Zza baru

dnia

Do kolekcji koktajlowej dołączam dwa nowe przepisy. Wzięłam je z reklamowej książeczki przywiezionej z USA w latach 70. Są wciąż podawane, zwłaszcza pierwszy, chociaż może już nie tak modne. Pierwszy to jeden z najbardziej znanych na świecie amerykańskich wynalazków alkoholowych; w warszawskim hotelu Bristol w tychże latach 70. nazywano go Harcerzykiem. To

Screwdriver

dosłownie znaczy śrubokręt. Ale jednocześnie angielskie screwed to zalany, pijany, a driver to kierowca… Koktajl o tej nazwie otrzymamy, gdy do wysokiej szklanki (ten napój to long drink) wrzucimy cztery kostki lodu, wlejemy dwa kieliszki wódki czystej, dopełnimy sokiem pomarańczowym. Można podać ze słomką. Sok polecam świeżo wyciśnięty z pomarańczy, w zestawie z wódką jest znacznie lepszy od tego z kartonu. Naszego screwdrivera dopełniliśmy sokiem z limonki. Dlatego jej plasterki ozdobiły szklankę.

 A oto kolejny koktajl, przeznaczony dla łasuchów. Zdradzę swój gust: dla mnie jest pyszny. To

Alexander

Do sporządzenia tego smakołyku (można podać jako deser dla dorosłych) trzeba mieć: likier-krem kakaowy lub czekoladowy, słodką śmietankę kremówkę (najlepiej kupmy UHT), brandy lub gin. Ja wybieram zdecydowanie brandy. Aleksandra nalewa się do kieliszków koktajlowych. Ozdobiłam go listkami melisy (nawiasem, są jadalne, świetnie smakują z tymi dodatkami).

Dokładne proporcje dla sporządzenia obu koktajli znajdziemy w zamieszczonych poniżej ilustracjach z wzmiankowanej książeczki. Przy okazji znajdą się opisane dwa znaki zodiaku, dla których te trunki są przenaczone.

  

 

Dodaj komentarz