W grudniu, kto myśli o gotowaniu, szuka zwykle przepisów świątecznych. Zaczynamy taniec wokół Wigilii i obiadów świątecznych. Zwykle spędzamy je z rodziną, niekiedy widzianą tylko raz w roku, czasami z najbliższymi przyjaciółmi. Chcemy ich przyjąć jak najlepiej. Zachować atmosferę tradycji, a zarazem postawić na stole coś współczesnego, nowego.
Ale przecież i w dni poprzedzające takie odświętne posiłki jeść trzeba. Błagam, nie odżywiajmy się wtedy byle czym, aby dopiero w święta się objeść ponad miarę. Proste i wartościowe posiłki zapewnią nam siłę potrzebną i do biegania po mieście, i do krzątania się w domu. Zapewnią nam też odporność na zimowe przeziębienia.
Proponuję zimowy obiad pożywny, zdrowy i smaczny, a potem pokażę, jak wykorzystać to, co pozostało, czyli resztki. I ugotować obiad jeszcze smaczniejszy!
Na początek indyk. A raczej prosta potrawka z duszonej indyczej piersi. Kto pości, czyli jak dawniej mówiono obserwuje post, może indyka zastąpić rybą o białym zwartym mięsie. Takie danie przyrządzimy szybko, a po podduszeniu na patelni będzie gotowe do podania.

Potrawka z piersi indyka po mojemu
filet indyka
cebula
marchew (1–2)
seler naciowy
groszek z puszki
czosnek
nać selera lub pietruszki
liść laurowy, ew. gałązki tymianku, pieprz w ziarnach
1/2 l bulionu z warzyw
pieprz biały lub czarny
olej i\lub masło

Warzywa umyć, obrać, pokroić. Na patelni rozgrzać 2–3 łyżki oleju (może być z oliwek) i ew. łyżkę masła. Wrzucić cebulę, zeszklić, po kliku minutach dodać plasterki marchwi i selera oraz posiekany czosnek i nać selera lub pietruszki. Popieprzyć, dusić aż marchewka zacznie mięknąć. Przygotować bulion.

Mięso pokroić w kostkę. Dołożyć do warzyw. Smażyć aż przestanie być surowe, ale nie zacznie się rumienić. Mieszać przez ok. 8–10 minut.

Zawartość patelni zalać bulionem (dodawać go stopniowo, w miarę potrzeby, aby wszystko było przykryte do połowy). Wrzucić listek laurowy, pieprz ziarnisty i, jeśli się ma, kilka gałązek tymianku. Przykryć. Dusić aż mięso zmięknie (ok. 1/2 godziny). Wtedy dodać groszek, wystarczy go zagrzać. Patelnię odkryć, odparować, jeśli sosu za dużo.

Kto lubi sos treściwy i nie boi się kalorii, może go zagęścić mąką. A można też dodać śmietanę, wtedy uzyska się potrawkę białą, jak należy. Podajemy po posypaniu świeżo posiekaną natką i tymiankiem, jeśli go dodaliśmy.
Z czym potrawkę stawiać na stole? Klasycznie i dietetycznie z ryżem. Może jednak go ugotować go ciekawiej? Mając suszone grzyby i odrobinę czasu możemy się pobawić i podać ryż grzybowy. Wywar z gotowania grzybów i ugotowania ryżu, jeżeli zostanie, może posłużyć do przyrządzenia zupy grzybowej. A może połączymy go z czerwonym barszczykiem (nawet takim z kartonu)? Wtedy podamy w filiżankach jako grzybowy barszczyk.

Ryż z grzybami po mojemu
ryż basmati
garstka grzybów suszonych
groszek z puszki
świeże masło
natka pietruszki
Grzyby namoczyć, a następnie ugotować w wodzie. Grzyby odcedzić, pokroić w paseczki. Ryż ugotować w wodzie z dodatkiem wywaru (lub w samym wywarze), a następnie odcedzić. Wymieszać z grzybami, groszkiem i łyżką surowego masła. Na 5–10 minut wstawić do piekarnika. Podawać po posypaniu posiekaną natką pietruszki.
Jeżeli ten ryż zostanie, to nawet dobrze. Następnego dnia możemy go podać jako coś w rodzaju pilafu. Błyskwicznego. I sezonowego. Tak, jak akcentem zimowym są suszone grzyby, są nim i bakalie. Podawane także podczas świąt jako zdrowe łakocie.

Ryż pilaf z resztek po mojemu
ryż grzybowy z groszkiem
suszone owoce (śliwki, morele, żurawiny, daktyle, figi itp.)
masło
ew. ser do zapieczenia
papryka ostra lub przyprawy ziołowe z papryką
Ryż ułożyć w foremce wysmarowanej masłem. Suszone owoce pokroić, poddusić w maśle. Wymieszać z ryżem.

Na wierzchu rozłożyć ser i kilka kawałków masła, zapiekać 15–20 minut w 160–180 st. C.
Ser może być każdy. Nie tylko starty w wiórki. Sery miękkie (w tym mozzarellę) dodajmy nie na początku, ale 5 minut przed zakończeniem wypiekania. Mają się tylko apetycznie rozpuścić.
Aby propozycji obiadowych było więcej, poczytajmy, do podawano w naszym kraju na grudniowe obiady przed wiekami. Na przykład w roku 1835, przeszło 180 lat temu! „Kurier Warszawski”, pewnie jako opłacaną reklamę, zamieszczał wtedy menu niektórych warszawskich restauracji. Dzięki temu wiadomo, co podawały, no i czym ich bywalcy się odżywiali. Ciekawa jestem, czy znalazłaby się dzisiaj szef kuchni, który by odtworzył dokładnie takie menu.

Jak widać, dania się na ogół postne, rybne, ale tylko z ryb słodkowodnych. Moją uwagę przyciągnęły też pierogi tatarczane, czyli z kaszy. Występują też potrawy z ptactwa, widocznie bardziej postne niż inne mięso.
A co jedzono po stu latach od roku 1835, czyli w roku 1935? Menu obiadów na cały tydzień zamieszczały wtedy niektóre pisma, w tym magazyn ilustrowany „As”. Pismo zdecydowanie z wyższej półki. Wyrażało i zapewne kształtowało gusty. Także w zakresie kulinariów. Tu dania postne pojawiają się dopiero tuż przed świętami, konkretnie w ostatnią sobotę (w piątek rzecz jasna są co tydzień, a w tym przedświątecznym tygodniu i w środę).

Obiady czterodaniowe, z dwoma daniami głównymi, były jedzone tylko w bardzo zamożnych rodzinach. Uwzględnia to zresztą uwaga -0d tytułem rubryki dopuszczająca w „skromniejszych” domach podanie jednego z tych dań. Oczywiście, z zupą i leguminą. Dla nas i tego to za dużo!
Normą było także podawanie ciepłych kolacji. Dzisiaj te normy bardzo się zmieniły. Jemy mniej. Na pewno nie podajemy tyle mięsa. Ani tylu potraw. Chyba że w obiad świąteczny. Raz, dwa razy do roku.
Byle się chciało!
PolubieniePolubienie
Tzw. przygotowanie artyleryjskie, bardzo słusznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba