sok z 1/2 limonki lub cytryny
gałązki mięty

Mango obrać pokroić w kostkę. Ricottę zmiksować z połową mango i sokiem z limonki lub cytryny (nie za dużo, by masa się nie zrobiło wodnista) oraz cukrem do smaku. Bezami (połowę zostawić) wyłożyć małą tortownicę; część rozkruszyć, aby szczelnie pokryły spód.

Czekoladę posiekać tasakiem. Wmieszać w krem z ricotty i mango.

Krem nałożyć na bezy. Pokryć pozostawionymi kostkami mango.

Przykryć odłożonymi bezami. Przybrać miętą. Wstawić do lodówki 1–2 godz.

Gdy chcemy podać ciasto nie od razu, możemy je utrwalić żelatyną. Do czekolady można dodać kandyzowane owoce. Wtedy na pewno wziąć mniej cukru.

A teraz w Kąciku Starej Gazety obrazek o tym, jak się handlowało owocami w Warszawie w roku 1869. I nie tylko owocami! Opisał „Kurier Warszawski”. Sto pięćdziesiąt lat temu. Pisownia z epoki, proszę się nie dziwić.

na Starem-Mieście sprzedają ryby, drób, kwiaty, owoce, mleko, masło, kramarszczyznę, garnki; na Nowem-Mieście, mąkę, leguminy; za Żelazną Bramą, zwierzynę, ryby, drób, warzywa, owoce, zabawki, obówie [!] i zapasy żywności; na Sułkowskiem, mięso, ryby, masło, mleko, owoce, warzywa, drób, zapasy żywności, garncarskie wyroby; na placu Śgo Aleksandra, leguminy, masło, mleko, drób, warzywa; na tymże placu pod Nr 1656/7, mięso, obówie, garnki i t. d.; na placu przy ulicy Furmańskiej, ryby, mleko, masło, warzywa i owoce; na Grzybowie, ogrodowizny, owoce, leguminy, nabiał i drób; na Krasińskim placu, drzewo; przy ulicy Chłodnej, materjały drewniane budowlane; na Sewerynowie, węgel [!], buty, tandeta, czapki, płótno, kożuchy i i. p.; na targu Witkowskiego, zboże, słoma i siano; na targu Kiercellego, zboże, słoma i siano; na Wolnicy, mięso, drób, warzywa, owoce, żywność i t. d.; na Pociejowie, stare i nowe meble, naczynia drewniane, żelastwo, mosiądz, uprzęże, wozy, bryczki; na Wojennym Placu, w Piątki przed południem konie; w Bazarze przy ulicy Granicznej, pieczywo, leguminy i zieleniny; na Pradze przed południem przy ulicy Targowej, konie; przy ulicy Wołowej, bydło rogate; przy ulicy Sprzecznej, trzoda chlewna.

Każdy z tych targów ma swój odrębny charakter, od samego brzasku ludzie spieszą z koszami, a na placach nocują przekupnie. Mieszkańcy Starego-Miastą bardzo często ranne godziny spędzają w lufcikach, dla przypatrzenia się kłótniom rybaczek i przysłuchują się wcale niebudującym wymysłom. Kiedy wóz z owocami wjeżdża na targ, zwykle bywa opadnięty najmniej przez 30tu obojej płci przekupniów, którzy z najokropniejszym hałasem otaczają go, wskakują na wierzch, beczki z owocami wyrywają i t. d.

Piękny obrazek, prawda? Nie wszystkie te miejsca znam, ale na pewno warsawianiści je rozpoznają. Jak inaczej wtedy wyglądało i… pachniało miasto! A jaką rozrywką było wyglądanie przez okno.

Dla uzupełnienia miejskich rozrywek kolejny obrazek z miasta pod obcym panowaniem. Po powstaniu styczniowym oraz jego pacyfikacji zaborcy rosyjscy i zachowywali się brutalnie, by utrwalić swoją władzę, i jednak jakoś chcieli się przypodobać. Od czasu do czasu, z różnych okazji, przekupywali lud drobnymi ustępstwami oraz wręcz kupowali darmowymi posiłkami i zabawami. W sierpniu roku 1869 na przykład Warszawa zobaczyła taki przejaw dobroci rosyjskich władców.

Obiad składać się będzie z zupy z mięsem, pieczeni, pół funta chleba, kieliszka wódki i butelki piwa na osobę. Rozdawanie obiadów odbywać się będzie po- między godzinami 2-gą i 4-tą z południa: ludności Chrześcijańskiej Cyrkułów: Zamkowego, Sobornego, Bielańskiego. Powązkowskiego i Wolskiego, w kuchni taniej nr 1 przy ulicy Freta, Cyrkułów: Jerozolimskiego, Łazienkowskiego, Nowoświetskiego i Pragskiego. w Gmachu Towarzystwa Dobroczynności przy ulicy Krakowskie-Przedmieście; zaś biednej ludności Żydowskiej ze wszystkich Cyrkułów Miasta, w taniej kuchni żydowskiej przy ulicy Dzikiej. Biedni wykwalifikowani do korzystania z tego dobrodziejstwa zaopatrzeni będą w odpowiednie bilety przez pośrednictwo Policji Wykowczej [?] i opiekunów Cyrkułowych Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności

– P. o. Prezydenta Jeneralnego Sztabu Jenerał Major Witkowski. – Za Naczelnika Kancellarji C. Dawidowski.

No cóż, przekupstwo dla zapewnienia cieplejszych uczuć do władzy nie jest odkryciem naszych czasów. Rządzonych daje się tak kupić do czasu. Trwa to dłużej lub krócej, zależy od wielu uwarunkowań i nie ma nic wspólnego z miłością do rządzących.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s