Menu sprzed wojny żartobliwe

Satyryczne pismo „Mucha” ukazywało się od roku 1868 do 1952, oczywiście z przerwami na wojny, gdy uległo połączeniu z szacownym tygodnikiem satyrycznym „Szpilki”. Było najpierw
miesięcznikiem, potem przez lata tygodnikiem! Trudno uwierzyć, że przez wieki zapotrzebowanie na pisma satyryczne w naszym kraju nie słabło, ale nawet rosło. Wychodziło ich kilka i to w cyklu tygodniowym. Dzisiaj chyba nie ukazuje się ani jedno. Ale widocznie rzeczywistość nam wystarcza…

 

 

 

Tytuł pisma wcale nie pochodził od uporczywie natrętnego owada, ale od nazwiska niejakiego Antoniego Muchy, wówczas słynnego akrobaty, uprawiającego akrobacje dech zapierające. Dodać
wypada jedno: „Mucha” nie zawierała satyry najwyższego lotu. Zero finezji, dosłowność niekiedy nawet prymitywna. Choć oczywiście można znaleźć na pożółkłych łamach nieco strawniejsze kąski.

Przed wojną wydawcą i redaktorem pisma był Władysław Buchner. Zmarły w Wilnie we IX 1939. Gdyby nie powalił go atak serca, na pewno by go dopadli naziści. Pismo było ostro antyniemieckie i antyhitlerowskie. Mimo (podobno) żydowskiego pochodzenia naczelnego redaktora zawierało także akcenty antysemickie. Ten paradoks dałoby się wytłumaczyć w szerszej rozprawie. Nie na nią tu miejsce. Sięgnijmy po akcenty kulinarne, bo takie były!

Wśród rubryk, ukazujących się cyklicznie, choć nieregularnie, była taka, która przedstawiała menu obiadów, nawiązujące do aktualnych wydarzeń. Oto dwa przykłady. Uwaga: tradycyjnie
zachowuję oryginalną pisownię.

To z roku 1933 jest zatytułowane:

Menu bankietu na zakończenie konferencji rozbrojeniowej.
Przekąski radjowe a l’anglaise.
Żurek kryzysowy powszechny.
Grube rybki delegacko–genewskie z djetkami na ciepło.
Węgorze polityczne z mętnej wody.
Włoszczyzna na czarno.
Boeuf de Valera z krwią.
Ziemniaki w niemieckich mundurach, z granatkami.
Bitki chińskie a la japonaise.
Makaron włoski, kaliber 12 calowy.
Flamandzki szczupak z ościami, z niemieckiem nadzieniem.
Bakalje kolonjalne niemieckie.
Bombki hiszpańskie.
Herbata z sacharyną gdańską („ przemycanką”) .
Kryzysowe orzechy (trudne do zgryzienia).

Lekkie wyjaśnienie: menu obrazuje nastroje w Europie zmęczonej następstwami Wielkiego Kryzysu, wtedy już powoli ustępującego. Zwracam uwagę na to, co przemycano poprzez port w Gdańsku. Niestety, prognozy polityczne robiły się za to coraz gorsze. Rok 1933 był naznaczony dojściem Hitlera do władzy. W Azji, w marionetkowym państwie Mandżukuo, panoszyli się imperialnie nastawieni Japończycy. Za kilka lat w Nankinie miało dojść do rzezi Chińczyków, w roku 1933 były przygrywki do tego. W Anglii rządził rząd bardzo krytykowanego przez „Muchę” premiera MacDonalda (utworzył tzw. rząd narodowy, w sojuszu z konserwatystami, za co usunięto go z Partii Pracy). W Genewie toczyły się rozmowy dotyczące rozbrojenia, ale były to
raczej mrzonki niż realne rozwiązania, zapewniające światu i Europie pokój. Hitler zresztą położył tym mrzonkom kres. Valera był premierem Irlandii, który bardzo zaostrzył stosunki z Anglią, co doprowadziło do wojny celnej między oboma państwami (miała trwać 5 lat). Mussolini działał na razie w Libii, ale zbroił Włochy, szykując się nie wiadomo do jakich podbojów (Abisynię miał zająć
za dwa lata). Flamandowie sprzyjali faszyzmowi (ergo: Niemcom) głosząc idee germańskiej Flandrii. Ruchy kolonialne działały we wszystkich krajach. Wydawało się, że Afryka jest na wyciagnięcie ręki, a zamieszkujący ją „dzicy” wprost marzą o tym, aby ich wykorzystywać (czyli cywilizować). Także w Polsce działała prężna Liga Morska i Kolonialna.

W skrócie takie było menu na rok 1933. Niezbyt strawny ten bankiet zakończył się ostatecznie obiadkami wojennymi, już za lat kilka. Świat nieubłaganie szedł ku przepaści. W roku 1935 „Mucha” zamieściła Obiad dyplomatyczny, o składzie:

Przekąski.
PreliminaIja ugodowe włosko-abisyńskie.
Casus belli a la Roma.
Pakcik agresji.
Zupy.
Barszcz z uszami chińskiemi.
Zupa mandżurska „Mikado”.
Paszteciki.
Paszteciki z móżdżków cielęcych z Kowna.
Mięso.
Kotlety z intryg antypolskich, siekane w Moskwie na czeskiej stolnicy.
Ryby.
Szczupak a la Stalin.
Rekin japoński.
Drobne rybki nadbałtyckie.
Pieczyste.
Gołąbki, nadziewane blagą pokojową.
Kaczki dyplomatyczne z sałatką z kuchni Kruppa.
Legumina.
Krem ze słodkich słów Hitlera.
Owoce.
Jabłka niezgody francusko-polskiej.
Benesz-ananas.

Była to kontynuacja tego, co zapoczątkował rok 1933. Każdy rok to kolejny krok ku wojnie. Między innymi wspomniano niesnaski polsko-litewskie, niejasną działalność dyplomacji Stalina i czeskiej (Benesz, premier rządu i minister spraw zagranicznych, został właśnie prezydentem Czechosłowacji; za parę lat, jak i Polacy, miał się znaleźć na emigracji w Londynie). Blaga pokojowa coraz bardziej była widoczna wszystkim, poza rządzącymi. Skutki dyplomatycznych obiadków miały się pokazać już za cztery lata. Zyski czerpał z nich przemysłowiec niemiecki: Krupp.

Dodaj komentarz