Jesienią jemy kaloryczniej. Szukamy ochrony przed chłodem. Wśród potraw rozgrzewających w tradycji polskiej mocne miejsce zajmują zupy. Tak, tak, parę łyżek treściwego krupniku czy grochówki, a nawet „biurowej kartoflanki”, którą wyśpiewał Wojciech Młynarski, potrafią ocieplić nas wewnątrz i na zewnątrz. Nie rezygnujmy z zup! A ponieważ nie jadamy już tak tłusto i mięsnie jak nasi dziadkowie, to i zupy gotujemy lżejsze. Dbamy o to, aby – rozgrzewając nas skutecznie – dostarczały cennych witamin, minerałów i błonnika. Stawiamy więc na zupy warzywne. Bez mięsa, bez wywaru z kości; same warzywa, to jesienne samo zdrowie. W dodatku takie lekkie zupy gotują się naprawdę szybko. Mogą więc być przydatne i dla tych, którzy na gotowanie maja mało czasu.

Zupa brokułowa po mojemu
duży brokuł
bouquet garni z ziół: 2 liście laurowe, gałązki tymianku i szałwii, natka pietruszki
ziarenka czarnego pieprzu i ziela angielskiego
mąka z zielonego groszku
sól, pieprz do smaku

Brokuł oczyścić, na chwilę zanurzyć w wodzie z octem, wyjąć. Odciąć łodygi, pokroić je, zalać świeżą wodą. Różyczki odłożyć. Zioła związać nitką z liśćmi laurowymi, włożyć do gotujących się łodyg brokuła, posolić, popieprzyć.

Gotować ok. 15 minut, aż łodygi zmiękną. Dołożyć różyczki, gotować 10–15 minut. Wyjąć bouquet garni. Zupę zaprawić mąką (do pożądanej gęstości, wystarczy 1–2 łyżki), gotować 5 minut. Zmiksować.

Zupę podawać z grzankami lub z orzeszkami ziemnymi obtoczonymi chili lub wasabi (jak na zdjęciu). Kto lubi, może podać tylko z posiekanymi papryczkami chili.
I już? Już. Zwłaszcza podana z pikantnymi dodatkami ta lekka zupa na pewno nas rozgrzeje!
Świetnym pomysłem dla zabieganych i zapracowanych, lubiących mięsa, są na wpół podgotowane mięsne składniki obiadu, które znajdziemy w wielu sklepach. Wyjmuje się je z folii, wstawia do piekarnika i po 25 minutach wyjmuje gotową pieczeń. Akurat w tym czasie ugotują się nam dodatki typy makaron, ziemniaki lub ryż, a będzie i czas na przyrządzenia surówki. Proponuję jednak takie „gotowce” wzbogacić dodatkami, które kupne danie zamienią w indywidualny przejaw naszej fantazji. Moja fantazja jesienna kazała mi pójść w stronę egzotyki. A że miałam zapas egzotycznych owoców sprawa nie była trudna. Tak przyprawiłam dwa dania mięsne. Po pierwsze wieprzowe żeberka. Zapiekłam je z pokrojonymi w kostkę owocami: ananasem i mango oraz grubym szczypiorem z dymki. Te owoce dodatkowo doprawiłam czarnym pieprzem (można też zetrzeć do nich imbir lub kurkumę). Kto ma, może dodać marynowany pieprz zielony lub delikatny czerwony. A zamiast szczypioru łagodniejszy seler naciowy.

Po drugie tak przyrządziłam i policzki wołowe. Zapiekłam je z owocem kumano, który jest nieco rozczarowującym rodzajem egzotycznego ogórka, z mandarynkami i tymiankiem. Mojej przyjaciółce bardzo smakowała kombinacja mandarynek z tymiankiem i dość mocnym sosem spod mięsa.

Takie dania można śmiało podać nawet gościom. Są błogosławieństwem także dla tych, których gotowanie nie jest mocną stroną. Te półgotowe mięsa wystarczy obłożyć warzywami lub owocami (żeberka będą pyszne ze swojskimi śliwkami i jabłkami), żeby zasłużyć na szczery zachwyt gości lub rodziny.
A gości można jeszcze rozgrzać napojami! Tych dorosłych – alkoholowymi. W polskiej tradycji okołostołowej takie trunki, nazywane grzańcami, zwłaszcza zimą miały swoje mocne miejsce. Ale i jesień może być dobra by podać profilaktycznie gorącą polewkę z wina lub kusztyczek krupniku na miodzie.
Przepisy pochodzą z „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z roku 1936. Zamieścił je jego stały dodatek „Kuryer Ogrodniczo-Hodowlany”. Są podpisane inicjałami M. L. Przytaczam je w oryginalnej pisowni.

Mamy […] jesienne zimno. Fatalna aura pociąga za sobą łatwość zaziębiania się. W razie przemarznięcia, objawów dreszczy itp. ciepłe łóżko jest pierwszym warunkiem, zapobiegającym chorobie. Niestety, nie zawsze ten środek daje się zastosować. Często trzeba się uciekać do napoi rozgrzewających.
Poniżej podajemy przepisy ma polewki winne – łatwe do przyrządzenia, które nam w tym wypadku mogą oddać nieocenione usługi.
1) W emaljowanym kubku lub rondelku ubić dwa żółtka z trzema łyżeczkami cukru do białości na t. zw. „kogel mogel”, do tego wlać szklankę lekkiego wina. Jeżeli mamy wino bardzo mocne, to lepiej je rozcieńczyć po połowie wodą. Rozmieszać wino jajami doskonale a postawić ma ogień, Podgrzewać będziemy ostrożnie, by się nie zagotowało, bo wtedy żółtka się zważą. Cały czas należy wino z jajami ubijać trzepaczką. Gdy płyn będzie dobrze gorący i zacznie się pienić – odstawić z ognia, przelać do szklanki i dać przemarzniętemu – pić należy małemi łykami. Działa bardzo szybko i już po wypiciu pierwszej połowy robi się pijącemu bardzo ciepło.
2) Szklankę lekkiego wina czerwonego zagotować z laską cynamonową i kilku goździkami. Osłodzić do smaku lub co więcej, zaprawić miodem i pić póki gorące.
3) Polewka z piwa. Zagotować szklankę piwa z kawałkiem cynamonu i trzema goźdizikami i zaprawić żółtkiem, ubitem do białości z cukrem. Pić jak najgorętsze.
4) Polewka winna. Wziąć szklanicę białego wina i dodać do niego 8 dkg cukru otartego o skórkę cytryny, wycisnąć sok z połowy cytryny i zaprawić jednem jajkiem. Ubijać mocno na ogniu drewnianą miotełka, dopóki się nie zagotuje i podawać bardzo gorące w szklankach.
5) Krupnik polski, bezsprzecznie „król” wszystkich gorących napoi. Na szklankę spirytusu bierze się pół szklanki miodu. W ten miód wlewka się pół szklanki wody, w której poprzednio gotowały się korzenie. Przypraw korzennych nie należy żałować i wziąć ich sporo: goździków, pieprzu, cynamonu, gałki muszkatołowej, kawałeczek imbieru i 1/2 laski wanilji. Dodatki te zalewamy taką ilością wody, aby po wygotowaniu się pozostało 1/2 szklanki. Korzenie trzeba gotować pod przykryciem i na samym końcu, aby nie nadały goryczy, wrzucić kawałek skórki pomarańczowej. Przetrzeć starannie i wlać do miodu. Gdy się to razem zagotuje, nalewa się spirytusu i razem szybko zagotowuje, cedzi się póki gorący przez kawałek czystej flaneli. Pamiętać trzeba, że gdy krupnik przestygnie, nie da się cedzić. Wlewa się do maleńkich szklaneczek, podaje gorący. Można go też robić na zapas i trzymać w mocno zakorkowanych butelkach, bo im starszy, tym lepszy.
Pamiętać tylko trzeba, że z robotą krupniku trzeba postępować bardzo ostrożnie, bo łatwo się sparzyć i wywołać pożar. Szczególniej wlewając spirytus w gorący miód, trzeba to czynić zdaleka od ognia.
Napoje wymienione tutaj są znakomitemi środkami rozgrzewającemi i chroniącemi przed zaziębieniem. Oczywiście, nie należy ich zbyt często stosować, ani bezpośrednie po ich wypiciu wychodzić na zimno – bo zamiast poprawy zdrowia, można się nabawić zapalenia płuc.
Cóż dodać? Może tylko to, że tak mogą się leczyć tylko ludzie… zdrowi. Zapobiegając wyziębieniu, ale nie zabijając wirusów, jeśli już zaatakowały organizm. Chorzy stanowczo muszą sięgnąć po medykamenty. A alkohol odstawić aż do wyzdrowienia. Przy silnych przeziębienia czy jesiennych grypach na pewno sobie pomożemy jedząc ciepłą warzywną zupę, na przykład brokułową.