W tym roku to są moje ulubione owoce. Gdyby tylko zawsze chciało się im odchodzić łatwo od pestek! Te z nimi mocno zespolone ronią sok, brudzą palce, policzki i ubranie, ale są słodkie i bardzo orzeźwiające, że to wszystko im się wybacza. Trzeba się z tym pogodzić. Zwykle jemy je po prostu na surowo, na deser. Od wieków. Choć można z nich przyrządzać wspaniałe desery oraz potrawy nieco wymyślniejsze. Przy minimum starań.
Śliczny wierszyk reklamowy po tym, że do pewnego warszawskiego sklepu dostarczono brzoskwinie, znalazłam w „Kurierze Warszawskim” z roku 1843. Utworek będzie niżej. Na początek nieco o sklepie: sklep, a właściwie cukiernia Włocha z pochodzenia o spolszczonym nazwisko Tosio, znajdowała się u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i Koziej, tam gdzie dzisiaj kawiarnia „Telimena” (też już historyczna; dobrze że właściciel sieciówki zachował tę nazwę!). Obok mieści się prokuratura, a wtedy gmach Poczty z czasów jeszcze Saskich. Od tym, kiedy cukiernia pan Laurentego Tosio powstała, poinformował nieoceniony „Kurier” w roku 1837. Zachowuję pisownię gazety.
Każdy zapewne z mieszkańców Warszawy (dzieci zrodzone od 3ch lat zeszłych wyiąwszy) niewątpliwie pamiętać musi, brudno zieloną, niepozorną kamieniczkę, która od lat kilkudziesięciu, przy zejściu się Krakowskiego Przedmieścia i Koziej uliczki istniała. Rok ledwo minął iak rozrzucono to domostwo; a iuż iak nowy fenix (tym razem z gruzu władnego a nie z popiołów powstały), wzniosła się w okamgnieniu, nowa, o dwu piątrach, framugami i figurami ozdobna kamienica pod Nr 422. Wczoraj poraz pierwszy otworzono w niej, przeniesioną przeciwka Cukiernię Pana Tozjo (Tosio), a Publiczność podziwiała od rana do wieczora porozkładane w oknach wyroby, nie iednemu chęć do ich z przyiemnością użycia nadaiące. Tyle co do powierzchowności; wewnątrz Cukiernia ta odznacza się gustownem przybraniem, pięknym rozkładem lokalu; a co szczególniej zaleca podobnego rodzaiu zakłady, wybornym pączykiem, ciastami etc. –
Kilka numerów dalej w pochwałach nie ustawano, podejrzewam, że były wówczas dopuszczalną reklamą. Według naszych standardów to jednak kryptoreklama.
(Art. na.) Na zapytanie: „Co u nas nowego? Tozjo (Tosio) pysznie urządził Cukiernią przy ulicy Krakowskie przedmieście obok poczty; iednozgodne brzmi echo, tak w salonach iak na Ulicy. Jako lubownik łakoci, znaiąc niemal wszystkie cukiernie w Warszawie, nieomieszkałem i tej zwiedzić, aby osobiście przekonać się o ile ta chwaląca wieść jest rzetelną; iako śmiało powiedzieć mogę tym wszystkim co szukaią w takim guście przyzwoitego miejsca, iż to iest właśnie, które przechodzi wszelkie oczekiwania w podobnym rodzaiu. Samę Cukiernią co do wewnętrznego urządzenia, sprawiedliwie nazwać można, iedną z pierwszych w Warszawie; zaś urządzenie należących w niej pokoi na tem piętrze, iest prawie do zbytku posunięte, pod względem wytworności i gustu; tak dalece, iż tam Damy nawet, dogodnie i bez najmniejszej żenady. wstępować mogą. Widok, iaki z salonu przedstawia się na całe Krakowskie Przedmie [ście] ku Nowemu światu, rozmaitością swoią aż do zachwycenia, oko unosi. Nadto, dał się słyszeć szanowny Gospodarz, iż dla pomnożenia przyiemności Gościom, zaprowadzi u siebie w niektóre dnie tygodnia Muzykę, z najsławniejszych u nas orkiestr wybraną. Takie zatem usiłowania iego, iako dążące ku uprzyiemnieniu krótkich chwil życia naszego, nie powinny zostać bez oddania mu wdzięcznej pochwały. Lafregé. (Jeszcze 2 podobne pochwały przysłano do umieszczenia).
Jak przeczytamy w reklamie kilka lat późniejszej, pan Tosio oferował także owoce, pewnie raczej egzotyczne, a takie były wtedy brzoskwinie w Polsce wszak nie rosnące (poza oranżeriami). Opisywał to cały wierszyk.

Nie można sarkać na
ubiegłe lato.
Nie było skwaru, i nie było chłodu;
Kto go w lenistwie nie przepędził… za to
W zimie nie dozna ni nędzy ni głodu.
Jesień mu pracę nagradza sowicie,
Szczęście przy dobrym zapewniając bycie,
A chociaż: Jesień! Jesień wszystko woła,
Gdziekolwiek tylko obróciemy oczy;
Wonne rośliny, drzewka, kwiaty, zioła,
Choć Wszystko traci wdzięk miły, uroczy,
Nie zasmuć serca, bo się nasza praca,
W jesieni hojną nagrodą opłaca.
Widzim dostatek i chleba i wina,
Piękne jarzyny i owoce smaczne,
Tuczna i swojska i dzika zwierzyna,
Wróżą pomyślność i korzyści znaczne.
Bo człowiek tylko szczęśliwy ten który
Opływa z pracy w bogactwa natury.
W śród tylu skarbów i owoców ziemi.
Która płodnością urodzajach słynie,
Widziałem między przedmioty innemi,
W Cukierni Pana Tosiego Brzoskwinie,
Piękne nadzwyczaj, a szczególniej tanie;
Więc mą uwagę kończę na tym zwrocie,
Bowiem że u nas Panowie i Panie,
Często się troszczą o takie łakocie.
Łakotnicki, Obywatel z Wsi Smacznoiadła.
Wtedy nawet reklama była urocza! Starodawna pisownia, którą zachowuję, urok ten podkreśla.
Jeszcze dopowiem, że w roku 1855 popularna i bardzo lubiana cukiernia zmieniła właściciela, o czym informował oczywiście „Kurier Warszawski”:
Znana Cukiernia P. Tosio, na Krakowskiem-Przedmieściu obok Poczty, przeszła na własność PP. Clotin, Andri et Comp:. Nowi Właściciele wszelkich dokładają starań, aby odpowiedzieć zaufaniu, jakiem Publiczność zaszczycała ich poprzednika. Sic transit gloria mundi, wszystko się zmienia, czy na lepsze?…
A co ja w tym roku wyczarowałam z brzoskwiń? Już opowiadam. Degustowałam z przyjaciółkami.

Brzoskwinie na ciepło w białym winie po mojemu
brzoskwinie
15–20 dag cukru
szklanka białego wytrawnego wina
pół laski cynamonu
laska wanilii
ew. kilka ziaren anyżu
skórka i sok z cytryny
świeża mięta
Brzoskwinie obrać ze skórki po zanurzeniu na kilka sekund we wrzącej wodzie. Przekroić na pół, usunąć pestki. W płaskim garnku zagotować wino z cukrem i przyprawami, w tym z skórką i sokiem z cytryny. Gdy cukier się rozpuści, zanurzyć owoce i pogotować 2–3 minuty, by zmiękły, ale się nie rozgotowały.

Odstawić, aby wszystko przestygło. Owoce wyjąć, zalać przecedzonym syropem, schłodzić w lodówce. Podawać przybrane listkami mięty.
Ten elegancki deser pięknie wygląda i chyba każdemu smakuje. Będzie miłym zakończeniem letniej kolacji.
Kolejny przepis na brzoskwinie poddane obróbce cieplnej, a nawet podawane na ciepło pochodzi z Sycylii. Jest nieco bardziej kaloryczny, bardzo go polecam zwłaszcza w dzień czy wieczór chłodniejszy.

Brzoskwinie nadziewane po sycylijsku
4 brzoskwinie
80 g ciasteczek amaretti
3/4 szklanki białego wytrwanego wina
2 łyżeczki soku z cytryny
żółtko
obrane migdały
ew. 1–2 łyżki cukru
2–3 łyżki masła

Owoce sparzyć, obrać ze skórki. Usunąć ze środka nieco miąższu. Ciasteczka rozkruszyć, nasączyć 2–3 łyżkami wina. Wymieszać z żółtkiem, ew. z cukrem (uwaga, ciasteczka są bardzo słodkie!) i sokiem z cytryny. Wypełnić farszem połówki brzoskwiń. Przybrać migdałami.

Owoce ułożyć w naczyniu do zapiekania. Podlać winem, obłożyć kawałeczkami masła. Zapiekać ok. 15 minut w 160 st. C. Podawać na ciepło.
Migdały można kupić już obrane. Ale jeżeli takich nie mamy, te w skórkach wystarczy zanurzyć na kilka minut we wrzącej wodzie, a skórki zejdą prawie same.
Dopowiem jeszcze, że te brzoskwinie nadziewane pozostały mi po wizycie przyjaciółki. Następnego dnia (kocham resztki!) przygotowałam z nimi danie obiadowe. Było to risotto (ryż arborio gotowałam w mleku, jak podałam kilka wpisów wcześniej; na końcu rozłożyłam na nim połówkę brzoskwini). Znakomite danie na upalny dzień; smakują podane do zimnego jogurtu lub ajranu.

Aby nie było za słodko, przedstawię jeszcze jedno połączenie, tym razem niebanalne, do podania podczas obiadu. Będzie znakomitą sałatką. Wytrawną. Można ją podać do dań z mięsa, do sera, do ryb. To sałatka z brzoskwiń i pomidorów.
Cienko pokrojone półplasterki brzoskwiń przekładamy tak samo pokrojonymi pomidorami malinowymi. Przybieramy pokrojoną drobno cebulą cukrową (lub szalotką czy młodą dymką. Oraz ziołami, u mnie był to tymianek. Sałatkę skrapiamy oliwą i kremowym octem balsamicznym, najlepiej owocowym. Pieprz i odrobina delikatnej soli morskiej, najlepiej tzw. kwiatu soli, dopełnią uroku tej sałatki. Będzie smakowała po schłodzeniu, choć na kwadrans przed podaniem wyjmijmy ją z lodówki, oliwa musi być płynna.

Na zakończenie (choć z przepisami na brzoskwinie trudno się rozstać!) dwa przepisy z ich użyciem, ale w połączeniu z innymi owocami. Pierwszy niech będzie chłodzący napój z alkoholem. Nadaje się na letnie przyjęcie w ogrodzie. Znalazłam go wśród piętnastu innych w letnim numerze przedwojennego tygodnika postępowych kobiet żydowskich „Ewa”. Zaczynają tekścik o tym uwagi ogólne, dla nas egzotyczne: o lodzie. My bierzemy go wprost z zamrażalnika lodówki, wtedy lodówek nie było. Radzono sobie inaczej. Jak? Proszę poczytać. Tak było w roku 1931.
Lód do wszelkich zimnych napoi, należy używać tylko sztuczny, który gwarantuje prawdziwą czystość. Gdybyśmy nie mogły np. na wsi zrobić lodu sztucznego, trzeba zamrozić doskonale napój w jakiemś większem naczyniu, stawiając je w lodzie posypanym obficie solą, nie kładąc nigdy, pod żadnym pozorem, zwyczajnego lodu, pochodzącego z rzek, lub stawów, do napoju. Lód taki może być powodem wielu chorób zakaźnych. Jest wysoce niehigjeniczny.

NAPÓJ CHŁODZĄCY NA ŚWIEŻYCH OWOCACH.
Pół kg. dojrzałych, wyborowych poziomek, truskawek, malin, brzoskwiń, moreli, albo soczystych słodkich renklod włożyć do wazy, przesypując obficie cukrem. Skropić pół szklanką białego araku. Trzymać kilka godzin na lodzie, pod przykryciem. Przed wydaniem zalać butelką lekkiego wina stołowego i dwoma szklankami bardzo zimnej wody. Owoce używa się tylko w jednym gatunku, nie mieszane. Z brzoskwiń, moreli, renklod należy wyjąć pestki przepoławiając owoce.
Kolejny przepis, który zawiera brzoskwinie pochodzi z roku 1934. Wśród kilku innych propozycji dwutygodnik „Kobieta w Świecie i w Domu” zamieścił owocową sałatkę z brzoskwiniami. zasmakuje nam i dzisiaj.

Wykwintna sałatka mieszana.
Pokrajać dojrzałego melona w kostkę. Oddzielnie przygotować brzoskwinie obrane z wierzchniej skórki, podzielone na ćwiartki, skropione obficie białem winem i pocukrowane. Oberwać piękne, dojrzałe jagody czarnych winogron, wypłókać, osączyć. Wszystko to wstawić do lodowni, a gdy doskonale zaziębnie układać warstwami na salaterce kryształowej. Wierzchnią warstwę uformować zręcznie z mieszanych owoców. Soki jakie się wytworzyły z melona i brzoskwiń wymieszać i polać nimi sałatkę.
Proste, smaczne, efektowne. Kto nie chce skrapiać owoców alkoholem, może je zalać dowolną dopasowaną smakiem i kolorem galaretką i zastudzić w lodówce. Do galaretki można podać śmietanę: słodką płynną lub ubitą na krem. Albo kulkę lodów.

Jak widać, brzoskwinie są dobre same, są dobre w towarzystwie. Korzystajmy z nich, póki jest na nie sezon. Cieszmy się latem. Jesień za pasem, na drzewach liście już żółkną.