Z procentami i bez

Wielkanoc to nie tylko czas obżarstwa, ale i, niestety, pijaństwa. A nie musi tak być. Zamiast siedzieć za stołem, przepijając kolejne porcje kiełbasy, szynki i sałatki jarzynowej, Możemy się zabawić w pełne wyobraźni i wesołe komponowanie napitków. Już na luzie, po kawie lub herbacie, do mazurków, sernika i innych świątecznych przysmaków. A na wspomnienie dawnych czasów spis alkoholi – imponujący! ­– wytwarzanych w słynnych lwowskich Zakładach Baczewskiego. Były najstarsze w Polsce, za rok założenia przyjmuje się rok 1782.

Wróćmy do koktajli. Manhattan od dawna chodził mi po głowie. Klasyczny – jak opisuje barman i literat Rob Chirico w książeczce o koktajlach – „jest kwintesencją smaku czystej whiskey żytniej i wermutu ugładzonych angosturą” (tłum. A Chomczyk, A. Ratajczyk). No, ale niestety żytniej (rye) akurat nie mam. Podobno w ostateczności można ją zastąpić burbonem. Ale i jego mi zabrakło. Miałam natomiast whisky szkocką, czyli popularnego najbardziej czerwonego Jasia Wędrowniczka (Johnny Walker). I co? Wyczytałam, że „jeżeli użyjesz szkockiej whisky, stworzysz inny drink, Rob Roya”. Ufff. Grunt, że tak można. Receptę na jego przyrządzenie autor zaczyna od stwierdzenia: „Eksperci od zadań logicznych zgodziliby się, że Martini ma się do Vodka Martini [przypomnijmy, podstawą Martini jest gin…], jak Manhattan ma się do Rob Roya”. I kończy cały passus poświęcony temu koktajlowi: „Rob Roy, drink z charakterem, sprawi ci dużo radości; jedyną rzeczą, z której może cię ograbić, jest twój pamięć – po wypiciu jednego za wiele”. Dotyczy to zresztą chyba nie tylko akurat tego koktajlu. My wypiliśmy Rob Roya na aperitif, po jednym kieliszku. Był świetnym wstępem do kolacji! Cytuję przepis, przeznaczony jest dla jednej porcji. Bardzo prosty!

Rob Roy wg Roba Chirico

75 ml szkockiej whisky
30 ml słodkiego wermutu
10 kropli angostura bitters
wisienka koktajlowa lub twist ze skórki cytrynowej


Wstrząśnij w shakerze szkocką, wermut, angosturę i lód, następnie wlej do uprzednio schłodzonego kieliszka koktajlowego. Udekoruj wisienką koktajlową lub skórką cytryny.

W książeczce znalazłam jeszcze dwa uzupełnienia przepisu:

Wytrawny Rob Roy: zastąp słodki wermut wermutem wytrawnym.

Perfekcyjny Rob Roy: użyj po 22 ml słodkiego i wytrawnego wermutu.

I tak jak w ostatniej poradzie, uczyniłam. Moc koktajlu sączonego na wstępie kolacji odczuliśmy, ale nas nie powaliła. Przeciwnie, rozluźniła i napełniła ochotą do zwierzeń.

Aha, jest jeszcze jedna ciekawa odmiana: Zielony Briar – „zastąp angosturę cointerau” [likier pomarańczowy]. Czy kolor drinka zrobi się zielony? Kiedyś może wypróbuję!

Zazwyczaj najlepsze są koktajle proste i wypróbowane. Dobrze mieć w lodówce zimny gin. Ostatnio odkryłam i polubiłam ten cytrynowy. Polubiłam też smakowe toniki. I je trzymam w lodówce. Toteż, gdy niespodziewanie wpadnie kuma na poplotkowanie, szybko mogę przyrządzić coś na rozwiązanie języków. Ilość mocnego alkoholu dostosowuję do życzenia gościa. Nie może być za słaby, ale nie powinien być za mocny. Klasycznym dodatkiem do ginu z tonikiem jest plasterek cytryny. Ponieważ jednak gin jest cytrynowy, do szklaneczki wrzuciłam liście świeżej mięty. Efekt znakomity!

Gin z tonikiem po mojemu

gin cytrynowy
tonik Bitter Rose
liście świeżej mięty


Do długiej szklanki wlać stosowną ilość ginu, dopełnić tonikiem, Wrzucić listki mięty. Dodać kostki lodu.

Nie muszę przypominać, że szklaneczki także warto schłodzić w lodówce. Koktajle z ginem na ogół kochają być zimne.

Wariantów ginu z tonikiem jest wiele. Tego, który przyrządziłam w oczekiwaniu na przyjaciółkę, Rob Chirico nie podaje. A może to ja go wymyśliłam? Mogę więc także wymyślić jego nazwę! Przyrządziłam go wzorując się na Niebieskim Martini. No i wszystko jasne.

Gin Błękitny po mojemu

Gin cytrynowy
Curaçao Blue
wisienka koktajlowa
ew. tonik
kostki lodu

Do kieliszka koktajlowego wlać gin i curaçao w proporcji jaka nam odpowiada (gin mocniejszy, likier słabszy, ale bardziej słodki), dopełnić ew. tonikiem, wrzucić wisienkę koktajlową. Dodać kostkę lub dwie lodu.

Myślę, że ten koktajl byłby dobry także na lodzie kruszonym. Może i to kiedyś wypróbuję.

Rob Chirico pisze: „Gin zadomowił się wszędzie – od ciemnych zapleczy nielegalnych barów okresu prohibicji, poprzez zacienione magnoliami werandy z Kentucky, po ciche alejki snobistycznych klubów”. A kiedy się go podaje? Bardzo mi się spodobała taka porada: „Gin z Tonikiem pija się o każdej porze roku, natomiast letni wieczór spędzony z książką i tym drinkiem może zmienić sposób postrzegania świata”. Czekam na lato!

A żeby nie było, że tylko przyrządzam, podaję i żłopię alkohol – pochwale się domową lemoniadą ze świeżych owoców. Taką przygotowałam z myślą o kierowcach.

Lemoniada truskawkowa po mojemu

2 cytryny
mandarynka
kilka truskawek
miód lub/i cukier brązowy
ginger ale
anyż gwiazdkowy
liście świeżej mięty
lód

Owoce umyć starannie, jak zwykle. Cytrusowe pokroić w plasterki, z większości zdjąć skórkę, odrzucić pestki.

Zagotować wodę z miodem oraz gwiazdką anyżu, gdy syrop za mało słodki – dosłodzić brązowym cukrem. Wrzucić plasterki owoców cytrusowych. Po 5–8 minutach dorzucić kilka pokrojonych truskawek (resztę zostawić).

Syrop z plasterkami owoców schłodzić. Trzymać w lodówce. Przed podaniem dopełnić ginger ale, dorzucić przekrojone truskawki i liście mięty. Podawać z kostkami lodu.

Ręczę, że na tę lemoniadę skuszą się i miłośnicy koktajli z alkoholem. Zamiast ginger ale można do owoców dodać któryś z toników – jest spory wybór w różnych smakach. Ale i sama woda będzie w porządku. Napój musi jednak być zimny. Jego słodycz regulujemy sobie sami. Goryczka zależy od skórek cytrusów, jeśli jej nie lubimy – obierzmy wszystkie plasterki. A zamiast mięty można dać łagodniejsze gałązki melisy.

Lubię koktajle i lemoniady, przy mieszaniu alkoholi i dodatków do nich wysilić wyobraźnię. Wcale nie potrzeba mieć aptekarskich zdolności i składniki odmierzać zgodnie z przepisem. No, chyba że tak się lubi!

Na zakończenie refleksja przedwojennych filmowców. Zapowiedź filmowego seansu z roku 1923. Z Lwowa.

I wcześniejsza reklama wyrobów Baczewskiego, i reklama filmu pochodzą z PPS-owskiej „Gazety Ludowej”, która się ukazywała we Lwowie do roku 1934. Pierwsza z roku 1921, druga z roku 1923. Czy Święta to dobry czas na taką refleksję, jaką niósł wtedy jeszcze niemy film? Odpowiedzmy sobie sami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s