Dopadło nas wiosenne przeziębienie? Teraz o nie łatwo. Zużywamy tony chusteczek do nosa, wypijamy ostatnie soki malinowe z ubiegłorocznego wyrobu, nie mamy ani apetytu na obiady, ani sił na ich przyrządzanie. Ale przecież jeść trzeba. No i podać pozostałym domownikom to, co może ich uchroni przed przejęciem naszego kataru. Najzdrowsze w takim stanie będą ryby. Jemy ich wciąż za mało. Są, niestety, dość drogie. A przy tym powinny być świeże. Ryb nie smażymy – gotujemy je lub pieczemy. Dietetycy zapewniają, że takie są najzdrowsze. I powinno się je jeść dwa razy w tygodniu.
Na rybnym stoisku wypatrzyłam świeże pstrągi. Lubię je przyrządzać. Odpowiednio oczyszczone wstawia się do pieca i trzyma w nim krótko. Podaje z cytryną (przy przeziębieniu witaminy C przyjmujemy jednak więcej, chociaż nie wszyscy wierzą, że wspomaga leczenie) i surówką z marchwi, doprawioną olejem (witamina A też nam pomoże w walce z katarem).
Pstrągi są rybami dla leniwych lub nie chcących stać długo w kuchni. Czyści się je łatwo. Usuwa z nich kręgosłup razem z odchodzącymi od niego ośćmi, potem nożyczkami odcina płetwy i – to wszystko. Mamy filety bez ości, zwłaszcza gdy pozostałych pozbyliśmy się specjalną pęsetą; można kupić specjalne do usuwania ości. Takiego pstrąga skrapiamy sokiem z cytryny, solimy, obkładamy masłem lub skrapiamy olejem i po prostu pieczemy. Ale może znajdziemy jakieś resztki sił na danie nieco bardziej wyrafinowane? Pstrągi nadziejmy ziołami lub jakimiś warzywami. Będą smaczniejsze i jeszcze zdrowsze. Warzyw nigdy za dużo.
Pstrągi z pieca nadziewane po mojemu
2 pstrągi
seler naciowy
cebula dymka
biały pieprz
sól perska tzw. niebieska
schłodzone masło
Pstrągi oczyścić jak podano wyżej. Nie rozcinać na filety, tylko rozłożyć je tak, aby były połączone także łbami, które się pozostawia.
Seler umyć, osuszyć, pokroić w cienkie krążki, cebulę zaś w kostkę. Filety posolić, wypełnić pokrojonymi warzywami i kawałkami masła.
Warzywa wypełniające posypać białym pieprzem, złożyć połówki ryb i spiąć wykałaczkami.
Ryby umieścić w żaroodpornym naczyniu wysmarowanym masłem. Obłożyć kostkami masła z wierzchu, posolić, popieprzyć, zapiekać 20 minut w 180 st. C. Odwrócić dbając, aby się nie rozpadły, dopiec 10–15 minut. Mają mieć lekko rumianą skórkę; podczas pieczenia można ją ze dwa razy posmarować wytopionym masłem.
Do takiego pstrąga można ugotować ziemniaki i podać je w całości lub jako delikatne purée roztarte z masłem i mlekiem. Surówka z marchwi, jako się rzekło. Lub z kapusty kiszonej z wtartą marchwią, doprawioną olejem, pieprzem i odrobiną cukru do smaku. Przy katarze instynktownie docenia się smaki kwaśne. Pochodzą z witaminy C.
A deser? Także witaminowy i smakowy. To zapewnią owoce. Warto trzymać w zamrażalniku mrożone. Teraz będą jak znalazł. Galaretkę z owoców przyjmą z wdzięcznością ofiary największych katarów. Ponieważ sami należymy do tych ofiar, deser przyrządzamy jak najprościej, używając paczki kupnej galaretki cytrynowej. Kto ambitny, może sam ją przyrządzić z wody, soku z cytryny i cukru, z listkami żelatyny.
Galaretka z owoców po mojemu
galaretka cytrynowa
paczka wiśni mrożonych
2 mandarynki
anyżek w ziarnach
cukier brązowy z trzciny
Galaretkę przygotować zgodnie z przepisem na opakowaniu. Wiśnie rozmrozić. Wymieszać z cząstkami mandarynek (najlepiej filecikami bez błonek, przekrojonymi na pół) i z cukrem do smaku (kupowana galaretka jest słodka). Posypać anyżkiem.
Gorącą galaretką zalać owoce. Odstawić do wystygnięcia. Schłodzoną galaretkę wstawić do lodówki.
Jak widać, galaretkę zastudziłam w foremce na babkę z kominkiem. W eleganckiej wersji deseru pusty środek można wypełnić bitą śmietaną lub lodami. Ale i bez dodatków witaminowa galaretka będzie smakowała na pewno. No i wzmoże lecznicze wartości obiadu.