Jeden dzień mamy pogodny, drugi – deszczowy. Wygląda, że po pięknym lecie szybko przywitamy się z jesienią. Żegnamy lato? Fakt, mamy ostatni sierpniowy weekend. Proponuję na pożegnanie lata ciekawy koktajl. Przyszykujmy trzy składniki: amerykańskiego bourbona, świeżą miętę i cukier. Kto zna się na koktajlach, dobrze wie, że w ten sposób uzyska ten o nazwie Mint Julep.
Najpierw teoria spisana przez Roba Chirico, amerykańskiego barmana i pisarza. Na okładce książeczki zatytułowanej „Koktajle. Porady praktyczne” (tłum. Anna Chomczyk i Anna Ratajczyk) jest on nazwany „entuzjastą drinków”. To widać z każdej kartki.
Mint Julep, jak pisze, „znany na całym świecie, jest mieszanką mięty, cukru i bourbona, choć niektórzy historycy twierdzą, że pierwsze julepy były robione ze zwykłej brandy”. A co to ów julep? Słowo jest pochodzenia arabskiego – „julab oznacza różaną wodę, a każdy napój, który ukrywał niemiły smak lekarstw, był zwany julep”. A więc w zasadzie oznacza syrop.
Dalej będzie historycznie: „Przed wybuchem wojny secesyjnej w USA, brandy i whiskey były powszechnymi składnikami julepów, ale z powodu biedy, która zapanowała na Południu po wojnie, zaczęto używać tańszego bourbona”.
I w końcu już konkretniej: „Jeżeli chodzi o właściwe proporcje, metodę mieszania oraz kto był twórcą koktajlu, to William Grimes w Staright Up or On the Rocks stwierdza, że: Jeżeli miarą wielkości koktajlu jest liczba prowokowanych przez niego sporów oraz liczba złamanych zasad nie do złamania, które generuje, to Mint Julep może być przodującym klasykiem Ameryki, wyprzedzając Martini na stop-klatce fotokomórki”.
Podobno najbardziej klasyczny koktajl podaje się podczas wyścigów konnych „Kentucky Derby”. Do jego powstania przyczyniło się także hrabstwo Bourbon, początkowo należące do stanu Wirginia, a swoje doświadczenia dołożyły stany Maryland, Pensylwania i Missisipi. Jak wiele dzieł, także i to powstało, jak widać, kongenialnie.
W sumie – jest to koktajl bardzo amerykański. Uwierzmy Robowi Chirico, że nie ma jednak potrzeby jechać tam, gdzie powstał, aby się nim raczyć: „Z całą pewnością jest to koktajl, który należy przyrządzać w domu”. Skorzystaliśmy z tej porady. W ostatniej chwili zdążyliśmy skorzystać i z porady drugiej: „Orzeźwiający Mint Julep powinien być sączony w porze letniej, gdy życie jest prostsze. Tak właśnie zaleciłaby Daisy z Wielkiego Gatsby’ego”.
Dodajmy, że autor powieści „Wielki Gatsby”, Francis Scott Fitzgerald, na pewno znał uroki tego koktajlu i wielu innych, co, nawiasem, zdecydowanie sprowadziło go na ciemną stronę mocy. Genialny pisarz był alkoholikiem. Na ile zawdzięczał to osobniczym cechom, na ile zaś aurze epoki, szalonych lat dwudziestych, kiedy to „stracone pokolenie” odkryło uroki nie tylko jazzu, ale i drinkowania – nikt nie rozstrzygnie. Dodajmy, że szaleństwo było reakcją całego pokolenia młodzieży, które przeżyło rzeź Wielkiej Wojny, przez nas nazywaną pierwszą światową. W tym roku minęło sto lat od jej wybuchu. W końcu sierpnia roku 1914 ginęli już w niej pierwsi żołnierze.
Na pożegnanie lata, a może wspominając ten straszny czas i zarazem czując groźny oddech naszych czasów, przyrządźmy miętowy orzeźwiający koktajl. I, pamiętając o smutnym losie Scotta Fitzgeralda (zmarł w wieku 44 lat, w roku 1940 w Hollywood, gdzie męczył się pisząc filmowe scenariusze), poprzestańmy na jednym. Dobrym do niego dodatkiem będzie któraś z filmowych wersji „Wielkiego Gatsby’ego”. Ja lubię tę z roku 1974 – z uroczą wtedy Mią Farrow jako Daisy i przystojnym Robertem Redfordem w roli tytułowej.
Szalone lata dwudzieste oddano wtedy znakomicie strojami i biżuterią, wnętrzami, samochodami, całym klimatem filmowej iluzji. Suknie filmowej Daisy Buchanan to dzieła sztuki.
Wersja sprzed roku z Leonardem DiCaprio jest dla mnie mniej „klimatyczna”. A w ogóle książkę filmowano chyba z pięć razy! Chętnie bym obejrzała wszystkie ekranizacje, jakkolwiek pierwsze były podobno zwyczajnie słabe.
A więc pora na nostalgię. Film z epoki naszych prapradziadków i koktajl z serca amerykańskiego Południa. Kto lubi korzystać ze ścisłych receptur, może skorzysta z tej Roba Chirico. Obok zamieścił sążnistą odpowiedź na pytanie: czy miętę należy rozetrzeć na dnie szklanki, czy nie. Raczej nie.
Mint Julep
3 listki świeżej mięty
1 łyżeczka wody
1 łyżeczka drobno mielonego cukru
60 ml bourbona
Wymieszaj 2 listki mięty, wode i cukier w szklance typu highball, collins lub srebrnym kubku do julepów. Uzupełnij szklankę kruszonym lodem, a następnie dolej bourbona. Udekoruj pozostałym listkiem mięty.
Proste banalnie. Przyrządzenie zabierze ze 3 minuty, pod warunkiem, że się ma skruszony lód. Czas skróciłam dając zamiast cukru – syrop z agawy. Z korzystniejszym indeksem glikemicznym, no i nie wymagający długiego mieszania i czekania aż cukier się rozpuści. Listków mięty (można dać z aromatycznymi gałązkami) oczywiście nie rozgniatałam.
Amerykańscy milionerzy z epoki wczesnego jazzu na pewno pili mint julep ze srebrnych specjalnych kieliszków. Gdybym taki miała, na pewno bym go użyła. Jak widać, sporządziliśmy nasze koktajle w szerokich szklankach. Z tych długich, wąskich, mniej wygodnie się sączy. Zwłaszcza gdy się zatopi w fotelu i ogląda dobry film.