65. wpis

Alina Kwapisz-Kulińska – 30/05/2011 12:09

Czy bierzecie książki w podróż? Ja zawsze. Lektury na te wyjazdy dłuższe bywają różne: książki, których się nie dało doczytać w domu i te, które specjalnie się kupiło lub pożyczyło na podróż. Taką, w moim wypadku, były „Listy z podróży” Karela Čapka. Już ją przeczytałam. Urocza książka. Pachnąca nie tylko swoim czasem − przełomem lat 20. i 30. XX wieku − ale i krajami, które autor odwiedzał. Tyle że urocza w tym historycznym raczej aspekcie. Historia zmieniła świat bardzo. Zwłaszcza w Hiszpanii zdziałała tak wiele, że opisy Čapka są bardziej podobne do… Cervantesa niż tego, co widzimy dookoła. Nie szkodzi.

Filozofia podróżowania Čapka bardzo przypomina naszą. Nie skupia się na zaliczaniu zabytków wyszczególnionych w przewodnikach, szuka ducha kraju i chwili, w którym go odwiedza. Jak my. Patrzymy na ludzi, na to jak mieszkają i żyją, a jeżeli otaczają ich piękne miejsca lub wytwory rąk ich przodków także na nie zwracamy uwagę. Ale ani metodycznie, ani odhaczając kolejne zaliczone pozycje w bedekerze. Patrzymy na wszystko jakoś tak, jak leci. I bez przesytu. Powiem tylko tyle: takich miejsc, krajobrazów i budowli, ludzi między nimi, sytuacji zobaczyliśmy sporo. Mamy je pod powiekami, na zdjęciach, w pamięci. I wystarczy. Musi wystarczyć, bo już jutro wyjeżdżamy…

Żegnamy czochrane wieczornym wiatrem palmy na promenadzie w Motril. Żegnamy granatowe morze. Migdałowce, kasztanowce, orzechy. Widoczne z brzegu morskiego szczyty gór.

To piękne miejsce, tak w październiku, gdy byliśmy tu po raz pierwszy (14 lat temu!), jak i w maju, dzisiaj. Wiatr wciąż ciepły. Ludzie tak samo sympatyczni. Morze przyjazne. Góry każdego dnia inne. Tylko palmy na promenadzie urosły.

A jeżeli idzie o Karela Čapka, choć od jego wizyty w roku 1929 tyle się zmieniło, Hiszpania tyle przeżyła (nie tylko my jesteśmy męczennikami historii), coś niecoś pozostało to samo. Co? Poczytajcie Čapka, a potem tu przyjedźcie. Zobaczycie sami.

My wracamy. Przed nami podróż przez środek Hiszpanii ku Krajowi Basków, potem przez środek Francji ku Belgii. Kulinarnie: tuńczyk czeka w lodówce, mamy i jajka na twardo, i warzywa, i chorizo, i ser manchego. W końcu wracamy z Hiszpanii.

Dodaj komentarz