Dusimy w malinach. Co? Mięso

Było tak: najpierw dostałam od Przyjaciela buteleczkę oregońskiego wina truskawkowego. Mniej więcej w tym samym czasie odnalazłam swój zeszycik z roku 1986 z przepisami pracowicie tłumaczonymi z jakiś niemieckich pism. Gdy zastanawiałam się więc, co począć z tą śliczną buteleczką wina – czy podać ją do deseru, czy spożytkować kulinarnie – przeczytałam przepis na interesujące mięsiwo. Maliny jeszcze są, może więc przygotować z ich udziałem sycącą potrawę mięsną. Można ją udusić wcześniej, a gdy np. przyjdą znajomi lub zjawi się wygłodniała rodzina, już tylko podgrzać. Jak wszystkie tego rodzaju potrawy, tak i ta kocha odgrzewanie. Wypróbowałam.

Wydawało mi się dziwne to połączenie smaków, ale efekt jest ciekawy a wygląd oryginalny. No i danie jest pożywne, w sam raz pod jesień. Ma szanse stać się trwalszym urozmaiceniem w kuchni. Chyba że ktoś nie lubi połączenia mięsa i owoców. Ale wtedy sam sobie winien.

Aha, a znakomitym dodatkiem stała się zawartość buteleczki, od której zaczęłam. Bogusiu, pięknie dziękuję! Dedykuję ci to danie sprzed lat (te wspomnienia…). Może wypróbujesz? Podam najpierw przepis oryginalny, po nim wyjaśnię, co i jak zmieniłam.

Duszona wołowina w sosie octowo-malinowym

1 kg mięsa wołowego

2 cebule

2 marchewki

1/2 selera naciowego

3 łyżki oleju

1/2 l wina czerwonego

12,5 dag malin

3–4 łyżki octu winnego

sól i pieprz

Mięso obmyć, osuszyć, posolić, popieprzyć. Jarzyny oczyścić, pokroić w kostkę. Mięso z jarzynami rumienić przez 2–3 minuty. Dodać 3/8 l wina, wstawić do piekarnika o temperaturze 160 st. C, dusić pod przykryciem 2 godziny. Obracać dwa razy, dolewać stopniowo resztę wina. Gdy mięso miękkie (można wydłużyć czas duszenia), przetrzeć lub zmiksować sos spod duszenia, razem z jarzynami. Przyprawić do smaku octem, ew. solą i świeżo zmielonym pieprzem. Podgrzać dobrze.

I tyle. Prawda, że wcale nie kłopotliwa potrawa? Nie jest napisane, czy mięso dusić w jednym kawałku, czy pokrojone. Wybrałam wariant z pokrojeniem, ale można je uformować i nicią kuchenną związać w zgrabną pieczeń. Plastry kroimy oczywiście w poprzek włókien. Kto chce mieć mięso na pewno miękkie, może je zbić tłuczkiem. Może także zastosować którąś z przypraw (np. sól z papai) zmiękczających mięso lub zastosować przyrząd do nakłuwania mięsa (już go tu kiedyś pokazywałam). Sos będzie bardziej zawiesisty, gdy mięso przed obsmażeniem obtoczy się w mące. Ale nie jest to konieczne, i tak będzie esencjonalny.

Nie podaje ten przepis, kiedy dodać maliny. Proponuję najpierw włożyć ich połowę lub trzy czwarte, a już przed podaniem, gdy potrawę podgrzewamy, dodać resztę i wtedy tych już nie miksować (chyba że się bardzo chce).

Zamiast wina czerwonego oczywiście dodałam moje wino truskawkowe, a ocet mam malinowy, własnej „produkcji”. C’est tout.

Dodaj komentarz