54. wpis

Alina Kwapisz-Kulińska – 14/05/2011 9:45

No i jak tu nie jechać,
kiedy tak nowy szlak nas urzeka?
Kiedy dal oczy wabi,
chociaż żal tego, co za nami.

Nie ma nic bez ryzyka.
Tylko widz, tylko widz go unika.
A kto chce być wewnątrz zdarzeń,
musi żyć wciąż z bagażem,
Musi mieć walizeczkę i koc,
i latarenkę na noc.

Ta piosenka wymyślona przez Jeremiego Przyborę jest o nas lub dla nas. Przeciętnie raz na rok budzi się w nas Demon Ruchu (nie ten kolejowy, z opowiadań Grabińskiego), ale samochodowy. Tak jak siedzenie w domu jest miłe, miłe jest tez opuszczanie go, wałęsanie się po świecie i wracanie do swojego fotela, stołu, kuchni, słowem: swojego miejsca na ziemi.

Wyruszyliśmy 12 maja na naszą wędrówkę doroczną. Koc zapakowany, walizeczka w bagażniku, latarenki zapomnieliśmy. ZAWSZE coś się da zapomnieć. W ubiegłym roku, na podróż sycylijską, nie wzięliśmy skrawka mapy… W tym roku mamy nie tylko mapy, ale i GPS. Wywiózł nas zresztą na pewne bezdroża… co zakończyło się zresztą szczęśliwie.

Ale rzecz nie w bezdrożach, tylko w posiłkach przydrożnych. Nie dla nas odwiedzanie przydrożnych restauracji, zajazdów czy McDonald’sów itd., itp.  (Jakkolwiek w tych ostatnich można z reguły podłączyć się do Sieci…). Lubimy szukać malowniczych parkingów i zajadać w tak pięknych okolicznościach przyrody zapasy skomponowane w domu, zapakowane do torby piknikowej, uzupełniane w miarę posuwania się naprzód lokalnymi specjałami.

Na zdjęciu przykład jednego z takich posiłków. W sercu Francji. Dotarliśmy tam przez Niemcy, noc spędziliśmy w Miluzie. Potem ruszyliśmy na Lyon, i dalej, na południe. Dwa dni odpoczywaliśmy w znanym nam już campingu w miejscowości Cap d’Agde, w Krainie Katarów czyli w Langwedocji. W butelce po polskiej wodzie mamy więc tamtejszego merlota, kupionego en vrac, za jakąś śmieszną sumę. Mamy też usmażone na campingu kotlety (schab w pieprzu), ser coulommiers (delikatnie kremowy „pleśniak”, z krowiego mleka), sałatę i oczywiście bagietkę. Te warto kupować w małomiasteczkowych piekarniach, są zawsze świeże, chrupkie, delikatne!

Posiłek pod drzewami a po nim lekka drzemka przywracają siły. Dopuszczalna zawartość alkoholu w krwi kierowcy we Francji to 0,5% (kilka lat temu było 0,8!). Szklaneczka wina do obiadu jest tam czymś normalnym. Po takim posiłku ruszenie w drogę jest przyjemnością. Przed nami Hiszpania!

Dodaj komentarz