44. wpis

Alina Kwapisz-Kulińska – 17/04/2011 12:22

Nazywamy je Ryżottem Szwagra. Dlatego, że w latach nędzy i rozpaczy, a także produktów na kartki, kolejek, ogólnej biedy ze wszystkim, wymyślił tę potrawę mój szwagier właśnie. Wtedy, warto przypomnieć, ryż był czwartego sortu, wyłącznie się rozgotowujący, z wędlin była kiełbasa tzw. zwyczajna, a i tak trzeba było po nią stać godzinami, ściskając w dłoni kartki, były śliwki suszone – z domowych zapasów lub do kupienia na bazarze i koncentrat pomidorowy – takoż. Na kartki dziecinne (wpis w książeczce zdrowia!) dostawało się żółty ser.

Szwagier gotował ryż na półtwardo w osolonej wodzie, w naczyniu żaroodpornym mieszał z koncentratem pomidorowym, papryką w proszku, dodawał pokrojoną w plasterki kiełbasę (podwawelska, to był luksus, znany np. z filmu „Miś”) oraz skrojone w paski suszone śliwki. Całość mieszało się też z płatkami masła, a gdy go nie było – margaryny. Gdy było bardzo suche, można było kapnąć nieco wody. Na wierzch szedł starty żółty ser, a ryżotto na pół godziny szło do piekarnika. Panowie jedli je przyprawione dodatkowo ostrą papryką, panie u nas w rodzinie posypywały potrawę cukrem. Tak jem do dziś! Kiełbasa z cukrem może dziwić, ale… spróbujcie. Przymusu nie ma.

Dzisiaj ryż wybieram jednak długoziarnisty (nie okrągły, jak do prawdziwego risotta), kiełbasę pokrojoną w plasterki podsmażam na oleju z cebulą, czasem z czosnkiem. Do śliwek suszonych dodaję też rodzynki. Ze śliwkami jest tak: wiele osób wystrzega się do potraw uważanych za polskie suszonych śliwek kalifornijskich. Uważają, że są za miękkie i za słodkie. Mnie to nie wadzi. Po latach zmagania się z wysuszonym na wiór krajowym suszem wigilijnym z pestkami, rozkoszne jest dla mnie krojenie miękkich owoców, które same wyskakują z pestek lub są ich pozbawione! Ale, znowu to rzecz gustu. Polskie owoce są na pewno bardziej „wytrawne”. Ponadto do ryżotta dodaję majeranek, posypuję też nim starty ser.

Jedno jest pewne: potrawa z czasów PRL-u smakuje dobrze. Aby się utrzymać w klimacie, na przystawkę z kieliszkiem Siwuchy możemy podać słynny paprykarz szczeciński lub, w wersji luksusowej, szynkę Krakus z puszki.

Ale, ale, pretekstem do zjedzenia tych przysmaków, niech będzie stylowy film. Dzisiaj, na kanale Kultura TVP, znajdziemy taki. To „Zuzanna i chłopcy” z piękną Ewą Krzyżewską, z ówczesnym amantem i pożeraczem serc Tadeuszem Plucińskim oraz – w wydaniu aktorskim – z Adamem Hanuszkiewiczem. To ramota, nie ukrywam. Ale jak ciekawa! Jeżeli wrócę do tego filmu, to głównie ze względu na Piknik Jazzowy (czy jakoś tak) na Kalatówkach (akcja dotyczy gór; kto lubi realia, na pewno odnotuje ówczesną modę turystyczną, jak i sprzęt taterniczy), z mocną ekipą muzyków pod wodzą Andrzeja Trzaskowskiego. Warto spojrzeć, młodzieży, jak się bawili dziadkowie. Jakie piękne były dziewczyny. Ewa Krzyżewska, córka poety Juliusza, który młodo zginął w Powstaniu Warszawskim, znana z niezapomnianych ról np. w „Popiele i diamencie”, w opisywanym  tu filmie „Zbrodniarz i panna” oraz w „Zazdrości i medycynie” (wybór subiektywny). Nie żyjąca już. Jak naiwni byli chłopcy. Zobaczymy tu w rozkwicie młodości Elę Czyżewską i Bohdana Łazukę. Posłuchamy fajnego jazzu, popatrzymy na modne tańce (wśród tańczących mignie nam nie raz Henio Meloman, ówczesny mistrz parkietów, występujący w polskich filmach jako statysta prawie tak często jak aktor Leon Niemczyk, którego tu, o dziwo, jednak nie ma).

Aha, do ryżotta ja lubię zwykłe stołowe wino czerwone, ale St. woli kieliszek żubrówki. Potem smakuje herbata. Stylowa byłaby Ulung, ale takiej jak wtedy już nie dostaniemy.

 

Dodaj komentarz