Sos z Jutrzenką w nazwie

Miłośnicy pomidorów, a zwłaszcza pomidorowych sosów, obok klasycznego, włoskiego, wykonywanego po prostu z duszonych pomidorów (ewentualnie z cebulą), mają w odwodzie jeszcze jeden: sos Aurora (sauce aurore).

Jak wiadomo, Aurora to starorzymska jutrzenka. Może komuś rozbielona czerwień sosu przypominała niebo o wschodzie słońca i stąd nazwa? Pewnie wyjaśnienie jest prostsze, ale go nie znam.

Sam sos – jak podaje „Larousse gastronomique” – to, w najprostszej wersji, lekki sos beszamelowy z dodatkiem purée z pomidorów i masła. Nieco inna wersja jest gotowana z sosu łagodnego velouté (sporządzanego na wywarze z drobiu lub cielęciny i jasnej cebuli), także z dodatkiem przecieru pomidorowego. Tak czy owak, sos ma być aksamitny, łagodny, o pastelowej jasnopomidorowej barwie. Lubią go dzieci i osoby starsze, przywykłe do potraw delikatnych.

„Larousse” nazywa „aurorami” potrawy z dodatkiem tego sosu. Są to jajka różnego rodzaju (na twardo, półtwardo i poszetowe, czyli gotowane w wodzie po wybiciu ze skorupki) oraz dania z drobiu.

Ja znowu poszłam drogą własną. W sosie Aurora przygotowałam pulpety z wołowiny. Pulpety jak pulpety, nic specjalnego: mielone chude mięso wymieszałam z namoczoną bułką, jajkiem, posiekaną szalotką, garścią natki pietruszki, solą i pieprzem. Kulki z mięsa (formujemy je po zwilżeniu dłoni zimną wodą) obtoczyłam lekko w mące, strzepałam jej nadmiar i obsmażyłam starannie z każdej strony.

W tym czasie sporządziłam sos z beszamelu i pomidorowej passaty. Dodatkowo rozprowadziłam w nim słodką śmietanę kremową. Sos uzyskał jasny kolor. Gdy śmietany dokładnie nie wymieszamy, na jego powierzchni pozostaną jasne pasemka. Do sosu, nieortodoksyjnie, dodałam tymianek. Tuż przed podaniem zagrzałam w nim pulpety. Oto i wszystko.

Znakomity przepis na ten sos podaje Anna Czerni w bardzo przeze mnie niegdyś szanowanej książeczce pt. „Kuchnia włoska”. Kupiłam tę pozycję chyba w latach 70. W tym czasie o wielu włoskich produktach tylko się u nas słyszało. Książka je wymienia, ale z umiarem, zarazem przykrawając do ówczesnych, PRL-owskich realiów, jak i je nieco przekraczając. Dzisiaj możemy sobie pozwolić na więcej rozmachu. No i oryginalnych włoskich wydawnictw kulinarnych jest od groma. Książeczka ma urok nieco staroświecki, ale nadal można z niej korzystać. Zaglądam do niej z przyjemnością. Sos, na który Autorka podaje receptę, wymaga sporego nakładu pracy, ale efekt pewnie jest pyszny. Kto ma czas, może ten sos ugotować, zwłaszcza z okazji np. wizyty rodziców czy teściów. A może i dzieciom warto podać coś bogatego w dobry smak i wartościowe składniki? Podaję przepis jako cytat, dokładnie:

Sos biały na rosole z pomidorami „Aurora”

30 g masła

30 g mąki

3 szklanki rosołu

łyżka drobno posiekanej zielonej pietruszki

wywar z 30 suszonych grzybów

mała cebula

1 pietruszka

1 marchew

kilka listków bazylii

pół szklanki oliwy

1 kg pomidorów

sól, pieprz

Przygotować biały sos jak wyżej (zasmażka rozprowadzona rosołem), gotować po 30 min. i przetrzeć przez sito. Włoszczyznę oczyścić, opłukać i zetrzeć na tarce. Bazylie opłukać i drobno posiekać. Rozgrzać na słabym ogniu oliwę, udusić w niej włoszczyznę z bazylia i przetrzeć przez sito. Pomidory umyć, pokrajać w ćwiartki, przetrzeć przez sito i dusić 30 min. Połączyć sos z przecierem z włoszczyzny oraz pomidorami i dusić jeszcze 30 min., aż się zagęści. Doprawić pierzem i solą.

Podawać do białego mięsa, ryb, jaj i jarzyn.

Na mój gust (i czas spędzany w kuchni) za dużo tu duszenia, a zwłaszcza przecierania przez sito. Nieco zaradzi temu zastosowanie miksera i szybkowaru. Smak sosu na pewno będzie pierwszorzędny. Autorka nie podaje, kiedy dodać wywar z grzybów. Zróbmy to na własną odpowiedzialność.

Dodaj komentarz