Dzisiaj pozwólmy sobie na przytoczenie dwóch żarcików z letniego numeru „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z roku 1936. Ponieważ niedługo wakacje sejmowe, a i rząd zwolni obroty – może warto się pochylić nad tym, jak z polityków żartowano w II RP. Czy wiele się zmieniło w naszym życiu politycznym, w RP III? Oczywiście temat jest ujęty kulinarnie! A te żartobliwie kulinaria zamieszczam zachowując ortografię oryginału.

Weź urzędnika państwowego (najlepiej od XII do VII stopnia płacy), zbij mocno na stolnicy redukcyjnej w/g $ 116. Tak skruszonego urzędnika należy oczyścić z żółci i wątroby, a polawszy sosem budżetowym dusić przez kilka lat na wolnym ogniu emerytalnym. Po wyżyłowaniu ze wszystkich flaków i wypatroszeniu żołądka (uważać, aby żółć nie pękła), wyciąć niepotrzebny etat i czekać aż całkiem zmięknie. Tak przyrządzony urzędnik nabiera smaku starej baraniny i może być podawany na zimno i na gorąco na półmisku ugarnirowanym gruszkami na wierzbie, z kremem oddłużeniowym.

Większą ilość karjerowiczów ułożyć i dusić aż puszczą sos. Potem do szeroko otwartych pyszczków włożyć im poprzednio przygotowane mandaty pokropione obficie dietami. Podawać szybko i na zimno w sosjerce wysmarowanej wazeliną.
A żeby nie poprzestać tylko na żartach, zamieszczam przepis, który na pewno się przyda na wieczory po upalnym dniu (podobno od weekendu mają nadejść afrykańskie temperatury!). O „Cinzano” już tu kiedyś wspominałam. A oto, jak je podawano przed wojną:
