Przetwór poprawny narodowo, choć egzotyczny

W Poznaniu od roku 1871 ukazywał się „Orędownik”, dziennik narodowo-katolicki. Wychodził do samego września 1939. W latach 30-tych, tuż przed wojną, był związany z najbardziej radykalnym nurtem prawicy, przede wszystkim ostro antysemickim. Ukazywała się także jego edycja łódzka. Tu głównie drobni przedsiębiorcy i kupcy walczyli ostro z „zażydzeniem”, jak pisali. Walczyli na słowa i ogłoszenia (w „Orędowniku” wyłącznie z firm chrześcijańskich; tu przypominają się inseraty z „W oparach absurdu…”: „Żyd sprzeda spodnie” oraz „Chrześcijanin kupi spodnie”; albo na odwrót) oraz na czyny (wybijanie szyb, bijatyki, a nawet wrzucanie petard do sklepów). To był szczególny czas, te lata trzydzieste, jak teraz widzimy – przygotowywał do wojny, do rzezi, do upodlenia i tragedii.

Ale pismo, jak to każdy wówczas dziennik, miało też swoje strony przeznaczone „dla pań”. Oprócz mody, opisów estetyki domu, kosmetyki, czasami zamieszczało kulinarne porady i przepisy. Oczywiście niczym się one nie różniły od tych, które dawały pisma związane z nurtem socjalistycznym, a nawet, o zgrozo, pisma żydowskie czy „jednolitego frontu” (komunizujące).

Oto typowy zimowy przetwór. Kto chce, ma wolną chwilę lub szuka zajęcia na weekend w domu, może pokusić się o wykonanie konfitury z pomarańczy, może ją nawet nazwać

konfiturą à la Orędownik



Przepis podaję w brzmieniu oryginału: Kilo pomarańczy gotować na wolnym ogniu przy obfitości wody zmieniając ją przytem często, aby gorycz z owocu wyciągnąć. Zmienić wodę wypadnie około 5 razy. Kiedy owoce są już tak miękkie, że się dadzą przekłuć słomką, odcedzamy je z wody i ostrym nożem szatkujemy cieniutko, odrzucając pestki. Kilo cukru zalać szklanwody, zagotować, mieszając, żeby nie przypalić i włożyć poszatkowane pomarańcze. Smażyć aż się skórki zaczną robić przeźroczyste. Kto lubi kwaśniejsze, może na kilka minut przed zdjęciem z ognia wcisnąć sok z cytryny, uważając bardzo, aby nie wpuścić pestki. Jest to t. zw. szkocka marmelada, którą sprowadzamy z zagranicy w papierowych słoikach. Pewne urozmaicenie w smaku otrzymujemy, jeżeli na kilo pomarańczy weźmiemy dwie cytryny, które gotujemy nieco krócej bo prędzej są miękkie albo dwie trzy zielone, gorzkie pomarańczki, sprzedawane w lepszych drogeriach.

Szatkując można odkroić „piętki” owoców, zwłaszcza gdy są grube. Zielonych pomarańczy w drogerii nie dostaniemy. Ale możemy się pokusić o dodanie do gotowania dwóch limonek, a kto lubi – niech wetrze lub wkroi do konfitury świeży imbir. Albo doda kilka płatków kandyzowanego. Ja dodałam sok z cytryny, imbir wtarłam, wlałam także naparstek ciemnego rumu. Można pewnie dawać wanilię, kardamon, wodę pomarańczową lub różaną. A może dorzucić kilka pokrojonych owoców kiwi, pestki granatu, sok z czerwonego grejfruta?  Możliwości jest wiele.

Konfiturę wkładamy w słoiczki wyparzone wraz z nakrętkami. Nie ma potrzeby pasteryzowania jej, szybko zniknie.

Dodaj komentarz