Znalazłam w jednym z pism wypiek nazywany chlebkiem bananowym i go nieco zmodyfikowałam. Wyszedł niezły, nieco piernikowy w smaku (za sprawą przypraw), z intrygującą konsystencją (za sprawą tak bananów, jak płatków owsianych). Oto
Ciasto bananowe
1,5 szklanki (nawet nieco więcej) męki pszennej
1/3 szklanki brązowego cukru trzcinowego
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
po łyżeczce do kawy mielonych korzeni: cynamonu, kardamonu, goździków, imbiru, kolendry (zestaw do wyboru)
łyżka dobrego oleju
(z orzechów, z dyni, słonecznikowego)
2–3 jajka (żółtka i białka osobno)
2 łyżki śmietany kremówki
szklanka płatków owsianych
3 dojrzałe banany
Jak do muffinek, klasycznie, miesza się najpierw składniki suche (mąkę, cukier, sól, korzenie, proszek do pieczenia, płatki owsiane). W innym naczyniu roztrzepuje się składniki płynne (żółtka, olej, śmietanę), wciera się do nich banany. Składniki suche miesza się z bananami. Na końcu ubija się pianę z białek i szybko miesza z ciastem. Piecze się w rozgrzanym do 180 st. piekarniku 45–50 minut; gotowe, gdy do patyczka po nakłuciu nie przykleja się ciasto.
Pewnie można nie ubijać białek, tylko dodać jajka całe, będzie prościej. Może kiedyś wypróbuję taką wersję i upiekę w foremkach do muffinek (wtedy krócej). Aha, można także regulować ilość cukru.
Ciasto jest wilgotne, typowo śniadaniowo-kolacyjne: do herbaty albo zimnego mleka, czy jogurtu naturalnego. W sam raz na weekend. Na przykład do kosza piknikowego! Pogoda zaczyna sprzyjać wycieczkom.