Już dawno nie przyrządzałam makaronu. Gdy więc w sklepie mój wzrok padł na pudełko z jego płatami, czyli na lasagne – po nie sięgnęłam. A że dni były nie chłodne, tylko upalne, sos do nich postanowiłam sporządzić nieco lżejszy niż zwykle. Z mięsem, ale drobiowym. Dodatkowo pełen ziół. Zresztą sosy do tego dania przygotowałam dwa, jak trzeba. Czy dużo pracy przy tym makaronie? No, sporo. Zwłaszcza czynności wstępnych. Na końcu zapieka się samo. Jest czas na przygotowanie sałatki. Oczywiście też takiej, która przypomni nam włoskie wakacje.
Lasagne z mięsem z indyka po mojemu
makaron lasagne
porcja mielonego mięsa z indyka
2 cebule
2–4 ząbki czosnku
marchewka
oliwa
sól, pieprz
bazylia grecka świeża
przecier pomidorowy (włoska passata)
na sos biały:
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
1/4–1/2 l mleka lub śmietanki
bazylia świeża
sok z cytryny
sól, biały pieprz, gałka muszkatołowa
starty ser włoski (pecorino, parmezan lub grana padano)
Najpierw przygotować sos biały: zasmażyć masło, na chwilę odstawić z palnika. Dolewać stopniowo mleko, mieszać energicznie, aby nie powstały się grudki. Ponownie postawić na palniku, gotować mieszając, doprawić solą, pieprzem startą gałką muszkatołową i sokiem z cytryny. Zestawić z ognia, wsypać posiekaną bazylię. Odstawić, od czasu do czasu mieszać.
Warzywa przygotować, pokroić. Oliwę rozgrzać w naczyniu z grubym dnem, kolejno wrzucać marchewkę, cebulę, czosnek, bazylię (cały pęczek), do smaku przyprawić, poddusić. Dodać mięso, mieszać na dość mocnym ogniu, aby się zasmażyło.
Przygotować naczynie żaroodporne do zapiekania, jego spód posmarować oliwą, nałożyć warstwę sosu białego. Na niej układać płaty makaronu.
Na lasagne kłaść sos mięsno-pomidorowy i nieco startego sera. Przekładać je płatami makaronu. Liczba warstw zależy od tego, ile mamy sosu, zwykle są cztery-pięć. Ostatni płat dokładnie posmarować sosem białym i obficie posypać startym serem.
Zapiekać w piekarniku nagrzanym do 180 st. C przez 30–40 minut.
Ważne jest, aby płaty ciasta makaronowego były dokładnie pokryte sosem. Nie obgotowuje się ich wstępnie, pod sosem muszą więc się „ugotować” i zmięknąć. Makaron podajemy od razu, gorący, ale można go przygotować wcześniej i w piekarniku odgrzać. Odgrzewany też smakuje dobrze.
Do naszej lazanji (że spolszczę), sporządziłam sałatkę, a właściwie surówkę. Prostą, tylko z dwóch warzyw. Jedno na pewno z pochodzenia włoskie, o czym świadczy choćby nazwa. To cukinia (zucchini). Możną ją jeść na surowo, zwłaszcza tę młodą. Ma świeży smak orzechowy. Połączyłam ją z soczystą czerwoną papryką.
Surówka z cukinii i papryki po mojemu
dwie małe cukinie
czerwona papryka
bazylia grecka
oliwa
ocet miodowy z Alzacji (lub z białego wina}
sól, pieprz
Cukinie obrać ze skórki lub tylko umyć i ją zostawić. Cukinie i papryki zetrzeć na tarce z grubszymi oczkami. Bazylię porwać palcami lub grubo posiekać. Wymieszać warzywa, doprawić oliwą, octem, solą. Z wierzchu posypać świeżo zmielonym pieprzem.
Cukinię można zetrzeć na tarce lub pokroić w cieniutki plasterki. Albo i tak, i tak. Tę sałatkę warto schłodzić. Podczas upałów nie pożałujemy, gdy po dodaniu do niej sera – np. białych plasterków mozzarelli – zrobimy z niej pełne, samodzielne danie obiadowe. W dodatku w kolorach włoskiej flagi: zielonym, białym i czerwonym.
Pamiętam czasy, gdy w sklepach nie było włoskich makaronów, serów, oliwy. Z pomidorów tylko rodzimy koncentrat pomidorowy. Żadnych ziół. Na szczęście te ponure czasy minęły. Wśród makaronów, serów i oliwy można przebierać. Są także włoskie passaty, przyprawy, a bazylii jest kilka rodzajów.
Czy wiemy, że jest to właściwie powrót do normalności, a nie coś cudownie nowego? Dowodem anons z „Kuriera Warszawskiego” z roku 1857:
Amatorom włoskich przysmaków donosimy, iż w handlu Jana Błeszyńskiego junior, pod N° 474, w domu Teatralnym, mogą dostać tylko co nadeszłych salami, bondollo, mortadelli, sera Strachino di Gorgonzolla, wybornego parmezanu, likworu Maraschino i tyle poszukiwanej Polenty; a oczekiwany Allasch-Kimmel nadszedł także; tudzież różnej grubości makarony Neapolitańskie i wino Włoskie arcy-żołądkowe Wermuth di Torrino.
Piękny zestaw „włoszczyzny”, prawda?
A oto, jak opisywano ją przed wojną. Tekścik pochodzi z „Bluszczu” z roku 1928. Jakby mniej w nim znajomości włoskich produktów w porównaniu z owym anonsem z wieku poprzedzającego. Czyżby nie cieszyły się popularnością? A może to następstwa wojny i jej skutków? Polska po roku 1918 mozolnie wychodziła z biedy, w dodatku scalając trzy zaborcze gospodarki. Na produkty importowane nałożono wysokie cła. Propagowano tylko to, co wytworzono w kraju. PRL potem ten kierunek tylko kontynuował, nie wymyślił.
Tekst, jak zwykle, przytaczam w ortografii i interpunkcji oryginału. Różnią się od naszych zasad. W nawiasach pomieściłam zadziwienie i wątpliwości, także co do faktów.
Triumfem włoskiej kuchni, są wyroby cukiernicze, ciasto i pieczywo, przyrządzane najrozmaitszymi sposobami. Włosi posiadają pozatem mnóstwo oryginalnych potraw, jak: Polenta – rodzaj wybornej zupy [!] z kukurydzy; Risotto, które ma kilkanaście odmian; Minestra, – wyśmienita zupa z jarzyn, ryżu i makaronu, do której dodają szynkę, kiełbasę i ser., przyprawiając to wszystko aromatycznemi ziołami; Grizini [oczywiście: Grissini] – rodzaj sucharów z domieszką kaszy [?]; Agnoloti [agnolotti; pierożki] – doskonałe naleśniki [?], nadziane siekanem mięsem; Ravioli – siekane mięso i jarzyny, zawijane w cieście. We Włoszech mięso i drób są bardzo nieszczególne, z tej racji używają dużo siekaniny. Natomiast doskonałe są ryby, które włosi [tak pisano wtedy nacje] potrafią świetnie przyrządzać. Z jarzyn najbardziej rozpowszechnione są: Finochi [finocchi; koper włoski] i Brocoli [broccoli; brokuły] – mało znane gdzieindziej. Największą popularnością cieszą się pomidory, które we Włoszech są znakomite. Jako sery, używane są Parmezan i Gorgonzola, mogące [tylko ta druga!] konkurować z Roquefort’em. Masło we Włoszech pozostawia wiele do życzenia. Kombinacyj z pomidorów, ciasta, ryżu, kukurydzy i parmezanu jest bez liku. Z ciast włoskich zasługuje na wzmiankę Pasta Ivolla [?] – neapolitańskie ciastka z migdałami, następnie francuskie ciastka przekładane konfiturami, przypominające Strudel bawarski. Wogóle [tak pisano!] ciastka włoskie grzeszą zbytnią słodyczą, gdyż połowę ich zawartości stanowi cukier. Co do napojów – najwięcej rozpowszechnione są wina z Wezuwjusza i Sycylii. Chianti – niezłe wino stołowe; Asti – słodkie, musujące, dobre wino deserowe.
No tak. Kilka dziwacznych pomyłek. Skrót pobieżny. Konkluzja, z którą się nie zgadzam. Choćby mięsa tak pięknie krojonego, jak we Włoszech, u nas nigdy nie widziałam. A włoskie lody, słodycze z mascarpone, kawa… Sądzę, że autorce notki włoskie potrawy po prostu nie zasmakowały, bo przywykła do polskich. My na świat – chcemy, czy nie – jesteśmy otwarci bardziej niż nasi przodkowie sprzed wojny. A to, co się zna, lepiej się rozumie i bardziej… smakuje. Bo wszak o kuchni mowa.