Deser jest dobry na wszystko!

Gdy dopada nas bliżej nieokreślony niepokój, gdy dręczą widoki i hałasy zza okna, gdy nie możemy już słuchać codziennego jazgotu – dosłodźmy sobie życie. Przyrządźmy deser. Potem zaparzymy ulubioną herbatę lub kawę, nalejemy kieliszeczek likieru lub grappy i to, co przygotowaliśmy, zjemy w towarzystwie bliskiej osoby lub w towarzystwie książki.

Na stacji Chandra Unyńska,
gdzieś w mordobijskim powiecie,
telegrafista Piotr Płaksin,
nie umiał grać na klarnecie

Wszedł więc do kuchni i w kwadrans przygotował deser. Na przykład klasyczne ciasto. Może takie zapamiętane z dzieciństwa? Tyle proste w przyrządzeniu, ile wykwintne w spożyciu. W sam raz na stan lekkiej depresji społeczno-kulturowej. To ciasto piaskowe. Nie wymaga wielkich przygotowań, wielkiego doświadczenia i bogatych składników. A jak smakuje! Nazywam je imieniem koleżanki, która przed laty podała mi przepis; niech ta nazwa zostanie.

Ciasto piaskowe Krystyny

kostka masła

szklanka mąki ziemniaczanej

2 łyżki mąki pszennej

łyżeczka proszku do pieczenia

3 jajka

szklanka cukru pudru

wanilia lub dowolny aromat

łyżka octu z białego wina

Masło rozpuścić na palniku. W gorące wsypać obie mąki, chwilę ucierać. Gdy masa będzie jednolita, wetrzeć proszek do pieczenia, wanilię lub zapach. Po przestygnięciu, wbić kolejno całe jajka oraz wmieszać łyżkę octu. Piec ok. 40 minut w 180 st. C.

Ciasto wykładamy na kratkę kuchenną. Kroimy, gdy wystygnie. Smakuje świetnie z dodatkiem truskawek. Bo przecież na nie pora.

Gdy jednak prowadzimy wiosenną kuracje odtłuszczającą, co zwykle polega na unikaniu nadmiaru tłuszczu oraz węglowodanów, ciast sobie odmawiamy. Ale czy to powód, by unikać ze szczętem dosładzania sobie życia? Spalaniu tłuszczu w organizmie sprzyjają grejpfruty. Można i z nich sporządzić antychandrowy dosładzacz i jeść go bez wyrzutów sumienia. Do niego także przydadzą
się sezonowe truskawki.

 

Grejpfrut z truskawkami po mojemu

grejpfrut czerwony

syrop z agawy

truskawki

bita śmietana

Grejpfrut przekroić, ostrym nożykiem (najlepszy jest taki specjalnie zakrzywiony) naciąć cząstki wzdłuż błonek i je obluzować, aby dały się wyjmować przy jedzeniu. Połówki owocu skropić syropem z agawy. Na wierzchu rozłożyć truskawki pokrojone w plasterki. Ozdobić wierzch deseru bitą śmietaną.

Do czasu podania owoc z syropem warto trzymać w lodówce. Śmietanę dodać w ostatniej chwili. Można ją w ogóle postawić oddzielnie na stole.

Ciasto piaskowe i grejpfrut smakują, oczywiście, także bez truskawek. Ale z ich dodatkiem zyskują wiele smaku i dostarczają wartościowej witaminy C.

 

Truskawki są stosunkowo świeżym wynalazkiem owocowym. Są właściwie sztucznie wyhodowaną odmianą… poziomek. Jak pisze w „Leksykonie sztuki kulinarnej” Maciej E. Halbański, „truskawka […] powstała w Europie w końcu XVIII lub na początku XIX w. ze skrzyżowania poziomki wirginijskiej i dużej poziomki chilijskiej”. Jest więc tworem sztucznym i właściwie rodzajem GMO, co poddaję jego przeciwnikom pod uwagę. A ksenofobom zwracam uwagę na amerykańskie pochodzenie tak bardzo polskich truskawek.

A oto ciekawa informacja z frontu ulepszania truskawek – no, niestety, poprzez krzyżowanie – w wieku XIX, gdy już się na dobre zadomowiły w ogródkach, inspektach i na stołach. Takie ciekawostki były wtedy chętnie opisywane. Ta urozmaiciła łamy „Kuriera Warszawskiego” w roku 1851.

 

Na tych dwóch zdankach nie poprzestano. Kolejna informacja była już rozbudowana, bo nowinka hodowlana rychło dotarła do Warszawy. Pisownię zachowuję oryginalną, proszę się więc nie dziwić ortografii. Jak i temu, że redakcje do siebie zapraszały do oglądania takich dziwnych tworów przyrody. Pobierały za to co łaska, przy czym pieniądze szły dla ubogich. Filantropia była więc jednym z redaktorskich obowiązków.

Od niejakiego czasu chodują [!] w Europie, olbrzymie owoce, a pomiędzy innemi truskawki Goliata, których niektóre jagody dochodzą do 2ch i 2 1/2 cali średnicy. Sześć flanc tego ostatniego gatunku truskawek, przywiozła niedawno z Drezna do Warszawy, jedna z znakomitych Dam tutejszych. Gdy wyrosną i owoc wydadzą, mamy już zapewnienie że się ukażą w liczbie osobliwości różnego rodzaju zbieranych w Redakcji Kurjera, na czem niewątpliwie puszka biednych skorzysta. Już w lecie r. z . wystawiono podobnego gatunku mamuty, w szklarni Ogrodu Saskiego, a słynna autorka angielska Panna Edgeworth, w jednej z powieści swoich obyczajowych, wspomina o truskawkach Brobdygniagach, co dowodzi że przed laty kilkadziesiąt, tego rodzaju olbrzymy, znane już były w Anglji.

Maria Edgeworth była poczytną powieściopisarką z przełomu wieków XVIII i XIX. Żyła w latach 1767–1849. Debiutowała w roku 1795. Nie wiem, w której z powieści wspomniała truskawki ze Swifftowskiego Kraju Olbrzymów, ale w wieku XVIII były dobrze znane. Jemy je więc już wystarczająco dużo czasu, by stwierdzić, że nie są szkodliwe. No, chyba że ktoś ma na nie uczulenie, ale to już historia inna niż lęk przed oddziaływaniem manipulacji genetycznych.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s