Truskawki kocham. W dzieciństwie jedzenie tych pierwszych gruntowych (nie było ich jeszcze przez cały rok, sprowadzanych z innych krajów, z upraw pod folią) zwykle przypłacałam tzw. pokrzywką. Ale łakomstwo zwyciężało. Najlepsze to te zrywane z krzaczków, krajowe, w słoneczny rok pełne słońca. Ale gdy się takich nie ma, lubi się i te importowane, które się…