88. wpis

Alina Kwapisz-Kulińska – 23/07/2011 9:18

Klasyka obiadowa. Obiad uroczysty, ale zarazem łatwy do przyrządzenia i wyjątkowo szybki. Dzięki dodatkowi wybornego wina (Szymku, dziękuję na piśmie za 6 eleganckich win francuskich!), staje się ucztą, po której nie ma mowy, aby ktokolwiek miał jakiekolwiek pretensje do świata. Ogarnia go taka błogość.

Kupujemy pokrojone rostbefy (roastbeef jest uważany, po polędwicy, za naj- kawałek wołowiny; osobiście zwykle wybieram antrykot, ale rostbef jest chudszy, zdrowszy, mniej kaloryczny). Wcieramy w nie grubo mielony czarny pieprz lub ulubione przyprawy (np. w stylu tex-mex: czosnek, kumin, ostra papryka; w stylu włoskim: oregano lub bazylia, skórka cytrynowa, ew. suszone pomidory; na „dziko”: rozmaryn, zmiażdżone ziarna jałowca itp.). Ja dałam tym razem afrykańską mieszankę Zanzibar, która „nabyłam drogą kupna”, jak się drzewiej żartowało, w Hiszpanii. Przyprawy wcieramy z oliwą lub jakimś dobranym olejem. Mięso zostawimy, ale nie w lodówce (chyba że na kilka godzin lub nawet na noc, wtedy w lodówce, ale wyjmujemy z godzinę, a co najmniej pół godziny przed przyrządzeniem). Smażymy na patelni grillowej, kilka minut z każdej strony. Nie za długo, bo rostbefy wyschną!

Tyle mięso. Na jarzynkę będą: ziemniaki z rozmarynem i fasolka szparagowa. Kto ma mikrofalówkę, nie musi ich gotować. Kupuje specjalne torebki do gotowania w mikrofali na parze (nowość, są znakomite; mają dołączone przepisy), skrapia ziemniaki oliwą, fasolkę masłem, podlewa odrobiną wody, soli i daje przyprawy, np. tenże rozmaryn, a do fasolki szczyptę cukru i sól; polecam łagodną morską tzw. kwiat soli). Zgodnie z instrukcją obsługi torebek trzyma się je kilka minut w mikrofalówce. Gdy takiej kuchenki nie ma, najlepiej gotować na parze, w specjalnym garnku. Gotowanie bezpośrednio w wodzie wypłukuje smak i witaminy. Ale w ostateczności i tak warzywa się przyrządza.

Gdy rostbefy dymią się na grillowej patelni, a warzywa kręcą w mikrofalówce, tniemy ogórek w plasterki, skrapiamy oliwą, odrobiną octu np. sherry lub z czerwonego wina, solimy i mielemy nad nimi czarny pieprz. Na końcu mieszamy ogórki z posiekaną natką albo koperkiem (raczej nie naraz) albo świeżymi ziołami. Zamiast tradycyjnej śmietanowej mizerii, mamy świeżą sałatę z ogórka.

Obiad gotowy w 20 minut. Czysta elegancja.

 

Dodaj komentarz