Na początek: trzeba się zaopatrzyć w patelnię grillową (jeżeli to niewymyślne danie chcemy przyrządzać w swojej k
uchni, a nie np. na grillu ogrodowym). Patelnię kupujemy żeliwną, ciężką. To ważne, blaszane nie są tak dobre, bo nie trzymają ciepła. Potem kupmy ser halloumi. Nie wszędzie go dostaniemy, ale w tzw. dobrych delikatesach oraz w sklepach z żywnością orientalną już jest! I tyle. Pomyślmy jeszcze o dodatku warzywnym. Ewentualnie o winie, jeżeli tolerujemy alkohol.
Ser halloumi pochodzi z Cypru, jakkolwiek różne jego odmiany są znane pod różnymi nazwami w krajach arabskich, np. nablusi, znany z Jordanii. Jest podobny do mozzarelli, ale bardziej słony. Oryginalny jest wytwarzany z mleka owczego i koziego, ten kupowany w sklepie, wytwarzany już przemysłowo, raczej na pewno ma w składzie mleko krowie. Jedwabista konsystencja i dojrzały słonawy smak czynią z niego doskonałą przekąskę lub obiad czy kolację. Pyszny jest z grilla lub, w ostateczności, smażony na patelni, w oliwie.
Uwaga praktyczna: kto nie lubi zbyt słono jeść (my nie lubimy!), ser może namoczyć. Po prostu w zimnej, zmienianej kilka razy wodzie.
Ser smażymy na oliwie. Do grilla skropiłam go kilkoma kroplami oliwy i – już, trzymałam na grillu aż się przyrumieni. Aha, posypałam odrobiną ostrej cayenne. Podałam z pomidorami i świeżo zmielonym pieprzem, wszystko skropione świeżą oliwą. Do tego otworzyliśmy lekkie wino z Piemontu Barbera d’Asti. Ojej, jak smakowało!
Halloumi występuje w wielu odmianach. Na przykład obłożony liśćmi świeżej mięty, które go znakomicie konserwują. A może warto samemu zamarynować go w oliwie? Wtedy kroimy go w kawałki, obkładamy właśnie miętą albo innymi ziołami i zalewamy dobrą oliwą. Kto lubi, może dołożyć pikantne papryczki. Po kilku dniach dojrzewania będzie smakował z sałatkami z pomidorów, papryki (można ją opiec i pozbawić skórki), ogórków. Albo z michą zielonej sałaty. Do tego: stylowy chleb pita albo każdy inny, raczej jednak pszenny, a nie żytni, no i nie razowy.