Ryba jako wspomnienie wakacji

dnia

Zima wraca. U nas jeszcze śniegu nie ma, ale prognozy mówią, że znów nadchodzi. A my wspominamy sobie – i planujemy nieśmiało – wakacje. Przypomniałam sobie turkusowo-szmaragdowe Morze Śródziemne. Przepiękną, pełną tajemnic Langwedocję. Stąd, przez Pireneje, już tylko krok z Francji do Hiszpanii, piękną trasą górsko-nadmorską. A łączą się te nadmorskie krainy w jedną, wartą zgłębienia: w Katalonię. Bogactwo przyrody, ale i lokalnych produktów zachęcają do wybrania tego kierunku wakacyjnego. Może… Mamy tam już obznajomione, sympatyczne miejsce.

Na razie zadowoliłam się obiadem o wakacyjnym sznycie. Wykosztowaliśmy się kupując tuńczyka. Jest drogi, ale – zauważmy – nic z niego nie odejdzie w postaci odpadków. Żadnej skóry, zero ości, kości, mozolnego czyszczenia. Wystarczy umyć, osuszyć, doprawić i usmażyć albo zgrillować. Przy braku czasu na kręcenie się po kuchni, to kolejna niebagatelna zaleta. Potem, ciesząc się smakiem, można po kilku minutach przyrządzania już jeść. Nadmienię, że do takiego tuńczyka nam pasuje langwedockie wino Minervois. Sprzyja wspomnieniom i planom!

 

Tuńczyk grillowany po mojemu

plastry tuńczyka

ulubiona przyprawa

oliwa

sól

Kupując rybę warto przypilnować jej pokrojenia w równe plastry grubości jaka nam pasuje. Krojący musi mieć ostry nóż. Plastry obmyć, starannie osuszyć. Skropić oliwą i przyprawą, wetrzeć ją w rybę. Odstawić na czas zrobienia sałatki. Moja przyprawą była gotowa mieszanka suszonych pomidorów i bazylii. Smażyć z obu stron na mocno rozgrzanej patelni, najlepiej beztłuszczowej, jeszcze zaś lepiej – grillowej. Solą ew. posypać po usmażeniu.

 

Gdy ryba chłonie przyprawy przyrządzamy sałatkę. Moja była z pomidorów. Pomidory o tej porze roku to dziś rzecz powszechna. Ja wyrosłam w czasie zapisanym przez piosenkę Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego z „Kabaretu Starszych Panów” pt. „Addio, pomidory”. Pomidory były tylko gruntowe, tylko w sezonie letnio-jesiennym. Miały smak za to smak dzisiaj rzadko spotykany, nawet w tym sezonie. Całą zimę i wiosnę były w tym czasie już tylko jako przetwory: przeciery i koncentraty, czyli piosenkowe „zupy i tomaty”.

 

Sałatkę z pokrojonych w plasterki pomidorów przybrałam krążkami cebuli i marynowanym zielonym pieprzem. Trzaskające pikantne ziarenka są ostre i skłaniają do przepłukiwania ust winem. Pełnię smaku sałatka rozwija dzięki dobrej oliwie. Do posolenia użyłam różowej soli kamienno-morskiej, tzw. tybetańskiej. Świeża bagietka lub chleb w stylu włoskim dopełnią ten posiłek. Całość sprzyja wspomnieniem lata i urlopowym planom, coraz bardziej zuchwałym.

Dodaj komentarz