W czasach dawnych, tak dawnych, że nie znano jeszcze określenia „celebryci”, w Sopocie miało miejsce wydarzenie towarzyskie najwyższej kategorii. Był to ślub bardzo znanych osobistości. A jak ślub, to oczywiście wesele. A jak wesele, to potrawy i napitki.
Sprawozdawcą kulinarnym był mieszkający w Sopocie i z nim związany poeta, polski surrealista Jerzy Afanasjew. Związany z legendarnymi teatrzykami z końcówki lat 50. (ub. w.) „Co To”, Bim-Bom”, założyciel własnego „Cyrku rodziny Afanasjeff”. Oczywiście poeta opisał przyjęcie weselne poetycko, przepraszam więc wszystkich, którzy zajrzeli tu, aby poznać PRAWDZIWE menu weselne. Może je kiedyś zamieszczę (przygotowałam takie własnoręcznie!). Na razie – szczypta poezji, humoru, nostalgii i szalonej zabawy. Czy ten surrealizm nie był jak najbardziej na miejscu w PRL-u? Często się w niego uciekało, był zarazem wspaniałą przygodą młodości. A oto początek sprawozdania, który wyjaśni wreszcie, czyj to był ślub:
Wczoraj dnia 30 sierpnia odbył się ślubeusz znanego aktora filmowego i fotoplastykonu polskiego Zbyszka Cybulskiego z artystką malarką księżną Elżbietą Chwalibóg. Ślub odbył się w Sopocie, w Bazylice Stanu Cywilnego.
Panna młoda ubrana była w ciemny garnitur, czarne lakierki, okulary i czarny krawat.
Pan młody miał włosy zaplecione w warkocz, długie rzęsy, białą suknię z trenem i szliczne, naprawdę szliczne kwiaty.
A oto menu przyjęcia weselnego opisane przez Szalonego Poetę:
SZPISZ POTRAFF WESSELLNYCH
nagrodzonych
Wielkim Afanasjewem
podanych w aptece
u
ppppppppp Zbyszkostwa
Cybulskich
Jedliśmy
Karp po cybulskiemu, oksenszfanc, orszada weselna, dziennikarskie języki z rusztu, komary jak komary, plumpuding z aktorów, sarnina w miodzie, suflety w grzybach, peruka Osterwy, cebulka, goryle łapy faszerowane mrówczymi jajami, twardzioszek Kobiela, kawalkada cielęca z wąsami, końska noga ze śliwkami potrawa mamusi, śmierdziuch płachetka, percheron z pigwami, ondulowana główka kapusty i kartkę z napisem:
tu był niegdyś tort
Sachera à la Pichinger
pożarłem go niestety
nie módlcie się za jego zdrowie
Afanasjew z Berberys
Piliśmy
Koń. Jak?
Sam pan?
Li. Kier?
Czys. Ta!?
Per. Fumy!
i pusta butelka z napisem:
tu był niegdyś likier
John Bull
wychlałem go niestety
nie módlcie się za jego zdrowie
Afanasjew z Berberys
Zachowałam grafikę oryginału. Dla mnie jest w tym wiele uroku. A zdjęcie pary młodej? Zachwyca. Moda z tamtych lat: pantofelki szpilki z ostrym czubkiem, stylowa sukienka-bombka i fryzura w kok panny młodej, garnitur, wąskie spodnie, klapy marynarki i krawat pana młodego, no i jego ciemne okulary oraz promienny uśmiech. Kto chce więcej poczytać i obejrzeć więcej zdjęć, niech zajrzy do drugiego we wrześniu numeru „Przekroju” z roku 1960.