Dwa łyki egzotyki

Po pierwsze: zwłaszcza po świętach czuje się przesyt tradycyjną kuchnią polską. Te szynki, żury i żurki, kapusty i buraki, chrzan i ćwikła, majonezy, nawet borówki do mięs – wszystko pycha, ale ile można… Zatęskniliśmy do kuchni świata. Do smaków zgoła niepolskich.

Przedstawię dwie propozycje dań nieco innych niż te rodzime. W dodatku na wyjątkowo szybkie obiady. Przyrządzimy je w kwadrans, naprawdę!

Krewetki w sosie sezamowym po mojemu

krewetki obgotowane mrożone

cebula

2 ząbki czosnku

papryka zielona

peperoncino

pasta sezamowa

pieprz wietnamski

kiełki brokułowe lub inne

olej sojowy

Olej rozgrzać, wrzucić i zeszklić pokrojoną cebulę, dorzucić oczyszczoną i pokrojoną w paski paprykę. Podsmażyć tylko przez chwilę, aby papryka nie straciła jędrności. Doprawić posiekanym czosnkiem i pokruszoną papryczką. Po chwili wmieszać 2 łyżki pasty sezamowej.

Krewetki na sicie przelać wrzątkiem, aby je rozmrozić. Odsączyć. Dorzucić do warzyw na patelni. Smażyć, aby krewetki straciły surowość. Przyprawić pieprzem, na wierzchu rozłożyć kiełki. Podawać od razu.

Do tego danka (przy sprawnym działaniu przyrządzanie nie potrwa dłużej niż kwadrans!), trzeba koniecznie podać sałatkę. Nasza też była egzotyczna. Na nasz smak. Składała się z sałaty rzymskiej, kilku plasterków ogórka świeżego, truskawek (można wziąć te mniej dojrzałe) oraz liści świeżej mięty i kiełków, a jakże. Doprawiłam ją winegretem z musztardy z ziarenkami gorczycy i oliwy z sokiem z cytryny. Oraz pieprzem.

Kto zauważył brak soli w tych potrawach, ma rację. Sól ograniczamy. Warto spróbować to robić, ale postawić solniczkę na stole. Niektórym ograniczanie solenia przychodzi bardzo trudno.

Drugie danie będzie także bez soli. I chyba jeszcze prostsze. Jak wiele potraw z makaronu. Ten w dodatku jest czarny, co przydaje mu egzotyki. Tę czerń zyskują włoskie makarony potraktowane „atramentem” sepii. Wyglądają niezwykle malowniczo, prawda?

 

Makaron czarny z orzechami i łososiem po mojemu

tagliatelle al nero di sepia

sól do gotowania makaronu

orzechy włoskie

cebula słodka

natka pietruszki

oliwa

łosoś wędzony na zimno

pieprz czarny z młynka

Natkę i cebulę przesiekać razem. Na patelni rozgrzać oliwę, zasmażyć orzechy, dodać natkę z cebulą. Chwilę poddusić.

 

Makaron ugotować w osolonej wodzie zgodnie z przepisem na opakowaniu, koniecznie al dente. Odcedzić. Łososia pokroić na cienkie plastry.

 

Do dużej miski włożyć makaron, polać go zasmażonymi orzechami razem z oliwą, dołożyć plastry łososia. Podawać bez zwłoki, wymieszać już przy stole.

Proste? Bardzo. Smaczne? Ogromnie. Do tego także podajemy sałatkę – z sałaty lub ze świeżych ogórków, aby świeżością podkreśliła smak dania, ale go nie zabiła.

Na zakończenie tradycyjna ilustracja ze starej gazety. W sumie: nie z takiej strasznie starej, bo z roku 1938. Co wówczas uważano za egzotykę? Poczytajmy notkę z „Kuriera Warszawskiego”. Pisownia i interpunkcja oryginału (dla nas w szczegółach też egzotyczna!).

 

„Łosie chrapy i niedźwiedzie łapy” były egzotycznym przysmakiem litewskim, o którym wiemy przeważnie z „Pieśni o ziemi naszej” [Wincentego Pola, poety dzisiaj bardzo zapomnianego i prawdziwie dla niektórych egzotycznego…]; jest mało prawdopodobne, abyśmy je, nawet teraz, po porozumieniu z Litwą, jadali… Ale dużo sensacyjniejsze są menu chińskie, albo nawet jadłospis obiadu „kolonialnego”, urządzanego raz na rok w Paryżu przez „Société nationale d’acclimation” Oto jak to wygląda:

Najpierw – zakąski: „wieprzowinka 1938”, wołowina, suszona przez 3 do 6-ciu miesięcy na słońcu, małe ślimaczki z kolonii oraz białe pędraki. Dla wzmożenia apetytu, ogląda się te pędraki najprzód żywe, a potym asystuje się przy gotowaniu ich w solonej wodzie, wreszcie się je zjada, jeżeli nie zbraknie ochoty. Ci, co się zdecydowali, twierdzą, że to delicje.

Potym były potrawy rybne: sardynki maurytańskie, pstrągi kanadyjskie, polędwica z rekina i tym podobne przysmaki.

Jako pieczyste, podano: pieczeń z antylopy z ryżem, jelenia perskiego, byka afrykańskiego, pieczeń z hipopotama, specjalne do tego pikle „egzotyczne”.

Z jarzyn figurowało: świeże siano i ryż po chińsku, z dodatkiem mięsa, wędlin, trawy, jajecznicy i
smażonej cebulki.

Jako deser, goście jedli pudding z suszonych daktyli oraz lody z grape-fruit’a i miodu.

A co my podamy na deser? Proponowałabym jakiś lekki sorbet z owoców dobrze znanych lub egzotycznych. Kiedyś może taki opiszę, ale są przecież też sorbety gotowe, do kupienia. Na takich poprzestańmy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s