Placek w kolorze śliwkowym

Kto zna śliczną piosenkę Leszka Długosza o dniu w kolorze śliwkowym, wie, że do niej nawiązuje tytuł bloga. Gdy na stół wjeżdża świeżo upieczony placek ze śliwkami, możemy być pewni – mamy jesień. Pogoda za oknem nie pozostawia co do tego wątpliwości. Mamy jesień zimną, deszczową, niemiłą. Trzeba sobie jakoś ten czas umilić. Upieczmy śliwkowe ciasto.

Do klasycznego bierze się śliwki węgierki. Ale mogą być i inne gatunki śliw. Dojrzałych nie doprawiamy dodatkowo cukrem, mają swoją naturalną słodycz. Tylko mniej dojrzałe i twarde warto po rozłożeniu na cieście dodatkowo posłodzić.

 

Ciasta ze śliwkami dzielą się na dwa podstawowe rodzaje: na spodzie grubym lub cienkim. Te na grubym mają ciasto drożdżowe, ucierane proszkowe, lub biszkoptowe, te cienkie mogą być z ciast kruchego, półkruchego, francuskiego, ptysiowego, jak na karpatkę. Wykończeniem mogą być śliwki tylko posypane cukrem i cynamonem (kochają się z tą przyprawą, ale nie każdy ją lubi, nie jest więc konieczna) albo dodatkowo potraktowane hojnie kruszonką, zapieczoną pianą z białek, słodkim kremem maślanym lub z bitej śmietany. Te ostatnie na szybkie zjedzenie.

A w ogóle żadnemu śliwkowemu wypiekowi nie wróżę długiego żywota. Ze stołu ma szanse zniknąć błyskawicznie. Na pewno będą brane dokładki! Dlatego po herbacie z plackiem raczej wyjdźmy na jesienny spacer niż siadajmy przed komputer czy telewizor.

Opowiem najpierw, jak upiekłam mój placek – bardzo typowy, ale zarazem nieco podrasowany. Miał piękny kolor, cudowny zapach i… znikł bardzo szybko. Miałam ochotę się pobawić, zagniotłam więc kruche ciasto. Wyrabiam je biorąc składniki „na oko”. Bez dokładnego przepisu. Oczywiście, zamiast bawić się mąką i masłem z jajami, możemy po prostu wziąć kruche ciasto schłodzone i upiec wedle wskazówek na opakowaniu. Można też kupić gotowe już upieczone babeczki czy tarteletki, wypełnić je śliwkami i zapiec, jak podałam w przepisie.

 

Placek ze śliwkami na kruchym spodzie po mojemu

kruche ciasto:

2–3 szklanki mąki pszennej

ok. pół paczki masła

2 żółtka

3/4 szklanki cukru pudru lub cukru ze stewii

ok. 1/2 kg śliwek

cynamon, ew. mielone goździki

kilka świeżych fig

2 białka na pianę

na podsypkę:

tarte orzechy laskowe

ew. gruby cukier kryształ

Zagnieść kruche ciasto z mąki, masła, cukru i żółtek (najpierw przesiekać nożem masło z mąką, potem szybko wyrobić z cukrem i żółtkami). Ciasto kruche zaleca się schłodzić, ale gdy nie ma czasu, można to pominąć. Wyłożyć nim foremkę okrągłą lub prostokątną,  lekko wysmarowaną masłem. (Ciasto można rozwałkować, ale można rozciągnąć w foremce palcami). Ten spód posypać tartymi orzechami i cukrem.

 

Wyłożyć połówki śliwek bez pestek, skórką do dołu. Posypać – kto lubi – przyprawami korzennymi. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 st. C. Piec 20 minut.

 

Białka ubić na sztywną pianę z dodatkiem 4 łyżek cukru pudru zwykłego lub ze stewii. Na podpieczone ciasto wyłożyć figi oraz pianę z białek.

 

Zapiekać przez kolejne 15–20 minut.

Takie ciasto można podać lekko ciepłe. Ociepli dom nawet z niegrzejącymi kaloryferami!

A może mamy ochotę na eksperymenty w dawnym stylu? Na początek przepis z uroczo starodawnego pisma „Mody Paryskie”. Redakcja mieściła się we Lwowie przy ulicy Łyczakowskiej.

 

Był rok 1896, gdy lwowskie „Mody Paryskie” podawały przepis na śliwkowy placek. Wypróbujmy go koniecznie.

 

A teraz jeszcze jeden placek na cieście drożdżowym. Taki wypiekała moja Babcia, tylko na śliwki rozsypywała jeszcze kruszonkę zagniecioną z mąki z masłem i cukrem. Ta recepta pochodzi z roku 1912, a zamieścił ją „Tygodnik Mód i Powieści. Nasz Dom. Pismo illustrowane dla kobiet”, dożywający już kresu swoich dni. Miał się ukazywać jeszcze dwa lata, zabiła go ostatecznie Wielka Wojna, którą my nazywamy pierwszą światową. A na warszawskim rynku prasowym żył długo, bo jego początki można datować od roku 1835, gdy 13 stycznia ukazał się pierwszy numer „Magazynu Mód”. Potem pismo kilka razy zmieniało tytuł, aż ostatecznie poległo. W roku 1912, z którego pochodzi przepis na śliwkowy placek, jeszcze walczyło, ale można uznać, że główny konkurent – „Bluszcz” – już je pokonał.

 

Rozczynić pół kwarty mąki kwaterką mleka ciepłego, rozrobić żeby krupek nie było, i wlać 4 łuty drożdży [łut to niecałe 13 g] rozpuszczonych w łyżce mleka – zostawić do podrośnięcia – dodać 4 żółtka, 2 łyżki masła, 1/4 cukru – gdy się ruszy, rozciągnąć na blasze masłem posmarowanej, śliwki dojrzałe na połówki poprzerzynane, pestki wyjąwszy ułożyć na placku skórkami do ciasta – niech podrośnie ciasto – śliwki pocukrować – placek wstawić do gorącego pieca na pół godziny – po wyjęciu z pieca jeszcze raz pocukrować.

Tajemnicza, bo niedokładnie podana, jest ilość cukru w cieście. Podejrzewam, że idzie o 1/4 funta cukru. Funt to niecałe pół kilograma. Dużo zaś cukru na śliwkach. My słodzimy jednak mniej.

Na koniec trochę historii. W roku 1933 w „Kurierze Warszawskim” ukazały się pod postacią przepisów kulinarnych żartobliwe, a właściwie gorzkie żarty z sytuacji politycznej, która panowała w ówczesnej Europie. Podpisano je: „zebrał Sęk”. Składały się na nie niby-przepisy na wielkanocne cukiernicze wypieki. Jest wśród nich i placek ze śliwkami. Pod tym pseudonimem krył się Zdzisław Kleszczyński (1889–1938), młodo zmarły pisarz i poeta, a przede wszystkim dziennikarz i felietonista. Jak widać, patrzył na sytuację polityczną świata okiem trzeźwym, pozbawionym złudzeń. Hitler już wygrał w Niemczech demokratyczne wybory, aby demokrację pogrzebać. I nie było na to rady.

 

BUCHTY.

Ubić sprężyną Żyda, dodać wapna, wrzucić do dołu. Osobno ubić dwa komunistyczne żółtka, tak w wieku od 12-tu do 16-tu lat, wrzucić do tego samego dołu. Wcisnąć dobrze wyrośniętych nacjonalistycznych drożdży, zajęczej skórki, wymieszać dokładnie. Gdy wyrośnie ciasto, ręce maczać w tłuszczu, wyrabiać bułeczki, zawijać w środek powidła, układać bułeczki w rondlu, jedną obok drugiej, poczem nakryć płachtą zaprzedanej gazety, gdy urosną, posmarować waseliną – i, upieczone w bardzo gorącym piecu, podawać amatorom. Osobno podawać czerwony, gorący sok.

TORT CYGAŃSKI.

Drobno siekanych mak-donaldóiw 10 deka, mussolinich 10 deka, ruzweltów 10 deka, oliwek lokareńskich 5 deka, proszku patentowanego Stresemanna uncja – zagnieść, postawić w łagodnem cieple, potem rozwałkować na kolumny i szpalty, i drukować tasiemcami w kraju i zagranicą, dobrze smarując. – Krew zacierać starannie.

TORT „GERMANIA”.

Zagotować ocet siedmiu złodziei, równocześnie zagotować witrjol, zmieszać w równych częściach. Ugnieść bardzo mocno mniejszości, wrzucić je do tego roztworu. Gdy się zupełnie rozpuszczą, bić bijakiem, albo sprężyną, aż wydadzą pianę, wówczas zagotować smoły litr, i wysmarowawszy smołą formę, wcisnąć do niej pianę. Piec tę pianę na ostrym ogniu. Upiekłszy, wyjąć, ostudzić, i polukrować w duże i małe swastyki.

PLACEK ZE ŚLIWKAMI.

Gałki ołowianej 5 deka, eksplodujących śliwek 20 deka, zagnieść w ciasto, posmarować mózgiem, upiec w piecach Kruppa i wydać na stół.

MAZUREK „LOCARNO”.

Ugotować grysik na mleku, domięszać miodu, lukrecji, marynowanych fig, gruszek na wierzbie, kandyzowanych ideałów, ananasów politycznych – i piec na Fosgenie, dokładnie regulując gaz; długo bujać po upieczeniu, aż mazurek wystygnie; kiedy ostygnie, ułożyć do formy „strugaj-z-tata-warjata” i w estetycznem opakowaniu wysłać zagranicę.

SĘKACZ „HEIL! HEIL, HEIL!”.

Spienić mob [hołota, motłoch] przy misie, ucierać go z blagą, wbijać po jednemu w dziką ambicję, aż zaczadzieje. Wywlec portret Wilhelma ze strychu Bierstuby, odkurzyć powiesić na środku narodowej kuchni, upaść przed nim na twarz. Posmarować, gdzie trzeba, układać na obie łopatki warstwę po warstwie, piekąc je kolejno, aż wypiecze się wszystko, a rondel wypełni się po brzegi, poczem wyrzucić sękacza z rondla, okroić równo, poglazurować na schwarz-rot – i dawać po kawałku do kosztowania Francuzom i innym wrogom, aż się udławią, i zdechną.

Gorzkie słowa, ale jakie mogły być inne, gdy obserwowało się poczynania nazistów od stycznia niszczących prawo w swoim kraju, zabijających demokrację, dzięki której wygrali wybory, zamykających do więzień opozycję i wszystkich inaczej myślących.  A wszystko po to, aby Niemcy wreszcie wstali z kolan.

Warto czytać stare gazety. Nie tylko po to, aby szukać w nich atrakcyjnych przepisów kulinarnych. Ale także po to, aby się zastanawiać, ku czemu świat idzie. Dzięki i naszym codziennym wyborom.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s