Skromne posiłki na jesień (3)

Pozostaniemy w kręgu Marii Ochorowicz-Monatowej – podpisywała książki nazwiskami dwóch mężów – i jej menu jesiennego, podanego w „Uniwersalnej książce kucharskiej”. Tę mam w domu i czytałam ją od dzieciństwa, ba, zaczytywałam się w niej. Wyznam, że znałam tylko tę publikację tej autorki. A napisała drugą, tak powszechnie już nie znaną: „Gospodarstwo kobiecie w mieście i na wsi”. Nic dziwnego, bo książka jest zwyczajnie… nudna. Jeden z rozdziałów ma na przykład tytuł „Najważniejsze wiadomości o własnościach ciał i ich związkach”. Solennie opisuje „co to są ciała”, w jakich stanach skupienia występują, jak się dzielą na kwasy, zasady, sole itp. Jest to po prostu chemia dla gospodyń domowych. Skąd pomysł, że muszą ją znać?… Potem idą porady praktyczne: jak czyścić, prać, naprawiać ubrania w domu itd. Jest i o znaczeniu odżywiania się i przechowywaniu żywności oraz podobnych zagadnieniach. Sama teoria. Dzisiaj już o wartości wyłącznie historycznej, jak np. rozdział w stosunku gospodyni do służby.

Monatowa książkę pisała, jak podaje we wstępie, w Zakopanem i Wiedniu w roku 1913. Na zakończenie wyraziła swoje życzenie: „Oby książka stała się mały, choć przyczynkiem do rozwoju i doskonalenia naszego gospodarstwa kobiecego, oby wzbudziła zamiłowanie do pracy nad podniesieniem dobrobytu we dworze i na wsi, oby uczyła hygieny, czystości, porządku i oszczędności”. Czego raczej nie z książek się uczy, tylko z przykładów.

 

Książka opatrzona jest zdjęciem autorki. Przystojna kobieta, prawda? Poważna. Ciekawa jestem, czy Andrzej Strug publikując plotkarskie powieści o Zakopanem pt. „Zakopanoptikon” istotnie ją przedstawił po postacią demonicznej wręcz, trzęsącej miastem, pani Marchołtowej. Gdy swoją satyrę, a nawet wręcz paszkwil, pisał i publikował w roku 1913–1914, jako powieść w odcinkach, w czasopiśmie bodajże lwowskim, Monatowa właścicielką pensjonatu już nie była od kilku lat (zdaje się, że od roku 1904). Ale może tak się wryła w pamięć, że niektórym pozostała na wieki… Dzisiaj pamiętamy ją jako autorkę „Kuchni uniwersalnej”.

 Wróćmy do „skromnych posiłków” Marii Monatowej z jej pierwszej książki. Tych z jadłospisu na jesień. Przytaczam kolejne jego pozycje z prawdziwą przyjemnością, jakkolwiek zawierają potrawy nam dzisiaj obce. Dzisiaj podam menu nie obiadu, ale kolacji. I to trzech. Autorka podała opatrzyła je tytułem: „Kolacje skromniejsze”. Przytoczę wszystkie.

1.

Fałszywy łosoś z cielęciny
Kaczki pieczone z sałatą
Krem z jabłek
Sery – owoce.

2.

Kotlety cielęce z kalafiorami
Kurczęta pieczone
Mizerja
[pisownia ówczesna] ze śmietaną
Tort czekoladowy
Ser – owoce.

3.

Ozory peklowane
Purée z grochu
Kuropatwy pieczone
Kompot – sałata
Krem kawowy
Sery – owoce
.

Nawet nie śmiem sobie wyobrażać, jak się spało po tej skromnej kolacji…

Moja propozycja skromnego posiłku – raczej obiadu niż wieczornej kolacji, chyba że planujemy po niej aktywność większą niż przyciskanie pilota telewizora – to znowu danie z patelni. Z rybą w roli głównej, ale z warzywami. Jesiennymi, a jakże.

 

Halibut z patelni w warzywach po mojemu

filet halibuta

kolba kukurydzy

4 marchewki baby

2 pomidory

2 łodygi szczypioru

2 małe cebulki

2 ząbki czosnku

pieprz syczuański

sos sojowy jasny

olej do smażenia

świeże zioła. np. bazylia tajska

 

Filety skropić sosem sojowym, posypać ziarenkami pieprzu, (można je zmiażdżyć), odstawić co najmniej na kwadrans.

 

W tym czasie przygotować warzywa: obrać, umyć, pokroić. Marchew w dość grube plastry lub słupki. Kukurydzę w ok. trzycentymetrowe kawałki. Pomidory w ćwiartki. Cebulki w plasterki, czosnek drobno przesiekać. Na patelni rozgrzać olej. Wrzucić cebulę, czosnek, marchew. Dusić 3 minuty. Dołożyć z boku patelni filety halibuta.

Obsmażyć z obu stron. Warzywa mieszać, doprawić sosem sojowym.

 

Gdy filety będą obsmażone, do warzyw dołożyć ćwiartki pomidorów i posiekany szczypior. Po minucie–dwóch na wierzchu rozłożyć kukurydzę. Zagrzać. Podać po posypaniu świeżą bazylią.

 

Do dania z patelni można podać pieczywo (bagietkę nadkroić tak, aby nie była całkiem rozdzielona na kromki, wstawić na kilka minut do piekarnika) lub ryż. Jaśminowy ryż gotujemy zgodnie z czasem podanym na opakowaniu, mieszamy widelcem pod wyłożeniu do miski. Taki ryż podałam po posypaniu suszonymi płatkami tuńczyka, które dostałam od Przyjaciół z dalekiego Oregonu (Irino, Bogusiu – pięknie dziękuję). To przyprawa (czy składnik dania?) przywieziona z Japonii. Gdy płatkami posypiemy gorący ryż, śmiesznie się kurczą i podskakują. Dodaje się je także do warzyw lub zup. Przyprawę widać na zdjęciu.

 

Ten ryż podałam przybrany tajską bazylią. Jest bardzo aromatyczna i długo się ją przechowuje. Kupuję ją w pobliskim mi sklepie. Taką bazylią posypałam halibuta z patelni. Zwłaszcza jesienią i zima nie zapominajmy o zielonych ziołach!

Na zakończenie, tradycyjnie, jesienna kolacja wykwintna (druga z dwóch propozycji). Poczytajmy chociaż, jak się żyło i jadło w dostatku. Nie było to zdrowe, ale przecież nie był to posiłek codzienny.

Kolacja wykwintna

2. Turbot „au vin blanc”
Muss z zająca, sos „Cumberland”
bażanty pieczone
Sałata – kompot
Krem mozaikowy
Sery – owoce.

Tego nie robiłam, ale dopełnię to menu przepisem na jedną z propozycji. Będzie to zimny sos do mięs. Sos Cumberland. Może ulubiony przez Anglików, ja przeczytamy, ale biorący nazwę od ostatniego króla Hanoweru Jerzego V, który po abdykacji osiadł tam i przyjął tytuł książę Cumberland i osiadł w Wiedniu. Jednak Irena Gumowska pisze, że wymyślił ten sos August von Cumberland, trzeci syn angielskiego króla Jerzego II. Jaka jest prawda?

Podając przepis zachowuję pisownię autorki.

Sos „à la Cumberland”

Jestto ulubiony sos Anglików podawany u nich często do zwierzyny. Jedną cebulę utrzeć na tarku, odparzyć w gotującej wodzie, szklankę madery lub portweinu, trzy łyżki galaretki kwaśno owocowej, najlepiej porzeczkowej, sok z całej pomarańczy i pół cytryny, szczyptę papryki, tłuczonego imbiru, trochę odparowanej i pokrajanej w drobne paski skórki pomarańczowej i cytrynowej, wszystko to zagotować i podprawić łyżką maki kartoflanej, rozbitej w zimnej wodzie, wystudzić i podać.

Ten sos przyrządzony starannie nawet z pasztetu ze sklepu uczyni danie królewskie. Zapamiętajmy go i podajmy do proszonej kolacji, nawet skromnej. Goście będą się pytali, co to za sos, gdzie go można kupić. A my z dumą opowiemy, jak przyrządzić go w domu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s