Niespodzianka. Włoskie smaki

Chorwacja jest urokliwym krajem, pełnym życzliwych ludzi, pięknych krajobrazów, smacznych produktów. Kto lubi takie wakacje jak my, poza hotelami – śmiało może tu przyjechać. Wrażenia kulinarne wyniesione z restauracji, ale także z samodzielnego gotowania – za sprawą świeżych ryb i owoców morza, warzyw, niezłej oliwy, znakomitego nabiału – będą na pewno pozytywne. Ale wszystko ma kres. Opuściliśmy wyspę Hvar i częściowo środkiem kraju (nietypowo, a warto!), częściowo typowo, turystycznym szlakiem wzdłuż Adriatyku, rozpoczęliśmy nasz powrót z wakacji.

A pojechaliśmy nietypowo, bo przez Włochy. Zatrzymaliśmy się na campingu w Lido di Jesolo. Do tej fantazji skłoniła nas pewna rocznica: otóż byliśmy tam dwadzieścia lat temu (bez dwóch miesięcy). Tak więc mogliśmy porównać, co się zmieniło w tym sympatycznym podweneckim kurorcie. Ile przybyło apartamentowców i willi, a nawet wieżowców (!), jak wyluksusowiał „nasz” camping, co można dostać w sklepach, oczywiście spożywczych.

Najważniejsze było dla nas: czy istnieje nadal hala targowa w pobliskim Cortelazzo, w której rybacy co rano sprzedają połów z nocy. Otóż istnieje! Rozbudowana do trzech stołów, otoczona lodowniami, ladami, obsługiwana przez więcej niż jednego sprzedawcę (przed dwudziestu laty była to szczupła i ciemna dziewczyna o niezapomnianym głosie z włoską chrypką; może teraz przy dziewczyna, która teraz kręciła się przy ladach, to jej córka?). Kto więc kocha ryby, mięczaki, skorupiaki i wszystkie niespotykane u nas stwory morskie – niech śmiało przyjeżdża na któryś z tutejszych campingów. Zaopatrzy się w świeżutkie produkty, a sprzedawcy na pewno chętnie podpowiedzą, jak je przygotować i ugotować!

Na wymyślności mieliśmy za mało czasu. Ugotowałam więc coś prostego. Było to spaghetti z owocami morza. Kupiłam do niego paczkę jajecznego makaronu spaghetti alla chitarra. Jest to makaron czworokątny, o porowatej strukturze, która powoduje, że ciasto znakomicie „łyka” i podkreśla smak sosu. Oddzielnie udusiłam różne owoce morza na oliwie z drobno pokrojoną cebulką i czosnkiem. Kto lubi, może do nich dodać ostrą papryczkę – peperoncino – lub kawałeczki pokrojonego pomidora. Owoce morza (różne mięczaki, krewetki, mątwy) trzeba smażyć, gotować
lub dusić szybko, długo trzymane na ogniu twardnieją. Do nich dodałam skrojoną niezbyt drobno natkę pietruszki (można ją zastąpić selerem naciowym). Bardzo mi się podobało, że tutaj kupiłam ją na wagę. Zawartości patelni nie soliłam, smak zapewni potrawie makaron i dodatek sosu pesto.

Odcedzony makaron (nieco wody z gotowania warto zostawić) wymieszałam bowiem z gotowym pesto ze słoiczka; trzeba go dobrać do smaku tyle, ile nam pasuje. Wszystko to wymieszałam na patelni z owocami morza. Jeśli potrawa wydaje się za sucha i chcemy mieć więcej sosu, dodajemy odrobinę wody z gotowania makaronu. Wszystko na moment można postawić na ogniu i od razu podawać. Dodatki to klasyczny starty ser (kupiłam gotowy z marką Wergiliusza) oraz czerwone wino. Spróbujmy dobrać smaczne chianti.

Zachwyca mnie zawsze mnogość tutejszych warzyw. Na sałatkę dobrałam dwa: podłużne ciemnoróżowe radicchio oraz koper włoski. Smak gorzkawy i anyżkowy plus krucha struktura. Sałatę musiałam dokładnie umyć (były na niej jakieś stworzonka), koper obrać z wierzchniej skórki i wykroić głąb. Oba warzywa pokroiłam w paski i przyprawiłam oliwą, odrobiną soli (przy upałach solimy więcej!) i pieprzem.

To był nasz sentymentalny obiad na campingu w Lido di Jesolo. Udany. Tak udany, jak nasze obiady przed dwudziestu laty. Tylko wtedy wszystkie bez wyjątku produkty zadziwiały, cieszyły i zachwycały. Dzisiaj, aby znaleźć coś ciekawego, czego nie ma u nas – trzeba się nachodzić i naoglądać. Zachwycił mnie ser o nazwie duetto, a więc podwójny, będący połączeniem gorgonzoli i mascarpone. Był znakomitym deserem po naszym obiedzie!

Dodaj komentarz