Była w dawnej Polsce napojem lubianym. Pijanym po szlacheckich dworkach już w wieku XVIII. Z czułą nostalgią opisał ją Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” w słowach:
Takiej, jak w Polszcze, niema w żadnym kraju
W Polszcze, w domu porządnym z dawnego zwyczaju,
Jest do robienia kawy osobna niewiasta,
Nazywa się kawiarka: ta sprowadza z miasta,
Lub z wicin bierze ziarna w najlepszym gatunku
I zna tajne sposoby gotowania trunku,
Który ma czarność węgla, przejrzystość bursztynu,
Zapach mokki i gęstość miodowego płynu.
Wiadomo, czem dla kawy jest dobra śmietana,
na wsi nie trudno o nią, bo kawiarka z rana,
przystawiwszy imbryki, odwiedza mleczarnie
I sama lekko świeży nabiału kwiat garnie
Do każdej filiżanki w osobny garnuszek,
Aby każda z nich ubrać w osobny kożuszek.
Czym była staropolska pani kawiarka, tym dzisiaj dobry ekspres do kawy z funkcjami przyrządzania cappuccino, latte, mielenia ziaren, parzenia w wybranym czasie, spieniania mleka itd. Ale kto nie ma takiego ekspresu (nie tanie to zabawki wciąż jeszcze!) a kawę lubi, niech się nie smuci. Są sposoby stosowane przez przedwojennych kawiarzy. Znalazłam je w dwóch gazetach z lat 20. i 30. XX wieku.
Pierwszy pochodzi z IKC-a z roku 1927 (kto chce, niech sprawdzi na jaką konferencję mógł jechać Marszałek), i to jego to autor, podpisany literami J. L. zacytował wieszcza Adama:

Marszałek Piłsudski przed odjazdem do Genewy zapewnił żartobliwie na dworcu warszawskim posła austrjackiego, pana Posta, że w drodze powrotnej nie omieszka wstąpić do Wiednia, ,,gdzie oprócz wielu innych rzeczy, jest świetna kawa i świetne pieczywo”. „Skorzystam z tego – mówił Marszałek – że pociąg zatrzymuje się w Wiedniu kilka godzin i pójdą do znanej mi kawiarni”.
Wiedeń jest miastem kawiarni. Jest ich tam bez liku, od najskromniejszych do najwytworniejszych. Specjalnością tych lokali jest Wiener-Melange, czyli kawa z bitą śmietanką.
Specjał to nad specjałami, zdolny zadowolić nawet najwybredniejszych smakoszów. I podobno tylko w Karlsbadzie można się napić kawy… jeszcze lepszej.
Charakterystyczną cechą wiedeńskich kawiarni jest obfitość gazet. Są lokale, w których można przejrzeć wszystkie ważniejsze dzienniki i ilustracje dosłownie z całego świata, bez narażenia się na aroganckie spojrzenia kelnerów, jak to u nas bywa, nie posiadających się ze złości, że gość ośmiela się przy ,,czarnej“ prosić o gazety. Zdaniem bowiem tych panów, gość powinien w kawiarni obżerać się ciastkami, lodami i mazagranami, a potem otrzeć usta bibułą i zaraz wynieść się, aby drugim nie zabierać miejsca.
I zapewne dlatego, aby prędzej wypłoszyć go, podaje mu się ohydną lurę, która ma imitować trunek nad trunkami, „czarną”. Ongiś, dawno, dawno, podobno i w Polsce, bywała przednia kawą,
o czem tak pisze Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” […] Niestety, taką kawą można się uraczyć na wsi, w dworku lub na plebanji, w lokalach bowiem publicznych podają wstrętną lurę cykornianą, zaprawioną arogancją. I dlatego na dobrą kawę trzeba jechać do… Wiednia.
Przedwojenne oszczędne gospodynie, a jak widać i właściciele lokali, kupowali marne gotowe kawy z cykorią lub sami tę upaloną cykorię do parzenia dodawali, uzyskując gorycz, nie mającą wiele wspólnego z naturalnym smakiem kawy. Dzisiaj cykorii już się nie daje. Są za to gatunki kawy lepsze i gorsze. Zwykle te najlepsze kosztują więcej, choć i tu można się naciąć. Prawdziwy amator tego napoju zapewne ma swój ulubiony rodzaj kawy, dopasowany do własnego smaku. Najpewniejszym sposobem osiągnięcia wysokiej jakości naparu jest kupowanie znanej sobie i wypróbowanej kawy ziarnistej, własnoręcznie jej mielenie i zaparzanie.
A oto kawowy tekst z drugiej przedwojennej gazety, z ukazującej się w Łodzi „Ilustrowanej Republiki”. Mamy rok 1930, felieton zawiera porady praktyczne, mogą i dzisiaj skorzystać z nich ci, którzy jeszcze nie mają „kombajnów kawowych”:

Kawa jest pochodzenia wschodniego i została wprowadzona do Europy w 17-ym wieku i jest rzeczywiście najstarszym napojem. Dzięki niej umysł przezwycięża senność i żywiej pracuje, kawa bowiem rozprasza odrętwienie, spowodowane obfitem jedzeniem lub brakiem snu, sprzyja zamianie myśli na bardziej lotne i żywe.
Niestety, panie rzadko znają się na umiejętnem przyrządzaniu smacznej kawy. Aby otrzymać naprawdę smaczny napój, radzimy przedewszystkiem wybrać wysoki gatunek kawy. Zmieloną kawę zalać bardzo gorącą wodą, lecz nie gotującą się, licząc na szklankę dwie łyżeczki. Aby otrzymać kawę mocniejszą, wystarczy przepuścić wodę drugi raz. Najlepszym filtrem jest zwyczajny płatek płócienny, umocowany na metalowym krążku i umieszczony w kawniku.
Ten sposób przyrządzania kawy zaleca smakoszom Brillat-Savarin, znakomity uczony smakosz francuski. Kawa taka będzie klarowna i aromatyczna, naturalnie nie trzeba dodawać cykorji, która swoją goryczą psuje smak kawy.
Można również przyrządzić po turecku. Według orzeczenia Proroka kawa powinna być czarna jak oczy dziewczyny, gorąca jak jej miłość, a słodka jak pocałunek. Według tureckiej recepty przyrządzania kawy gotuje się uprzednio wodę w specjalnym kawniku o długiej rączce i wrzątek zasypuje kawą jaknajdrobniej zmieloną i zmieszaną pół na pół z cukrem, gdy zaczyna burzyć się i ma zamiar wykipieć odstawić na chwilkę i znów gotować do trzech razy. Bezpośrednio po trzeciem zagotowaniu rozlać do małych filiżanek i podać do picia. Według zwyczaju wschodniego, aby kawa nie ostygła, gotuje się ją w salonie, a właściwie dawniej w Turcji w saloniku, gdzie przyjmowano gości. Filiżanka zawiera zaledwie parę naparstków kawy, toteż wypija się ich kilka, oczywiście razem z fusami. Ludzie nieprzyzwyczajeni do narkotycznego działania kawy muszą pić jej bardzo mało, gdyż kawa po turecku działa kilkakrotnie silniej, niż zwykła.
Do tematu „kawa” chętnie jeszcze wrócę. Nie jestem fanatyczną wielbicielką tego napoju, ale mam sprecyzowane swoje gusty, nikiedy kubek czy filiżanka z wonnym napojem sprawia mi wiele przyjemności, a wyroby z kawą – nie tylko desery! – bardzo lubię.