Bywają dni ciekawe, bywają nudne. O takim śpiewał przed laty Leszek Długosz słowami Andrzeja Bursy (1932–1957). Piękny wiersz, warto znaleźć i przeczytać cały. Jak i wszystkie inne tego buntownika, przemawiającego w tak dawnych i trudnych czasach językiem, który dla młodych ludzi i dziś powinien być zrozumiały i im bliski. Wiersz ma tytuł „Nasze ognisko”. Idzie o ognisko domowe. O nudzenie się we dwójkę.
Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Kot straszy bursztynowym okiem
Płomień gaśnie ciemnieje
Przeglądamy… malarstwo włoskie…
Rany Boskie… jak nudno…
Rany Boskie…
Nudzący się ze sobą nieszczęśnicy z wiersza zaprosili przyjaciół – „wszystkich naszych kamratów / ze szkolnej ławy / Z popijawy”… I wszystko skończyło się dobrze. Ognisko znów rozbłysło „wielkim ogniem … słoneczną iskrą”.
A nie zgasłoby nigdy, gdyby się zabawili w gotowanie. Moja rada na nudę: gdy już się naoglądamy malarstwa włoskiego (Dzisiaj w internecie! Czytam właśnie najnowszego Dana Browna i oglądam włoskie dzieła sztuki przez niego lekko i przystępnie opisane…), weźmy patelnię i rondel, naszykujmy mięso mielone, pomidory i przyprawy, ale z tych ciekawszych. Zróbmy pulpety w stylu włoskim. Nuda nam nie będzie groziła, a i gości nie będziemy musieli zapraszać dla podsycenia naszego domowego ogniska. Zwłaszcza gdy do pulpetów podamy Chianti. Wyjmijmy najpiękniejsze kieliszki, ale wystrój stołu może być rustykalny. Za stołem możemy usiąść w kapciach. Poczujmy się jak na włoskich wakacjach – w Toskanii lub Pulii. Oto mój sposób na zimową nudę.
Pulpety w stylu włoskim po mojemu
mielone mięso wołowe lub z indyka
pomidory suszone w oliwie lub oleju
kapary
suchy chleb pita
pasta sardelowa
pieprz, ew. sól
cebula
oliwa
mąka do panierowania
bulion warzywny lub wołowy do podlania
ew. czerwone wino
pomidory pokrojone z kartonika
Chlebek wymoczyć w letniej wodzie. Gdy zmięknie, lekko odcisnąć.
Cebulę pokroić w kostkę, poddusić w oleju, ale nie rumienić. Pomidory suszone i kapary drobno posiekać.
Mięso mielone wyrobić z przestudzoną cebulą i pastą sardelową oraz z namoczonym pieczywem. Dodać kapary i pomidory suszone, przyprawić pieprzem i solą, jeżeli potrzeba (pasta sardelowa jest słona). Rękami opłukanymi zimną wodą formować okrągłe kule wielkości małych mandarynek.
Gdy wszystkie gotowe, każdą obtaczać w mące. Kolejno, pod kilka, podsmażać je w rozgrzanej oliwie, odkładać. Patelnię zalać bulionem lub/i winem. Zdeglasować, czyli w gotującym się płynie rozmieszać przysmażone resztki ze smażenia. Do tak utworzonego sosu włożyć wszystkie pulpety. Dusić przez 20–30 min. Włożyć pomidory, doprawić do smaku, pogotować z 10–15 minut.
Gotowe! Podajemy pulpety z makaronem, ryżem lub pieczywem pszennym. Tu dodam, że w jednym z dyskontów kupiłam ostatnio na próbę gotową mieszankę do upieczenia ciabatty. Wyszła bardzo dobra, polecam!
Zamiast namoczonego chlebka pita, można oczywiście wziąć suchą bułkę. Nie wyciskajmy chleba za mocno. Do pulpetów, kto chce, może dodać jajko lub żółtko, ale nie jest to konieczne. Gdyby wołowina była bardzo chuda, jak na tatar, można wlać łyżkę oliwy. Można także dodać oregano lub inne zioła. A do sosu można także włożyć suszone pomidory i kapary, pozostawione po dodaniu do pulpetów.
Ręczę, że przy kolacji w stylu włoskim nudzić się nie będziemy. W rezultacie czego nie dojdzie do tragiczniejszej od nudy sytuacji uczuciowej, którą opisał Jeremi Przybora (1915–2004), wykorzystując też metaforę ognia. U niego ognisko zagasło.
Przychodzisz dziś z tym śmiesznym nastawieniem
by dmuchać mi w popiołu uczuć pył.
Cóż, kiedy wiem – nie buchnie już płomieniem
ten żar, co wszak się w ciele moim stlił.
Miłości grom już serca nie zapali
a żagiew krwi przysypał żużel zgliszcz
Pamiętać cię wciąż będę i tak dalej
lecz teraz – precz! Nie skowycz i nie piszcz!
Przy moich pulpetach żużel zgliszcz nam nie grozi. Pamiętajmy o Chianti. A może Montepulciano?…