Lato na obiadowych talerzach

dnia

Najsmaczniejsze bywają obiady codzienne, do których używamy produktów zwyczajnych i powszechnie dostępnych. Kluczem do takiego spokojnego obiadu jest sezonowość. Użycie młodych warzyw i dodatek świeżych ziół spowodują, że siedzenie przy obiadowym stole stanie się przyjemnością, podkreślającą urodę (ulotną, jakże krótko trwającą) letnich dni. Lipiec mija, żegnajmy go i myślmy już o sierpniu.

O tej porze roku charakterystycznym i ulubionym daniem kuchni polskiej były młode kurczęta. Zwykle były pieczone w też młodym maśle, wypełnione nadzieniem z bułeczki, masła i koperku, z wątróbką założoną za skrzydełko, często podlane młodą śmietaną, obowiązkowo podane z młodymi kartofelkami. Można myśleć o wskrzeszeniu tradycji tego bardzo polskiego przeboju lata. Pomyślę o tym następnym razem. Na razie kurczak (wiejski lub zagrodowy) jeszcze prostszy i szybszy do wykonania. Kupujemy do niego tylko kurczacze piersi, nazywane filetami. Przyprawiamy zaś bardziej po włosku niż po polsku, bo pleśniowym serem.

 

Filety kurczaka w sosie gorgonzola po mojemu

2 piersi młodego kurczaka zagrodowego

2 cebule dymki

gorgonzola kremowa

masło klarowane

białe wino, lekki bulion drobiowy lub woda

słodka śmietana kremowa

ew. kwiat soli

świeża szałwia

pieprz malajski

Piersi kurczaka umyć, osuszyć, pokroić w paski w poprzek włókien lub w plasterki (lekko je rozbić), bardzo lekko posolić (gdy dodaje się bulion, z solenia można zrezygnować). Masło rozgrzać na patelni z grubym dnem, obsmażać paski kurczaka partiami, wyjmować i trzymać w cieple. Po usmażeniu wszystkich zalać patelnię winem, bulionem lub wodą, rozprowadzić pozostałości po smażeniu. Płyn zredukować do połowy, rozprowadzić śmietaną, Powstały sos mieszać z oddawaną porcjami gorgonzolą.

 

Do sosu włożyć paski kurczaka, dodać listki szałwii posiekane lub porwane na małe paseczki. Dusić pod przykryciem, aż kurczak zmięknie (20–30 min) a sos zgęstnieje. Doprawić pieprzem. Podawać ze świeżymi listkami szałwii.

 

Bez sałaty i warzyw obiad nieważny. Podałam do niego ratatuj (ratatouille) z zestawu warzyw, niestety nie z grządki, ale z bazaru. Bierzemy, co mamy: młode zgrabne bakłażany i cukinie, paprykę, cebule cukrowe lub dymki ze szczypiorem i młody czosnek, ewentualnie dodajemy pomidory teraz tak smaczne. Wszystko dusimy na oliwie, solimy, przyprawiamy tymiankiem lub bazylią albo oregano. Gdy ratatuj zostanie, następnego dnia na śniadanie możemy usmażyć na nim jajecznicę. Albo zjeść na zimno na kolację. Na pewno się nie zmarnuje, warto więc przygotować duży gar tych warzyw.

Kolejnym rodzimym składnikiem tego letniego obiadu uczyniłam młode ziemniaczki.

Klasyczny przepis na ich przygotowanie znalazłam w „Bluszczu” z roku 1936.

Te ziemniaki są bardziej duszone niż gotowane, dzięki czemu zachowują całą urodę swojej młodości. Opłaca się nieco czasu poświęcić na otarcie z nich skórki, a jeżeli ona pozostanie, nie szkodzi. Byle były dobrze umyte. Nie musimy być drobiazgowi. Szkoda czasu. Zadbajmy tylko, aby podczas duszenia garnek z ziemniakami był przykryty szczelnie.

A gdy kurczak, ratatuj i ziemniaki się duszą, poświęćmy czas na lekturę. Ciekawą. Także z roku 1936. Notka pochodzi z „Kuriera Warszawskiego” i zawiera wizję przyszłości. Możemy ją zweryfikować, bo tamta przyszłość to dla nas dzień dzisiejszy. Nasze babcie czytały o niej zapewne z niedowierzaniem.

W olbrzymiej hali Olympia, będącej zwykłym terenem najrozmaitszych wystaw stolicy Anglii, nie wyłączając wspaniałych wystaw samochodów i samolotów, zorganizowali tym razem londyńscy architekci i przemysłowcy budowlani, budzącą podziw wystawę, ilustrującą postępy, osiągnięte w zakresie budowy domów i urządzeń miejskich.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy angielski przemysł budowlany dokonał budowy domów ogólnej wartości 114 milionów funt. sterl. (około 3 miliardów złotych). Wobec tak olbrzymich wkładów w budownictwo nowych domów, nie dziw, że Architekci prześcigają się w pomysłach zwiększania komfortu i celowości wznoszonych budowli.

Oto, nap. [!] jak przedstawia się na tej wystawie angielska kuchnia przyszłości.

Gospodyni domu krząta się w pokoju o ścianach szklanych grubości przedramienia, stąpając po podłodze gumowej, tak łatwej do oczyszczenia, a przytem elastycznej, zawsze ciepłej i tłumiącej odgłos kroków.

Pokój ten jest kuchnią. Do gotowania potraw służy w niej wmurowany w ścianę piec elektryczny. Do zmywania zaś naczyń płaski zlew gumowy, w którym zlewa się naczynia strumieniem ukropu, również wytwarzanym elektrycznie, a zmywającym do czysta naczynia lepiej, niż może dokonać tego ręka uzbrojona w ścierkę, poczem wsuwa się naczynia do elektrycznej suszarni, gdzie w jednej chwili tą zupełnie wysuszone, co, oczywiście, czyni zbyteczne żmudne ich wycieranie ścierką.

Zajęta tymi czynnościami gospodyni siedzi na obracającym się stołku, umożliwiającym jej sięgnięcie po wszystko bez potrzeby powstawania z miejsca. Posiada też pod ręką telefon telewizyjny, umożliwiający jej, gdy rozmawia telefonicznie z rzeźnikiem sprzedawcą jarzyn, czy też ze składem artykułów spożywczych, widzieć towary, które pragnie zamówić, wybrać i kazać pokrajać przy sobie, choć nie rusza się z kuchni, najapetyczniejszy kawałek mięsa na rozbef, sznycle lub kotlety, wybrać też najpiękniejszą główkę kapusty lub kalafior.

A co się tyczy szklanek, filiżanek, talerzy, salaterek i półmisków, to nie widać na nich żadnych pęknięć lub szczerbów, wszystko to bowiem wyrobione jest z niepękającego szkła i nie podlega wpływom kwasów lub tłuszczów, jest więc też bardziej higieniczne i celowe, niż używane obecnie.

Ponadto tak w tej kuchni, jak zresztą też w całym mieszkaniu, panuje powietrze wciąż czyste bez potrzeby otwierania okien, gdyż ścienne otwory wentylacyjne zaopatrzone są w niedrogie przyrządy, pompujące do mieszkania świeże, filtrowane, bogate w ozon powietrze, wysysając jednocześnie z mieszkania powietrze zużyte. Wreszcie szyby okienne, sporządzone ze szkła elastycznego, nie bijącego się nawet przy silnym uderzeniu, nie posiadają ram drewnianych, lecz gumowe, tak szczelne, że nie dopuszczają do mieszkania wrzawy ulicznej, ani też kurzu, a otwierane i zamykane bez najmniejszego trzasku drzwi, oraz nie bezpośrednie, lecz pośrednie oświetlenie, przy wciąż świeżym powietrzu, uzupełniają ten komfort najnowocześniejszy.

Trudno łudzić się nadzieją, że doczekamy się go prędko u nas.

No i co odpowiedzieć na tę nadzieję? Prawie osiemdziesiąt lat to dużo, czy mało? Może nie całkowicie, ale w głównych aspektach wizje się ziściły. Mamy zmywarki, ciche podłogi (jeżeli chcemy…), klimatyzację i centralne ogrzewanie, szczelne okna, naczynia z tworzyw… Nasze prababcie umiałyby się z tego cieszyć i wszystko doceniać. A my, czy umiemy się cieszyć?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s